Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nadal trwają poszukiwania zaginionego spadochroniarza

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
GDYNIA. Mimo szeroko zakrojonej akcji poszukiwawczej prowadzonej nieprzerwanie od wtorkowego wieczoru, nie udało się odnaleźć komandosa z elitarnej jednostki sił specjalnych GROM, który wpadł do wody, wykonując skoki ...

GDYNIA. Mimo szeroko zakrojonej akcji poszukiwawczej prowadzonej nieprzerwanie od wtorkowego wieczoru, nie udało się odnaleźć komandosa z elitarnej jednostki sił specjalnych GROM, który wpadł do wody, wykonując skoki spadochronowe na lotnisku w Gdyni Babich Dołach. Zdaniem ratowników praktycznie nie ma już szans, aby żołnierz mógł przeżyć. W momencie, gdy wraz z podmuchami silnego wiatru wpadł do Zatoki Puckiej nieopodal lotniska, temperatura wody wynosiła około 10 stopni Celsjusza. Człowiek w takich warunkach jest w stanie wytrzymać najwyżej kilka godzin, tymczasem minęło już ich kilkadziesiąt.
- Akcję prowadzimy jednak nadal - mówi por. Bartosz Zajda z Biura Prasowego Marynarki Wojennej RP.

Relacja z wczorajszego dnia

Według Bartosza Zajdy z Biura Prasowego Marynarki Wojennej, przyczyną wypadku był najprawdopodobniej silny wiatr.

- Rozpętała się nagle burza i spadochroniarzy zniosło z okolic lotniska nad morze - mówi Wojciech Czulecki, świadek zdarzenia.
Mimo upływu wielu godzin ratownicy nie tracą nadziei.
- Zaginiony to świetnie wyszkolony komandos i w tym upatrujemy szansy na odnaleziono go żywego - powiedział nam jeden z żołnierzy.

Na morzu krążą okręty i pontony, po brzegu krzątają się żołnierze. W powietrzu kołuje śmigłowiec. Na całej plaży w okolicach Gdyni Babich Dołów akcji przygląda się kilkudziesięciu gapiów, głównie dzieci.
- Co tu się we wtorek wieczorem działo, pół dzielnicy się zbiegło - mówi z przejęciem 16-letni Marcin Biegajski. - Siedziałem na ławce i obserwowałem spadochroniarzy. Nagle rozpętała się burza i trzech z nich targniętych silnymi podmuchami wiatru wpadło do morza. Dwóch wyłowiły niemal natychmiast pontony i nadlatujące śmigłowce. Zrobiło się ciemno, trzeciego nie zdołali wyciągnąć. Rano nie było już po nim śladu.
- Akcja ratownicza trwa i szukać będziemy do wyczerpania naszych środków i możliwości - twierdzi por. mar. Bartosz Zajda z Biura Prasowego Marynarki Wojennej RP. - W takich wypadkach nigdy nie można spekulować na temat szans jej powodzenia.

Zaginiony żołnierz to komandos z elitarnej formacji Grom, chluby polskiej armii, stacjonującej nieopodal Warszawy. Przebywał wraz z kolegami w Trójmieście na rutynowych ćwiczeniach. W jego macierzystej jednostce nikt jednak nie chce komentować wtorkowego wypadku.
- Informacji może udzielać jedynie Ministerstwo Obrony Narodowej - usłyszeliśmy wczoraj, dzwoniąc do Gromu.

- To żołnierz jednostki specjalnej, nie ujawniamy jego wieku, nazwiska, ani nawet stopnia służbowego - mówi Artur Weber z biura prasowego MON. - Nie mogę też zdradzić, dlaczego Grom ćwiczył akurat w Trójmieście. Przypuszczam, że nikt nie jest w stanie panu tego powiedzieć. W tej chwili za wcześnie jest też, aby mówić o przyczynach wypadku i oceniać, czy zawinił człowiek, sprzęt, czy też może doszło do jakichkolwiek zaniedbań. Nie wykluczamy, że Ministerstwo Obrony Narodowej powoła specjalną komisję, aby to ustalić. Teraz jednak należy skupić się na akcji ratowniczej i dopóki ona trwa, nie można niczego przesądzać.
Przyczyny wypadku najprawdopodobniej zbadają wojskowi prokuratorzy.

- Na razie nie prowadzimy żadnych czynności w związku z tym zdarzeniem, bo trwa jeszcze akcja ratownicza - mówi komandor ppor. Zbigniew Woźniak, zastępca szefa Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Gdyni. - Jeśli jednak okaże się, że ten wypadek zakończył się tragicznie, czego nie można wykluczyć, zostanie wszczęte śledztwo odnośnie przyczyn katastrofy.

kmdr ppor. Janusz Walczak, rzecznik Marynarki Wojennej RP
- Użyliśmy wszystkich sił ratowniczych, które mieliśmy do dyspozycji. W akcję poszukiwawczą zaangażowanych jest około trzystu, czterystu osób, głównie śmigłowce i pontony. W rejonie poszukiwań nie ma silnego wiatru, ale jest szaro, co ogranicza nieco widoczność na powierzchni wody.

płk Eugeniusz Mleczak, Ministerstwo Obrony Narodowej
- Żołnierze Gromu są znakomicie wyszkoleni, to jedna z naszych najlepszych jednostek, formacja sił specjalnych. Wypadki w trakcie ćwiczeń na poligonie jednak zdarzają się i nigdy nie można ich wykluczyć. To, czy zostały zachowane wszelkie procedury bezpieczeństwa, wyjaśni prokuratura.

Powietrzne wypadki
- MARZEC 1995 - W trakcie ćwiczeń Tatra 1995 r. koło Krakowa skaczący ze spadochronem komandos spadł na ziemię. Mężczyzna przeżył, ale doznał poważnych obrażeń kręgosłupa.
-CZERWIEC 1999 - Jadwiga Ch. i Krzysztof B., członkowie aeroklubu ze Szczytna, skacząc ze spadochronem, wylądowali na drzewach na lotnisku w Królewie Malborskim. Ściągnięto ich po dwóch godzinach, nie odnieśli poważniejszych obrażeń. Przyczyną wypadku był silny wiatr.
-SIERPIEŃ 1999 - Na oczach rodziny i grupy widzów, 36-letni Ireneusz P., spadochroniarz, spadł na ziemię i zginął na Górze Chrobrego, na krańcach Elbląga. Będąc na wysokości 10-12 metrów, odpadł od sprzętu.
-WRZESIEŃ 1999 - 34-letni Artur Kuchta, spadochronowy mistrz Polski w akrobacjach zespołowych, zginął w trakcie pokazów lotniczych w Gliwicach, w czasie festynu na stadionie Piast. Nie otworzył się jego spadochron.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto