Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy DiRT Showdown - zręcznościówka z elementami demolki. Recenzja gry

Sylwia Zimowska/giernik.pl
Nowy DiRT zagrał troszeczkę na nosie fanom serii i dokonał zwrotu o 180 stopni. I to taką typowo odmóżdżającą – bez rozbudowanego trybu kariery i bez jakiejkolwiek fabuły. Po prostu: ready, steady – go! I moim zdaniem, na tym polu rozrywki – czystej, skupiającej się na rozwalaniu przeciwników i wykonywaniu tricków niczym w wyzwaniach Gymkhana – Mistrzowie Kodu nie zawiedli. Co nie znaczy, że DiRT Showdown to produkt absolutnie doskonały i godny polecenia każdemu.

Pierwszego zgrzytu doświadczyłam już w momencie tworzenia profilu kierowcy. Po podaniu nicka i wybraniu poziomu trudności chciałam rzecz jasna zintegrować profil z kontem YouTube, by nagrywać i publikować filmiki z jazdy - do czego sama gra bardzo zachęca. Za każdym razem wpisując dane wyskakiwała jednak informacja o braku możliwości znalezienia konta. Po kilkunastym wpisywaniu od nowa loginu i hasła w końcu z tego zrezygnowałam, przeczytawszy w sieci, że takie problemy „ się zdarzają”. Pan z supportu odpisał mi co prawda błyskawicznie, bym założyła nowe konto na YouTube, ale to też nie podziałało. Wybaczcie więc, że własnego gameplayu nie nagram, ale zwyczajnie nie miałam jak.

Showdown Tour – bo tak nazywa się tutaj tryb kariery stanowiący pierwszy z trybów zabawy- jest podzielony na 4 kategorie, które różnią się od siebie stopniem trudności. To swego rodzaju mistrzostwa, na które przypada po 13 konkurencji (w 12 rundach zbiera się określoną ilość punktów dających możliwość walki w 13-tej finałowej). Zaliczenie ostatniej odblokowuje dostęp do kolejnego poziomu. Innymi słowy – czekają na Was 52 różne zdania. Czas przejścia kariery jest zależny od powtarzania danego etapu i Waszych umiejętności, ale zważywszy na fakt, że zadania trwają około 4-5 minut to cała rozgrywka może wynieść minimalnie te 4 godzinki. I tu mam kolejną szpileczkę. Nie mam nic przeciwko szybkim zadaniom. Ale jeśli czas ich ładowania trwa ponad minutę to po pewnym czasie strasznie to męczy. Nie przejdziecie tej gry na jednym posiedzeniu. Ja po godzinie miałam już jej serdecznie dosyć i to nie dlatego, że grało się słabo, tylko dlatego, że czekanie na kolejną misję powodowało zbyt duże znużenie.

Na uznanie natomiast zasługują już same misje, które choć sprowadzają się do jednego – rozwalania karoserii naszych oponentów– to jednak są one na tyle urozmaicone, że powodują (przynajmniej w pierwszej godzinie) syndrom „jeszcze jednego questa” ;)

Ciąg dalszy recenzji tej gry przeczytasz na stronie GIERNIK.PL

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wiosenne problemy skórne. Jak sobie z nimi radzić?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto