Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy stadion w Gdyni - żółty, niebieski i... biały

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Projekt stadionu przy ul. Olimpijskiej w Gdyni
Projekt stadionu przy ul. Olimpijskiej w Gdyni
Wbrew niedawnym zapowiedziom władz Gdyni krzesełka na stadionie miejskim przy ul. Olimpijskiej, którego przebudowa rozpocznie się już w grudniu, nie przybiorą żółto–niebieskich barw, kojarzonych z klubem piłkarskim Arka. Kibice Arki są rozczarowani, z kolei fani gdyńskiego Bałtyku triumfują.

Temat kolorystyki siedzisk, wydawałoby się, błahy z punktu widzenia innych problemów w mieście, od kilku dobrych miesięcy rozpala wyobraźnię co najmniej kilkudziesięciu tysięcy sympatyków piłki nożnej w Gdyni. Ale nie tylko ich. W krzesełkową batalię, obok fanów zwaśnionych klubów, zaangażowali się bowiem także działacze i oldboye. Przedstawiciele Bałtyku klubu o barwach biało–niebieskich, który jeszcze ponad 10 lat temu był na ul. Olimpijskiej gospodarzem, nie chcieli nawet słyszeć, iż kolorystyka nowego stadionu kojarzyła będzie się z Arką. Arkowcy z kolei tłumaczyli, iż ich klub jest znacznie potężniejszy, gra w wyższej lidze, ma nieporównywalnie więcej kibiców. Władze Gdyni jeszcze w połowie tego roku zapewniały, że krzesełka na stadionie, mimo protestu bałtykowców, i tak będą żółto–niebieskie, bo to kolory typowo gdyńskie, kojarzące się z piaskiem i morzem.

– W tego typu sporze rację ma ten, kto reprezentuje wyższy poziom sportowy – dodawał Marek Stępa, wiceprezydent Gdyni.

Gdyńscy włodarze decyzję jednak niespodziewanie zmienili i krzesełka na stadionie za 80 mln zł, który oddany ma zostać pod koniec przyszłego roku, będą mozaiką kilku odcieni barwy żółtej, ponadto białej, niebieskiej, czy turkusowej.

– Kolorów będzie mniej więcej tyle, ilu proporcjonalnie jest w Gdyni fanów Arki i Bałtyku – mówi Marek Stępa. – Czyli nadal dominował będzie żółto–niebieski, jednak znajdzie się też miejsce na inne kolory.

Kibice Bałtyku są z takiego scenariusza zadowoleni.

– To bardzo dobra wiadomość – mówi Tomasz Florek, członek zarządu klubu i wieloletni kibic biało–niebieskich. – Co prawda przeciwko żółto–niebieskiej kolorystyce krzesełek ostatnio przestaliśmy już nawet protestować, po cichu liczyliśmy jednak na rozsądek władz miasta. I tak właśnie się stało. Neutralna kolorystyka krzesełek spowoduje, że kto będzie chciał, dostrzeże na stadionie barwy żółto–niebieskie, inni fani zobaczą biało–niebieskie, a jeszcze inni po prostu mozaikę.

Kibice Arki podobnego entuzjazmu jednak, rzecz jasna, nie podzielają.

– To bardzo zła decyzja władz Gdyni – grzmi Karol Grudziński, fan Arki. – Nie wiem, czego przestraszyli się gdyńscy włodarze. W Arce zakochana jest cała Gdynia, a Bałtyk w mieście nie istnieje. Na mecze tego klubu przychodzi garstka osób. Aby przekonać się, któremu klubowi należy się pierwszeństwo, wystarczy wyjść na ulicę. W centrum miasta, np. na ul. Świętojańskiej, jak żyję nie widziałem nikogo w czapce, szaliku, koszulce, czy bluzie Bałtyku. W barwach Arki kibice przewijają się co chwila. Bałtyk, gdyby zarząd tego klubu nie wykupił reklamy na trolejbusie, byłby w ogóle niewidoczny, a ci, którzy nie interesują się piłką nożną, mogliby nawet nie wiedzieć, że klub taki w Gdyni istnieje.

Tomasz Florek, członek zarządu Bałtyku Gdynia.
Zdaję sobie sprawę, że przy Arce nadal jesteśmy uboższym bratem, ale jest coraz lepiej. Frekwencja rośnie, na nasz niedawny mecz z Zagłębiem Sosnowiec przyszło 1,5 tys. fanów. Gramy też znowu na głównej murawie przy ul. Olimpijskiej. Nie ma innej możliwości, w II lidze takie są wymogi licencyjne. Co prawda w tym roku nie nastawiamy się jeszcze na awans do I ligi, ale w przyszłych latach nie można tego wykluczyć, klub jest bowiem coraz lepiej zorganizowany i zarządzany.

Kolory na nowym stadionie będą rozłożone proporcjonalnie

Z Markiem Stępą, wiceprezydentem Gdyni ds. inwestycji, rozmawia Szymon Szadurski


Jak dokładnie wygląda nowy projekt kolorystyki krzesełek na gdyńskim stadionie?

Będzie to mozaika kilku barw. Znajdziemy tam zarówno niebieski, jak i dwa odcienie żółtego, będzie też kolor biały i turkusowy.

Z czego wynikają zmiany? Jeszcze niedawno miasto deklarowało, iż krzesełka będą żółto-niebieskie.

To prawda. Odbyła się jednak kolejna dyskusja i ostatecznie zdecydowaliśmy się na barwy nieco bardziej neutralne. Choć nie do końca, bo na stadionie i tak dominować będzie kolor żółty i niebieski, innych odcieni będzie mniej. Fani, zarówno Arki, jak i Bałtyku, powinni być jednak zadowoleni. Żółto-niebieski górować będzie bowiem nad innymi kolorami mniej więcej w takich proporcjach, jaka jest różnica w liczebności kibiców drużyn.

Jak wygląda harmonogram prac budowlanych?

Roboty nad przebudową stadionu rozpoczną się już w grudniu, zaraz po derbowym pojedynku Arki Gdynia z Lechią Gdańsk. Mecz ten będzie ostatnim widowiskiem, które fani obejrzą na starych trybunach. Potem miejsca dla widowni zostaną wyburzone i inwestycja ruszy pełną parą. Dzięki temu, że zaawansowany w budowie jest pobliski, narodowy stadion rugby, roboty na obiekcie piłkarskim wykonać będzie można za jednym zamachem, a nie etapami. Czas trwania tych prac udało się więc skrócić do 11 miesięcy. Myślę, że opóźnień nie będzie, bo wykonawca jest solidny. To firma Budimex Dromex, która prowadziła wielkie inwestycje nie tylko w Polsce, lecz także w Libii i Iraku. Na czas trwania prac piłkarze Arki i Bałtyku będą tymczasowo rozgrywać swoje mecze ligowe właśnie na obiekcie do rugby, a wykonawca stadionu będzie miał swobodę w prowadzeniu inwestycji i nie będzie musiał oglądać się na obostrzenia licencyjne.


Faktem jest, iż przedstawiciele Bałtyku są z murawą na ul. Olimpijskiej bardziej związani emocjonalnie, niż kibice Arki, bo w najlepszych czasach, czyli latach 1980-1986 i 1987-1988, gdy klub występował w ekstraklasie, biało–niebiescy grali mecze właśnie w Redłowie. Arkowcy milej wspominają natomiast swoje wieloletnie mecze na stadionie przy ul. Ejsmonda, niedaleko centrum Gdyni. Władze miasta 10 lat temu zdecydowały jednak, że oba kluby grać mają przy ul. Olimpijskiej. Stało się tak m.in. ze względów bezpieczeństwa - stadion przy ul. Ejsmonda trudniej było zabezpieczyć, kibice zwaśnionych z Arką drużyn zmierzali na ten obiekt w obstawie policji tuż koło gmachu Ratusza, nierzadko dochodziło do burd, czy niszczenia samochodów. Żółto-niebiescy, chcąc nie chcąc, musieli więc przenieść się na obiekt rywala, tereny przy ul. Ejsmonda przejął natomiast gdyński biznesmen Ryszard Krauze, późniejszy sponsor Arki, rozbudowując tam korty tenisowe. Jednocześnie zdecydowano, iż stadionem przy ul. Olimpijskiej nie będzie zarządzał już Bałtyk, lecz należący do miasta, Gdyński Ośrodek Sportu i Rekreacji.

Kibiców biało–niebieskich bolało to wszystko, nie mieli jednak na swoim dawnym, a teraz miejskim obiekcie niemal nic do powiedzenia. Tym bardziej, że funkcję prezesa Arki aż do czasu przedstawienia zarzutów korupcyjnych sprawował Jacek Milewski, wpływowy radny Gdyni, przedtem wicedyrektor GOSiR, zarządcy stadionu. Arka więc, jako klub starszy, bardziej utytułowany, posiadający kilkadziesiąt razy więcej kibiców, występowała na głównej murawie przy ul. Olimpijskiej, pięła się coraz wyżej, aż do ekstraklasy, na hitowe mecze z najlepszymi w Polsce drużynami, Wisłą Kraków, czy Legią Warszawa, przychodziły nadkomplety 15 tys. kibiców.
Mecze Bałtyku, grającego w IV lidze z tak egzotycznymi rywalami, jak np. Dąb Dębno, odwiedzało wtedy co najwyżej po stu fanów. Biało–niebiescy zresztą nie grali w ogóle na głównej murawie przy ul. Olimpijskiej, bo nie mieli nawet pozwolenia na organizowanie imprez masowych. Ich mecze fani obserwowali na bocznej płycie, na której Arka miała zwyczaj co najwyżej grać sparingi i trenować.

Tendencja ta zaczęła się jednak nieco odwracać ponad dwa lata temu, gdy Bałtyk wzmocnił się organizacyjnie. Efektem tego był zeszłoroczny awans do drugiej ligi, na centralny szczebel rozgrywek. Niewiele zresztą brakowało, aby klub dwa sezony temu kupił miejsce od razu na zapleczu ekstraklasy, po fuzji Groclinu Grodzisk Wielkopolski z Polonią Warszawa zwolniła się bowiem pierwszoligowa licencja, a zarząd biało–niebieskich podjął rozmowy w tej sprawie z biznesmenami Zbigniewem Drzymałą i Józefem Wojciechowskim. Ostatecznie jednak do transakcji nie doszło.

- Fortuna jednak kołem się toczy – mówi Konrad, jeden z kibiców Bałtyku. – Nasi działacze deklarują, że klub rośnie w siłę i stworzony jest do wyższych celów, niż II liga. Wierzę, że zagramy jeszcze kiedyś z Arką w ekstraklasie, a i na naszych meczach na ul. Olimpijskiej pojawiać będzie się kilkanaście tysięcy fanów. Jak za starych, dobrych czasów.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto