Specjaliści szacują bowiem, że liczba kotów żyjących na ulicach w przyszłych latach wzrośnie na tyle, że trzeba będzie budować kolejne schronisko. Gdyńscy włodarze odpierają te zarzuty i tłumaczą, że kwestia funduszy w tej puli jest elastyczna.
Dotychczas bowiem miasto przeznaczało 20 tysięcy złotych, w przyszłym roku decyzją urzędników będzie to już 17 tys. zł - tyle wynosi pula miejskiego przetargu na ten cel. Działacze na rzecz ochrony praw zwierząt zaznaczają, że choć trzy tysiące może nie wydawać się znaczącą kwotą, to oznaczać będzie nawet kilkadziesiąt zwierząt więcej, które będą mogły dalej się rozmnażać.
- Jak, będąc urzędnikiem gminy, co roku topić więcej pieniędzy? Obcinać fundusze na kastrację wolnobytujących kotów - mówi Marta Lichnerowicz, prezes Fundacji Dobrych Zwierząt. - Za chwilę przy tej polityce miasto będzie musiało zbudować kolejne dwa schroniska. Gdzie tu sens?! Czy naprawdę nikt nie rozumie, że przy takim systemie za najdalej pięć lat w Gdyni może dojść do takiej sytuacji, jaka jest obecnie Ukrainie czy w Rumunii, gdzie bezdomnych zwierząt jest tyle, że władze nakazały je zabijać?!
Przeczytaj: Ciapkowo w Gdyni. Schronisko dla bezdomnych zwierząt szykuje się do remontu [ZDJĘCIA]
Co więcej, działacze Fundacji Dobrych Zwierząt wskazują, że część pieniędzy przeznaczonych na sterylizację i kastrację wolnobytujących kotów jest marnowanych. - W Gdyni nie nacina się uszu zwierzętom po takim zabiegu, mimo że takie są zalecenia Głównego Inspektora Weterynarii. Tym sposobem jedna kotka może trafić do weterynarza w celu sterylizacji nawet kilka razy - wskazuje Marta Lichnerowicz.
Gdyńscy włodarze nie zgadzają się z zarzutami działaczy Fundacji Dobrych Zwierząt. Zaznaczają, że wysokość środków na sterylizację i kastrację bezdomnych zwierząt przeznaczają w zależności od możliwości miasta i potrzeb.
- Na razie zaoferowaliśmy kwotę mniejszą niż w ubiegłym roku, ale w ciągu najbliższego roku będziemy mieć możliwość zwiększenia tej kwoty. Budżet Wydziału Środowiska jest specyficzny, zmienia się w ciągu roku. Zwykle na plus, bo tam są środki pochodzące m.in. z opłat środowiskowych - mówi wiceprezydent Gdyni Michał Guć.
Urzędnicy twierdzą również, że nie bagatelizują problemu, jak zarzucają im to działacze FDZ.
- Podnoszenie kotów do wielokrotnej potęgi daje imponujące liczby. To są zabawy, nie da się tego w ten sposób wymiernie policzyć - kontynuuje Michał Guć, wiceprezydent Gdyni. - Zleciliśmy już analizę, która ma dać odpowiedź, czy nasze działania przynoszą zamierzony skutek. Do tej pory w Gdyni jakoś nie było znacznego wzrostu liczby wolnobytujących zwierząt.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?