Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Magdalena Stysiak, atakująca reprezentacji Polski: Kiedy walczymy o swoje, pojawiają się nerwy i to jest normalne. Nikt nie jest robotem

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Magdalena Stysiak z numerem 9 na koszulce
Magdalena Stysiak z numerem 9 na koszulce Karolina Misztal
Rosła atakująca reprezentacji Polski Magdalena Stysiak nie kryła emocji po meczu Polska - Turcja w Ergo Arenie. W przegranym po tie-breaku spotkaniu zdobyła aż 31 punktów, przy skuteczności w ataku na poziomie 52 procent. Obiecała, że w dalszej części mistrzostw świata kibice ponownie będą oglądać waleczną reprezentację Polski.

Zagrałyście niesamowicie zacięte spotkanie z mocną Turcją. Czego zabrakło, aby wygrać po tie-breaku?
Zabrakło postawienia kropki nad "i" w tym piątym secie. Szkoda, bo brakowało kończących ataku i mówię tutaj także o swojej grze. To jakby troszkę smuci. Ale podnosimy głowę do góry, bo teraz jedziemy do Łodzi i tam będziemy walczyć. Wiemy, że z najlepszymi przeciwnikami chcemy walczyć i chcemy urywać sety, punkty i jesteśmy na to gotowe.

Jedna i druga drużyna miała o co walczyć w tym meczu. Turczynki się nie położyły. Co wam daje taki mecz?
Detale zadecydowały o tym, kto zajął miejsca w naszej grupie. Nie zwieszamy jednak głów.

Były nerwy w meczu z Turczynkami. Były przełomowe challenge. Mimo to stałyście cały czas na parkiecie, były uśmiechy. Widać było, że tworzycie grupę.
Pewnie, że tak. Atmosfera, która się tworzy na boisku jest naprawdę fajna. Jestem zadowolona, bo dobrze to wygląda. Przez te challenge się nakręcałyśmy. Śmiejemy się, że było 3-0 dla mnie. Raz mówię mu (trenerowi - przyp.), że był blok. Potem drugi i trzeci raz. A on nic. No kurczę. Nie gramy plażówki tutaj. Nie powinno być takich sytuacji, ale niestety, zdarzają się. Nikt nie jest robotem i ja to też rozumiem. Kiedy walczymy o swoje, pojawiają się nerwy i to jest normalne. I tyle.

Jak by pani podsumowała tę pierwszą fazę grupową?
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego, jak grałyśmy. Uważam, że zasłużyłyśmy na wyższe miejsce w grupie. Nikt przed turniejem nie zakładał, że Dominikana i Tajlandia będą walczyć tak, jak walczyły. Decydowały małe punkty. Nie ma jednak różnicy. Wychodzimy i gramy z najlepszymi.

Trener Stefano Lavarini był bardzo rozemocjonowany po tym meczu.
Na pewno, bo trener daje maksa od siebie. Widać, ze przeżył to spotkanie. Byłyśmy blisko, aby wygrać to spotkanie. Przy stanie 2:2 wierzyłyśmy w nasze siły. Tak jak powiedziałam, zabrakło ataków kończących i to było naszym przestojem.

Turczynki czymś was zaskoczyły?
Myślę, że nie. Spędziłyśmy dużo czasu, aby je rozpisać. Miałyśmy wiele spotkań z tym zespołem i znamy te dziewczyny, czy z reprezentacji, czy z rozgrywek ligowych. Myślę, że zagrały swoją, dobrą siatkówkę i wygrały minimalnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto