Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nikt nie chce sądzić byłego prezesa Stoczni Gdynia

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Janusz Szlanta, były prezes Stoczni Gdynia SA, do niedawna jeden z najbogatszych Polaków, powinien być sądzony w Gdańsku, a nie w Gdyni - tak uważają sędziowie gdyńskiego Sądu Rejonowego.

Janusz Szlanta, były prezes Stoczni Gdynia SA, do niedawna jeden z najbogatszych Polaków, powinien być sądzony w Gdańsku, a nie w Gdyni - tak uważają sędziowie gdyńskiego Sądu Rejonowego.

Wniosek o przeniesienie procesu już wysłali do Sądu Apelacyjnego, który podejmuje decyzje w podobnych przypadkach.
Mimo że akt oskarżenia przeciwko Szlancie i jego zastępcom - Andrzejowi B. i Hubertowi K. - wpłynął do sądu w Gdyni dokładnie miesiąc temu, nadal nie wiadomo, gdzie i kiedy będzie sądzona cała trójka. Sprawa rozstrzygnie się w ciągu najbliższych tygodni.

- Chcemy ten proces przenieść do Sądu Okręgowego, bo to jest sprawa wyjątkowa - uważa sędzia Monika Szeleźniak, która miałaby sądzić Szlantę przed Sądem Rejonowym w Gdyni. - Dlatego złożyłam stosowny wniosek do Sądu Apelacyjnego. To poważna afera gospodarcza, straty są wielkie, dokumentacja wielotomowa. Sąd Okręgowy ma lepsze możliwości, aby właściwie ocenić skomplikowaną dowodowo sprawę. Do tego proces cieszy się wyjątkowym zainteresowaniem mediów. Podobny zabieg zastosował warszawski sąd w przypadku tzw. afery Rywina.

Gdyńscy sędziowie dodają, że nie jest wykluczone, iż potyczkę z wymiarem sprawiedliwości swojego byłego szefa będzie chciał obejrzeć tłum stoczniowców. W Sądzie Rejonowym w Gdyni nie ma sali, która mogłaby pomieścić liczną publiczność.
Janusz Szlanta razem z dwoma byłymi wiceprezesami oskarżony został przez gdańską Prokuraturę Apelacyjną o spowodowanie strat w stoczni w wysokości co najmniej 31 mln zł. Grozi mu kara do 10 lat więzienia.

W Gdyni nie chcą prowadzić procesu przeciwko niemu, w Gdańsku też się do tego nie palą, ale jak będzie trzeba, to go osądzą. Tak wygląda obecnie sytuacja Janusza Szlanty, byłego prezesa Stoczni Gdynia SA oraz dwóch podległych mu wiceprezesów. Sędziowie gdyńskiego Sądu Rejonowego, do którego wpłynął akt oskarżenia, uważają, że istnieją poważne przesłanki, aby proces toczył się przed gdańskim Sądem Okręgowym. O wszystkim jednak i tak zdecyduje... Sąd Apelacyjny.

- Co ja mogę powiedzieć? Nikt nie lubi dodatkowej pracy, ale jak nam każą przeprowadzić ten proces, to, oczywiście, to zrobimy - komentuje sytuację Wojciech Andruszkiewicz, wiceprezes Sądu Okręgowego w Gdańsku.

- Nie możemy się takiej decyzji sprzeciwić. Choć z drugiej strony wiem, że Sąd Apelacyjny, rozpatrując wnioski o przeniesienie procesu, bada je niezwykle drobiazgowo. Uwzględniany jest niewielki ich procent, bo tego typu praktyki, choć, oczywiście, prawo na nie zezwala, są w pewnym sensie złamaniem podstawowej zasady właściwości terytorialnej sądów.

Jednym z powodów, dla którego proces Szlanty miałby zostać przeniesiony, jest jego skomplikowany charakter. Sędziowie nie ukrywają, że postępowanie będzie zapewne długotrwałe. Bo były prezes SG, który na wieść, że jest poszukiwany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego, sam zgłosił się do prokuratury i złożył wielogodzinne wyjaśnienia, nie przyznał się jednak do winy. Istnieją poważne rozbieżności pomiędzy stanowiskiem jego a prokuratury, i sąd będzie musiał to właściwie ocenić. Tymczasem sędziowie Sądu Okręgowego uchodzą za bardziej doświadczonych od swoich kolegów z sądów rejonowych.

- To prawda, że sędziowie z ,okręgówki" mogą mieć opinię bardziej rutynowanych, bo każdy, zanim trafi tu, musi najpierw popracować w Sądzie Rejonowym - przyznaje Wojciech Andruszkiewicz. - Mają więc na koncie więcej spraw. Według mnie jednak, nie powinien to być decydujący argument. Skoro ustawodawca zdecydował, że tzw. sprawy gospodarcze mogą być właściwie ocenione przez sądy rejonowe, nie widzę powodów, aby podważać to stanowisko.

- Sprawy gospodarcze często są bardziej skomplikowane dowodowo, niż zabójstwa - uważa Monika Szeleźniak, sędzia z Gdyni. - Tymczasem wszystkie akty oskarżenia o zabójstwo z zasady kierowane są do Sądu Okręgowego.
Sędziowie z Gdyni nie wiedzą na razie, co się stanie, gdy Sąd Apelacyjny odrzuci wniosek o przeniesienie procesu oraz, czy w Sądzie Rejonowym znajdzie się sala, gdzie pomieszczą się wszyscy widzowie i dziennikarze.

Próbowaliśmy spytać o to wczoraj władze gdyńskiego sądu. Były jednak wyjątkowo tajemnicze.

- Nie potrafię tego tematu w żaden sposób skomentować - usłyszeliśmy od Jolanty Gelner, wiceprezesa Sądu Rejonowego w Gdyni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto