- To prawda, że koszty wymiany pism są bardzo duże, ale takie są realia. Są też wymierne efekty - w następstwie tego Komisja Europejska wycofała się z części swoich decyzji, co pozwoli zaoszczędzić co najmniej kilkanaście milionów złotych - tłumaczy wiceprezydent Gdyni Katarzyna Gruszecka-Spychała.
Spór o lotnisko w Kosakowie.
Spór gdyńskiego samorządu z Komisją Europejską sięga lutego 2014 roku. Wtedy to KE uznała, że 91,7 miliona złotych, jakie Gdynia wydała na ucywilnienie lotniska w Kosakowie, było niedozwoloną pomocą publiczną, dającą PL Gdynia-Kosakowo nienależną przewagę konkurencyjną przede wszystkim nad lotniskiem w Gdańsku, i nakazała ich zwrot do budżetu miasta.
Tyle tylko że pieniędzy tych jednak nie ma, wydano je między innymi na budowę terminala pasażerskiego, a Port Lotniczy Gdynia-Kosakowo nie jest w stanie ich oddać. Spółka ogłosiła więc upadłość i zarządzanie nią przejął syndyk.
W efekcie władze Gdyni skierowały sprawę do luksemburskiego sądu międzynarodowego. Ta jednak toczy się już od dwóch lat i końca jej nie widać. Ba, spór wciąż nie wyszedł nawet z fazy tak kosztownej dla samorządu wymiany pism procesowych - przez pierwsze dwa lata obsługi prawnej, prowadzonej przez renomowaną warszawską kancelarię, wydano z budżetu miasta blisko 770 milionów złotych. W tym roku będzie to ponad 400 tysięcy zł, więc kwota ta na koniec 2016 r. znacznie przekroczy milion.
Wymierny efekt wymiany pism procesowych jednak, jak mówi Katarzyna Gruszecka-Spychała, jest. Niewiele ponad roku temu Komisja Europejska wycofała się z części swojej decyzji dotyczącej systemów bezpieczeństwa lotniska.
- Jest to nie mniej niż trzynaście milionów złotych. Ta kwota jest już pewna, ale są spore szanse na kolejne korzystne dla nas decyzje i suma może sięgnąć nawet 21 milionów złotych - mówi wiceprezydent Gdyni. - Do ostatecznych rozstrzygnięć jest już dużo bliżej niż dalej. Myślę, że jest to kwestia kilku najbliższych miesięcy - dodaje Katarzyna Gruszecka-Spychała.
Tak długo trwające wymienianie się pismami procesowymi to jednak specyfika europejskiego prawodawstwa. Nie ma żadnej daty granicznej wydania orzeczenia w tej sprawie, więc luksemburscy sędziowie nie muszą się spieszyć. I tego nie robią. Zresztą gdy procedura wymiany pism dobiegnie końca, dojdzie do fazy ustnej. Ta też będzie z pewnością trwać przez długi okres. Tymczasem, dopóki nie zapadną ostateczne rozstrzygnięcia, nie ma najmniejszych szans, aby gotowy port lotniczy w Kosakowie przyjął jakikolwiek samolot.
- Sąd w Luksemburgu daje niebywały wręcz popis opieszałości, przy którym polskie sądy jawią się jako doskonale i sprawnie funkcjonujące. Jeśli to ma wszystko trwać w tym tempie, to niewykluczone, że jeszcze nieotwarty terminal pasażerski na lotnisku wkrótce trzeba będzie remontować - mówi z przekąsem pragnący zachować anonimowość radny Gdyni.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?