Końcowe fragmenty meczu w Gdyni:
Pięć lat temu Lotos Gdynia sięgnął po Puchar Polski oraz mistrzostwo kraju. Od tego momentu żaden inny zespół w kobiecej koszykówce nie zdobył podwójnej korony. Jeśli po puchar sięgał Lotos, to w lidze wygrywała Wisła i na odwrót.
- Chcemy wywalczyć Puchar Polski - zapowiadała na kilka dni przed startem rywalizacji Roneeka Hodges.
Amerykańska rzucająca walnie przyczyniła się do zdobycia trofeum. Imponowała wysoką skutecznością w pierwszej połowie meczu finałowego z CCC Polkowice. Po niespełna kwadransie gry miała na koncie aż 17 punktów, a gdynianki po dwóch kwartach prowadziły 43:28.
- Zawody przegraliśmy w pierwszej połowie - skwitował później Krzysztof Koziorowicz, trener polkowiczanek. - Gdynianki uzyskały znaczną przewagę pod tablicami. Prowadziły w zbiórkach 22:10 i ten element zadecydował o tym, że nie daliśmy rady. Później próbowaliśmy się bić. Zagraliśmy całkiem dobrze trzecią i czwartą kwartę, ale nie starczyło nam sił, aby pokonać Lotos. Może uda się to w przyszłości.
A ostatecznie koszykarki prowadzone przez trenera Jacka Winnickiego zebrały spod tablic 37 piłek. Aż 9 zbiórek zaliczyła Magdalena Leciejewska. 5 miała z kolei Ivana Matović. Serbska środkowa wzięła na swoje barki ciężar zdobywania punktów w drugiej części sobotniego meczu. W sumie zdobyła 20 "oczek", a po końcowej syrenie otrzymała nagrodę dla najbardziej wartościowej zawodniczki finałów Pucharu Polski.
- Zawsze jest miło, kiedy ludzie doceniają twoją pracę - przyznała kapitan Lotosu. - Oczywiście to nie byłoby możliwe bez koleżanek z zespołu.
Wielu kibiców było jednak zdania, że prawdziwy finał rozgrywek miał miejsce dzień wcześniej, kiedy to Lotos zmierzył się z Wisłą Can-Pack Kraków. Po niesamowitej końcówce dwoma punktami wygrały gdynianki. Wtedy wielki mecz zagrała Erin Phillips. Australijska koszykarka zdobyła 18 punktów, z czego trzy razy trafiała zza linii 6,25 metra. W sobotę nie była już tak skuteczna, ale wciąż zaskakiwała niespożytą energią.
A bodaj najbardziej po końcowym gwizdku cieszyły się Marta Jujka i Olivia Tomiałowicz. Młode koszykarki jako jedne z pierwszych zasiadły za kierownicą forda kugi - nagrody głównej dla triumfatorek Pucharu Polski.
- Kto zasłużył na pierwszą jazdę samochodem? Nie wiem. Trzeba zapytać prezesa. On zadecyduje - mówiła Matović.
Prezes Lotosu zadecydował szybko i w momencie, kiedy koszykarki odbierały trofeum pozował do zdjęć w nowiutkim aucie.
- Wydaje mi się, że w obu meczach emocjonowałem się tak samo - tłumaczył Mieczysław Krawczyk, sternik Lotosu. - W meczu z Wisłą emocje były wielkie i się nieco "wypaliłem", więc w finale trzeba było ochłonąć. We wtorek mamy All Star Game. To dla nas duże wyzwanie organizacyjne i stres związany z przyjazdem wielu znakomitych gości.
Prezes Krawczyk wierzy w to, że gdyńskim koszykarkom uda się w końcu przełamać swoiste fatum związane z tym, że jeden klub od lat nie może zdobyć podwójnej korony. A trener Jacek Winnicki "odfajkował" pierwsze z zadań, jakie miał wykonać w tym sezonie.
- Puchar jest w Gdyni i to był nasz cel - wyznał szkoleniowiec Lotosu. - Po wszelkiego rodzaju perturbacjach personalnych, od stycznia koncentrujemy się praktycznie na lidze. Udało nam się awansować do Top 16 Euroligi. Uważam to za duże nasze osiągnięcie. Chcieliśmy zdobyć puchar i tego dopięliśmy. Teraz jest czas, żeby trochę ochłonąć, bo we wtorek mamy mecz gwiazd Euroligi.
4 - tyle razy w historii, Puchar Polski trafiał do gdyńskiego Lotosu. Pierwszy raz było to w 2005 roku, a później kolejno w 2007 i 2008 roku.
Lotos Gdynia - CCC Polkowice 76:64 (22:15, 21:13, 15:23, 18:13)Lotos: Wright 6, Phillips 8 (1x3), Tomiałowicz 8 (2), Leciejewska 9, Matović 20 oraz Hodges 19 (3), Sosnowska 6 (1), Halvarsson 0, Jujka 0, Kaczmarska 0, Mukosiej 0, Urbaniak 0.
CCC: Bobbitt 3 (1), Jeziorna 9 (1), Trafimawa 13 (2), Mieloszyńska 7, Parker 2 oraz Carter 16, Babicka 6 (2), Pietrzak 5 (1), Bortelova 3 (1), Rozwadowska 0.
* * *
Koszykarki Lotosu Gdynia kolejny raz udowodniły, iż mają w tym sezonie patent na Wisłę Kraków. Gdynianki odniosły nad odwiecznym rywalem w walce o najwyższe laury w kobiecej koszykówce w Polsce trzecie z rzędu, prestiżowe zwycięstwo, pokonując krakowianki 69:67. Wiktoria została osiągnięta tym razem nie w lidze, lecz w półfinale Pucharu Polski, co oznacza, iż Lotos zapewnił sobie występ w dzisiejszym finale tych rozgrywek. O godz. 13.30 w hali przy ul. Kazimierza Górskiego zmierzy się z ekipą CCC Polkowice, która w swoim meczu półfinałowym pokonała KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski.
Zwycięstwo Lotosowi nie przyszło jednak tym razem łatwo, a walka przez zdecydowaną większość spotkania toczyła się "cios za cios". Mecz lepiej rozpoczęła Wisła, schodząc po pierwszej kwarcie z parkietu z pięciopunktową przewagą. Także do przerwy trzema punktami, 41:38, prowadziły krakowianki po "trójce" Marty Fernandez w ostatnich sekundach tej odsłony gry. Lotos przejął inicjatywę dopiero w drugiej połowie, głównie w efekcie coraz lepszej skuteczności w ataku ciemnoskórej Tanashy Wright. To właśnie ona, akcją penetracyjną, zakończoną punktami z faulem w końcówce trzeciej kwarty, wyprowadziła gospodynie na prowadzenie 54:50. Wisła jednak zdołała zerwać się do walki, a dzięki szalejącej na parkiecie Janell Burse, która zaczęła seryjnie zdobywać punkty dla "Białej Gwiazdy", przewaga krakowianek na dwie minuty przed końcowym gwizdkiem osiągnęła już cztery punkty. Na szczęście w kolejnej akcji szybko trafiła Oliwia Tomiałowicz, niwelując stratę Lotosu do 65:67, w odpowiedzi natomiast spudłowała eksgdynianka Ewelina Kobryn. To, co działo się w ostatnich sekundach, widzowie oglądali natomiast na stojąco. Najpierw Erin Philips o mało nie wyrwała piłki z rąk Burse, obie panie przy okazji ostro skoczyły sobie do oczu. Po chwili sędziowie zagwizdali wielce kontrowersyjny faul w ataku przy zbiórce Burse, a Philips wykorzystała sytuację, trafiając za trzy i wyprowadzając Lotos na prowadzenie 68:67. Krakowianki dobiła Wright, trafiając w końcówce osobistego, krótko po tym, jak arbitrzy zagwizdali Wiśle drugie z rzędu przewinienie w ofensywie. Po końcowej syrenie na trybunach zapanowała uzasadniona euforia.
Szkoda jedynie, że gorącą atmosferę tego koszykarskiego święta niepotrzebnie podsycili jeszcze niezdrowymi emocjami sędziowie, którzy nie mieli wczoraj - delikatnie to określając - dobrego dnia. Panowie z gwizdkami w bliźniaczo podobnych sytuacjach, według własnego widzimisię, gwizdali faule zawodniczkom, lub puszczali grę. Myląc się w obie strony, dodatkowo nie reagując na coraz gwałtowniejsze protesty trenerów i oficjeli, w tym wbieganie na plac gry, doprowadzili w końcówce niemalże do bójki między działaczami obu ekip.
Lotos Gdynia - Wisła Can Pack Kraków 69:67 (18:23, 20:18, 16:9, 15:17)
Lotos: Tanasha Wright 14, Erin Philips 18, Oliwia Tomiałowicz 4, Ivana Matovic 11, Magdalena Leciejewska 6, Marta Jujka 11, Roneeka Hodges 5, Louice Halvarsson, Claudia Sosnowska. Trener: Jacek Winnicki.
Wisła: Marta Fernandez 16, Katerina Zohnova, Ewelina Kobryn 13, Janell Burse 21, Paulina Pawlak, Izaine Castro Marques 7, Liron Cohen 2, Agnieszka Majewska 8, Anna Wielebnowska 2. Trener: Jose Ignacio Hernandez.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?