Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Logan i spółka na kolanach!! Asseco Prokom pozostaje w grze

Redakcja
P. Świderski
Bardzo dobra czwarta kwarta przesądziła o wyjazdowym zwycięstwie mistrzów Polski w hiszpańskiej Vitorii. Ta wygrana sprawia, iż podopieczni trenera Pacesasa wciąż mają szansę awansu do kolejnej fazy Euroligi. Dla gospodarzy wynik ten jest niemiłą niespodzianką, a jednocześnie piątą z rzędu porażką!

- Niemal przez cały mecz toczyliśmy twardą walkę. Po raz pierwszy stanowiliśmy zespół, zarówno w ataku, jak i obronie. Tych 11 zawodników, którzy pojawili się na parkiecie grało dużo i w końcówce miało prawo czuć zmęczenie – powiedział po spotkaniu jeden z bohaterów Asseco Prokomu, Jan-Hendrik Jagla. Podopieczni trenera Pacesasa mieli przed tym meczem nóź na gardle. Wóz albo przewóz. Porażka praktycznie pozbawiała ich szans awansu do następnej fazy.
Pierwsza kwarta, a zwłaszcza jej końcówka nie przebiegała po myśli gdyńskiego zespołu. Co prawda w początkowych fragmentach pojedynku Asseco prowadziło 10:8, dzięki punktom dobrze spisującego się Adama Łapety, ale potem inicjatywę przejęli gospodarze. Zryw Hiszpanie zawdzięczają błyskotliwemu San Emeterio, który zdobywał większość „oczek” dla gospodarzy w tej części meczu. Premierową odsłonę Caja wygrała 20:16.

W drugiej kwarcie na boisku dały o sobie znać „wieże” w obu zespołach. Po stronie gości celnymi trafieniami popisywali się: Jagla, Varda i Łapeta, z kolei po przeciwnej stronie Teletović i Barac. Hiszpanie mieli jednak w swoich szeregach Huertasa. Ten umiejętnie kierował grą zespołu, który do przerwy prowadził 39:34.

Pauza lepiej podziała na gospodarzy. Nie minęło jeszcze 120 sekund rywalizacji w trzeciej kwarcie a hiszpańska drużyna odskoczyła na 11 punktów. Od stanu 45:34 gdynianie zaliczyli run 9:0, praktycznie niwelując większość strat. Mistrzowie Polski umiejętnie ustawiali szyki obronne, zmuszając rywali do błędów. Sami zaś ograniczyli się do szybkich kontrataków. To przynosiło skutek, jednak do czasu. Końcowy fragment kwarty należał do Caji. Hiszpanie po 30 minutach prowadzili różnicą jednego punktu – 56:55.

W końcu, tak jak należy, funkcjonowała defensywa. Jednak kluczem do zwycięstwa była zespołowość. – Graliśmy dziś mądrze i rozważnie. Dominowaliśmy także pod tablicami. W końcu stanowiliśmy zespół. We wszystkich elementach. Zagraliśmy na wysokiej skuteczności rzutowej – komentował trener Tomas Pacesas. Czwartą odsłonę meczu Prokom rozegrał koncertowo. Skuteczny atak w połączeniu z dobrą obroną pozwoliły uzyskać bezpieczną przewagę. Gospodarze jednak zaryzykowali, nastawiając się na agresywną obronę na całym boisku. To poskutkowało. Przewaga gości zmalała do niebezpiecznie niskich rozmiarów, ale gdynianie nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa z rąk. – Daliśmy z siebie wszystko, co mieliśmy, aby wciąż pozostać w grze. Wiedzieliśmy, że jeśli marzy nam się awans do następnej fazy to musimy pokonać Caję Laboral. Jestem zadowolony ze stylu naszej gry. Ostrzegałem, że nasz grupa jest niezwykle trudna i każdy może tutaj ograć każdego – cieszył się litewski opiekun mistrzów Polski.

Caja Laboral - Asseco Prokom 75:81 (24:20, 15:14, 17:21, 19:26)

Caja Laboral: Stanko Barac 25, Mirza Teletovic 15, Fernando San Emeterio 13, Marcus Haislip 7, Marcelinho Huertas 6, Brad Oleson 5, Pau Ribas 2, David Logan 2, Nemanja Bjelica 0.

Asseco Prokom: Ratko Varda 16, Daniel Ewing 13, Adam Łapeta 11, Filip Widenow 9, Jan-Hendrik Jagla 9, JR Giddens 9, Ronnie Burrell 8, Mike Wilks 4, Piotr Szczotka 2, Courtney Eldridge 0, Adam Hrycaniuk 0.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto