Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowe porządki w Gdyni podzieliły radnych. Będą się do nich stosować?

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Nie milkną komentarze na temat przedstawionych w czwartek przez rzecznika gdyńskiego magistratu Joannę Grajter zasad współpracy między dziennikarzami a radnymi podczas sesji Rady Miasta. Część rajców popiera działania rzecznika, podkreślając, iż dzięki takim regulacjom na posiedzeniach rady zapanuje w końcu porządek. Inni jednak już zapowiedzieli, iż do opracowanego przez rzecznika regulaminu stosować się nie będą.

Główne zalecenia to zakaz samowolnego wchodzenia reporterów, fotoreporterów i kamerzystów na salę posiedzeń. Od środy wymagana jest asysta pracownika biura prasowego ratusza, który po wykonaniu zdjęć, czy nagrania, odprowadza też dziennikarzy na miejsca przeznaczone dla mediów. Dodatkowo kamerzyści czy fotoreporterzy przebywać mają na sali posiedzeń najkrócej, jak to tylko możliwe, aby nie zakłócać spokoju radnym.

Najwięcej kontrowersji budzi jednak zapis, zgodnie z którym wywiady z radnymi podczas sesji mają być umawiane także za pośrednictwem rzecznika. Ma to zapobiec wkraczaniu dziennikarzy na sesję w dowolnym momencie i zaczepianiu radnych z prośbą o wypowiedź, np. podczas ważnych głosowań.

- W głowie się nie mieści - grzmi radny Ireneusz Bekisz. - Rzecznik prasowy urzędu będzie mnie dyscyplinować? Pani Grajter jest urzędnikiem, a ja jestem radnym. Tak się składa, że to radni kontrolują pracę urzędu, a nie odwrotnie. Pierwszy raz słyszę, aby gdziekolwiek wprowadzono taką regulację, że wywiady radnych z dziennikarzami mają być umawiane przez rzecznika. Nie życzę sobie takiej sytuacji. Będę udzielał wywiady podczas sesji komu chcę i kiedy mam na to tylko ochotę.
Radny Andrzej Bień zwraca jednak uwagę, że ostatnio na sesjach rady w Gdyni zdarzyło się, że przewodniczący Stanisław Szwabski musiał przywoływać do porządku fotoreporterów.

Nękali radnych nachalnymi zdjęciami - mówi Bień. - Nowe regulacje nie są więc takie złe. Dla przykładu w Sejmie jest nie do pomyślenia, aby fotoreporter chodził sobie samowolnie po sali i przykładał aparat pod twarz marszałka Sejmu. Na sesji rady miasta też powinny obowiązywać cywilizowane zasady. Nic się przecież nikomu nie stanie, jak dziennikarz poprosi pracownika biura prasowego, aby wszedł na salę obrad i zapytał radnego o możliwość udzielenia wywiadu. Bo nikt przecież nie neguje, że przedstawiciele mediów mają prawo w ten sposób relacjonować obrady. Chociaż muszę przyznać, że dziennikarze, pytający się mnie podczas sesji o wywiad, nigdy mi nie przeszkadzali.

Jak dowiedzieliśmy się od Stanisława Szwabskiego, nowe uregulowania nie wynikły z jego inicjatywy. Radni nie zgłaszali mu też postulatu, aby w ten sposób zorganizować ich współpracę z dziennikarzami.
- Aczkolwiek widziałem, że kilka razy z niesmakiem i zniecierpliwieniem reagowali na fotoreportera, wykonującego zdjęcia na sali obrad - mówi Szwabski. - Niektórym przedstawicielom mediów zaczęło ostatnio brakować kultury, stąd reakcja naszej pani rzecznik. Nie przeceniałbym jednak tej sytuacji, bo nigdy nie było aż tak poważnych incydentów, abym przez zachowanie dziennikarzy musiał np. przerywać sesję.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto