Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marcin Dubieniecki zaszkodził Arce Gdynia? Medialna farsa wokół klubu

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Jeden mało wiarygodny wpis w sieci, a mnóstwo zamieszania i poważnie nadszarpnięty wizerunek Arki Gdynia - tak streścić można medialną farsę, jaka rozegrała się w ostatnich trzech dniach w internecie.

Gdański adwokat, podejrzany o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, przedstawił się jako współwłaściciel gdyńskiego klubu. Działacze Arki Gdynia dementują, ale wielki niesmak pozostał.

Kabaretowy spektakl rozpoczął się w niedzielę. Wtedy to gdański adwokat Marcin Dubieniecki, znany nie tylko jako były mąż Marty Kaczyńskiej, córki tragicznie zmarłych Lecha i Marii Kaczyńskich, lecz również jako Marcin D., czyli osoba, która zdaniem prokuratury kierowała zorganizowaną grupą przestępczą, zamieścił wpis na Twitterze, że od poniedziałku zostaje oficjalnie współwłaścicielem Arki Gdynia.

„Liczę na konstruktywną współpracę z obecnym zarządem i akcjonariuszami” - napisał Dubieniecki.

Następnie dziennikarze licznych portali internetowych, jeden po drugim, zaczęli przepisywać niesprawdzoną wiadomość, bez jakiejkolwiek próby jej weryfikacji. W myśl słynnego powiedzenia hitlerowskiego ministra propagandy Josepha Goebbelsa, że kłamstwo, powtórzone tysiąc razy, staje się prawdą, kibice Arki Gdynia, czytając te rewelacje, zamarli. Wielu z nich uwierzyło, że od teraz w klubie będzie rządzić, dzielić i współdecydować osoba, zamieszana zdaniem prokuratury w wyłudzenie aż 13 mln zł z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, która ponad rok spędziła w areszcie, a w konsekwencji nieuchronnie zbliżającego się procesu trafić może za kratki na kolejne niemal 9 lat.

Rozpętała się burza_. „Pcha się tam, gdzie nikt go nie chce”, „Łapy precz od Arki, niech najpierw odda pieniądze niepełnosprawnym” _to jedne z najłagodniejszych komentarzy, jakie pojawiały się w sieci.

Co prawda Dubieniecki już w poniedziałek zaczął pokrętnie wycofywać się ze swoich dziwnych deklaracji, twierdząc m.in., że to nie on, lecz „fundusz inwestycyjny, któremu doradza”, przejął akcję Arki, oraz, że _„nie będzie miał wpływu na decyzje w klubie”, _jednak mleko już się rozlało. Mało kto prostował pojawiające się wcześniej informacje, więc w końcu postanowił zareagować prawdziwy, większościowy właściciel gdyńskiej Arki i jej działacze. Dominik Midak, który w lipcu tego roku kupił pakiet kontrolny ponad 60 proc. akcji klubu, oświadczył, że Dubieniecki nie jest jego partnerem biznesowym.

- Jako właściciel większościowy klubu zapewniam, że nie przewiduję żadnych zmian w bieżącym funkcjonowaniu Arki - dodał Midak.

Z kolei rzecznik Arki Tomasz Rybiński zaprzeczył, aby do klubu wpłynął jakikolwiek dokument, potwierdzający zmiany własnościowe, o których wspominał Dubieniecki.

Takiej reakcji trudno się dziwić, bo przekaz, płynący do sponsorów Arki, a także władz miasta, wspierających klub finansowo, po ujawnieniu rewelacji Dubienieckiego był fatalny. Jak mógłby się skończyć wariant współzarządzania klubem przez osobę podejrzaną o malwersacje finansowe, przekonali się już w Trójmieście kibice gdańskiego Stoczniowca. Kiedy tylko wyszło na jaw, że działaczom klubu zaczyna przyglądać się prokuratura, wycofali się sponsorzy, a drużyna, bijąca się wcześniej o medale mistrzostw Polski, upadła. Hokej w Gdańsku odbudować musieli jego fani.

Top sportowy: zobacz hity internetu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto