Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mimo protestów mieszkańców i apeli opozycji radni Samorządności zdecydowali o rekordowo wysokiej podwyżce za wywóz śmieci ZDJĘCIA

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
archiwum Polska Press
Nie pomogły głosy oburzenia ze strony mieszkańców i protesty opozycji. Radni Samorządności prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka zaakceptowali dziś szokująco wysoką podwyżkę za wywóz odpadów w mieście.

Na skutek takiej decyzji stawki za odbieranie śmieci od przyszłego roku wzrosną w Gdyni średnio aż o 140 procent. To jedna z rekordowych podwyżek w skali całego kraju. Dla przykładu, właściciele nieruchomości o powierzchni powyżej 80 m kw., którzy dziś uiszczają opłatę w przypadku segregowania śmieci 37 zł za miesiąc, od nowego roku wysupłać będą musieli z portfela 90 zł.

Zobacz także: Komunikat władz Gdyni w sprawie podwyżki cen od 2020 roku za wywóz odpadów

W imieniu Samorządności wprowadzenie drastycznie wyższych stawek rekomendował Michał Guć, wiceprezydent Gdyni ds. innowacji. Jeden z najbliższych współpracowników Wojciecha Szczurka przez pół godziny z okładem tłumaczył, dlaczego tak olbrzymia podwyżka jest koniecznością.

- To trudna uchwała, a jej skutki będą dotkliwe dla mieszkańców - przyznał Michał Guć. - Rozwiązania, które ją wymuszają, zostały jednak narzucone nam odgórnie i dotyczą wszystkich samorządów.

Michał Guć przypomniał, że od kiedy parlament zdecydował o przerzuceniu na gminy obowiązku organizowania systemu gospodarowania odpadami, regulacje rządowe w tym względzie generują z roku na rok coraz wyższe koszty. Dla przykładu jest to zakaz składowania frakcji energetycznej, czy wymuszenie, aby firmy wywożące odpady używały do tego celu elektromobilnych pojazdów. Dodatkowo opłata środowiskowa, wprowadzona przez rząd, wzrosła od 2015 roku ze 120 zł do 270 zł.

Argumenty te nie przekonały jednak opozycyjnych radnych Gdyni, którzy głosowali przeciwko nowym regulacjom. Tadeusz Szemiot (Koalicja Obywatelska), jeszcze przed sesją prosił o zdjęcie z porządku obrad projektu uchwały, dotyczącego podwyżki. Jak podkreślił, wniesiony został w trybie siedmiodniowym, stąd nie został poddany należytej dyskusji podczas komisji Rady Miasta Gdyni. Zdaniem Tadeusza Szemiota do nowych regulacji nie mieli też szans ustosunkować się mieszkańcy.

Czytaj także: Miasto chce pieniędzy za dodatkowe pojemniki na śmieci. Mieszkańcy Gdyni protestują

Wniosek ten nie spotkał się z akceptacją Samorządności. Michał Guć powiedział, że każdy miesiąc zwłoki we wprowadzeniu podwyższonych opłat kosztowałby budżet Gdyni 4 mln zł.

W trakcie dyskusji przeciwnicy nowych regulacji punktowali liczne, absurdalne ich zdaniem zapisy projektu uchwały, powodujące wzrost opłat dla mieszkańców. Poseł Marek Rutka, który pofatygował się na dzisiejszą sesję gdyńskich radnych, zwrócił uwagę, że stawki powinny być naliczane nie od powierzchni mieszkania, ale od ilości zużywanej wody w lokalu. Jego zdaniem system obowiązujący w Gdyni dyskryminuje starsze, samotne osoby.

- W takim samym, stosunkowo niewielkim lokalu, może mieszkać tylko emerytka, albo wynajmować je sześciu robotników - mówił Marek Rutka. - W Gdyni płacą tyle samo.

Poseł Rutka sugerował też, że wysokie opłaty za wywóz śmieci są efektem wieloletnich zaniedbań gdyńskiego samorządu w kwestii uporządkowania systemu gospodarowania odpadami, w tym braku spalarni.

Koalicja Obywatelska proponowała, aby stawki obniżyć o 16 procent. Jej radni zawnioskowali, żeby z systemu wyłączyć m.in. koszt opróżniania koszy ulicznych i nie przerzucać go na mieszkańców, tylko finansować z budżetu miasta.

- Przed wprowadzeniem systemu, kiedy prywatnie zamawiałem usługę wywozu śmieci, kosze uliczne były przecież opróżniane i za to nie płaciłem - mówił Tadeusz Szemiot.

- Dlaczego mieszkańcy mają płacić nawet za opróżnianie koszy przy plaży? - wtórował mu Krzysztof Chachulski. - Przecież tam żaden gdynianin nie mieszka.

O rozsądek we wprowadzaniu tak wysokich opłat apelował też radny Marek Dudziński (Prawo i Sprawiedliwość).

- Ceny muszą wzrosnąć, ale nie aż tak bardzo - mówił Marek Dudziński. - Część kosztów, jak dla przykładu wynagrodzenia dla urzędników z Zarządu Dróg i Zieleni, nie powinna być przerzucana na mieszkańców, tylko finansowana z budżetu gminy.

W trakcie dyskusji padły też propozycje, aby Gdynia rozważyła wprowadzenie modelu znanego z niektórych państw Europy Zachodniej, do którego przymierzają się już także niektóre, polskie gminy. Chodzi o samodzielne wywożenie śmieci przy użyciu służb komunalnych, zamiast zlecania tego zadania zewnętrznym firmom. Jak na razie samorządowcy podjęli taką decyzję, jednak dotyczy ona nie odbierania śmieci, tylko organizowania odśnieżania miasta.

Przypomnijmy, że głosy oburzenia przeciwko drastycznej podwyżce cen za wywożenie odpadów rosną w Gdyni już od tygodnia, kiedy to w ubiegłą środę politycy rządzącej miastem Samorządności ogłosili zamiar drakońskiego podniesienia stawek. W naszej redakcji odebraliśmy w tej sprawie rekordową w ostatnich miesiącach liczbę kilkudziesięciu interwencji.

- Jak to możliwe, że kilka lat temu płaciłem kilka złotych za wywóz odpadów, i to niesegregowanych, które dodatkowo były częściej odbierane, a teraz narzucona zostanie mi stawka 63 zł? - pytał pan Dominik, mieszkaniec Karwin. - Koszty wzrosły aż tak bardzo? To niemożliwe! Nie mogę się z tym pogodzić. Ktoś zarabia naszym kosztem. Cwaniacy śmieją nam się w twarz, tłumacząc, że inaczej być nie może!

Urzędnicy zarzekają się jednak, że na wywozie śmieci samorząd nie zarabia ani złotówki. Winą za podwyżkę obarczają przede wszystkim, jak już wspomnieliśmy, regulacje rządowe.

Od Artura Dziambora, gdyńskiego posła z ramienia Konfederacji, usłyszeliśmy, że już kilka lat temu było do przewidzenia, iż dojdzie do takich podwyżek.

- Mówiliśmy o tym jako Kongres Nowej Prawicy, ale nikt nas nie słuchał – podkreśla Artur Dziambor. - To mieszkaniec, a nie urzędnik powinien decydować, kto wywozi jego śmieci. Obecny system sprzyja monopolom i zmowom cenowym. Wie o tym doskonale rząd, wiedzą też samorządy, w których od lat siedzą ci sami ludzie. Kiedy zmieniano system, zdawali sobie sprawę, jak to się skończy. Zwykły obywatel niestety jednak nic z tym nie może zrobić. Ma cierpieć i płacić.

Artur Dziambor dodaje, że kilka lat temu, kiedy decydowano, aby to samorządy podpisywały w imieniu mieszkańców umowy na wywóz śmieci, w Gdyni prosperowały tylko dwie duże firmy, odbierające odpady.

- Wiadomo było, że istnieje zagrożenie, iż zmonopolizują rynek i zaczną narzucać stawki – mówi Artur Dziambor. - To wszystko nie powinno tak wyglądać. Tak to już jest, jak urzędnicy za nasze pieniądze organizują nam życie. Dlaczego dla przykładu sam nie mogę zawieźć tych śmieci na wysypisko? Segreguję odpady, dysponuję samochodem dostawczym, mieszkam też w Cisowej, więc do Ekodoliny mam niedaleko. Mógłbym na własną rękę wywozić śmieci, gdyby tylko istniała taka możliwość i urzędnicy nie mieliby z tym żadnego „problemu”. Ten sektor powinien być zdecydowanie sprywatyzowany.

Nasi rozmówcy dodają, że gdyby do wywozu śmieci zostały dopuszczone też małe, rodzinne firmy, a rynek został rozproszony, panowałaby na nim konkurencja, korzystna dla klientów. Obecnie zostały na nim tylko duże firmy, na których usługi samorządowcy są skazani.

- Dla przykładu założycielem i prezesem jednego z takich gigantów w naszym mieście jest były radny Gdyni - mówi jeden z naszych rozmówców, pragnący zachować anonimowość. - O czym my więc mówimy? Skąd możemy mieć pewność, że o cenie wywozu odpadów decydują dobre intencje urzędników, a nie jakieś powiązania towarzyskie? Ten system trzeba jak najszybciej zmienić. Gdybym sam decydował, kto ode mnie odbiera śmieci, sytuacja byłaby klarowna.

Artur Dziambor mówi, że temat podwyżek cen za wywóz śmieci stał się już ogólnopolski, gdyż dotkliwy ich wzrost następuje także w Warszawie.

- My jako Konfederacja zajmiemy się tą kwestią i będziemy proponować zmiany, aby powróciła normalność – deklaruje Artur Dziambor. - Jednak żeby wprowadzenie korekt było realne, potrzebna jest też wola polityczna innych partii, na którą – szczerze mówiąc – nie liczę.

Przypomnijmy też, że to nie pierwsze, poważne kontrowersje w Gdyni, od kiedy samorządowcy przejęli od mieszkańców obowiązek organizowania systemu gospodarowania odpadami. Według lokatorów licznych osiedli w mieście, a także prezesów spółdzielni mieszkaniowych i zarządców nieruchomości, urzędnicy od samego już początku nie radzili sobie z obowiązkiem, nałożonym przez ustawodawcę. Pisaliśmy o tym w styczniu 2015 roku. Do naszej redakcji napłynęło wówczas mnóstwo interwencji, bo choć ceny za wywóz śmieci wzrosły, to wynajęte przez miasto firmy odbierały je zbyt rzadko. W efekcie standardowym widokiem na gdyńskich osiedlach stały się przepełnione pergole śmietnikowe, wokół których unosił się smród, a także odpady, walające się po ulicy.

- Kiedy sam miałem podpisaną umowę z firmą wywożącą śmieci, pojemników mieliśmy trzy razy mniej, płaciliśmy za ich opróżnianie połowę tego co miasto, a było czysto – mówił wówczas Ireneusz Bekisz, prezes Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej w Gdyni. - Co ciekawe, odbiorca odpadów był ten sam, Sanipor. Opłacało im się za 9 zł miesięcznie od mieszkania przyjeżdżać na Dąbrówkę trzy razy w tygodniu i opróżniać pojemniki. Miasto podpisało taką umowę z Saniporem, iż odbierają odpady zmieszane tylko dwa razy w tygodniu, zdecydowanie za rzadko.

Na skutek dzisiejszej decyzji radnych Samorządności prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka za wywóz segregowanych śmieci właściciele lokali o powierzchni do 45 m kw. zapłacą od przyszłego roku 37 zł (obecnie 16 zł), a posiadacze nieruchomości od 45 m kw. do 60 m kw. 63 zł (obecnie 26 zł). W przypadku lokali od 60 m kw. do 80 m kw. opłata rośnie z 30 zł do 73 zł. Posiadacze nieruchomości o powierzchni powyżej 80 m kw. zapłacą natomiast 90 zł (obecnie 37 zł).

Czytaj także: Śmieci w Gdyni walają się po ulicy. Zarządcy nieruchomości winią za to urzędników Ratusza

Warto dodać, że w zdecydowanej większości dużych, polskich miast samorządy znacznie lepiej poradziły sobie z dostosowaniem się do nowych regulacji i podwyżkom daleko jest tam do zaakceptowanego przez Samorządność prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka wzrostu aż o 140 procent. Dla przykładu w Katowicach stawka wzrosnąć ma z 14 zł do 21,3 zł od osoby. W Łodzi cena rośnie z 13 do 24 zł od osoby. W Opolu z 13 zł do do 19 zł od osoby, w Tarnobrzegu z 9 zł do 18 zł od osoby, w Rybniku z 11 zł do 22 zł od osoby, a w sąsiednim Gdańsku z 44 groszy do 88 groszy za metr kwadratowy mieszkania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto