Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Leszek Ojrzyński: To było fantastyczne przeżycie. Zapisaliśmy się na kartach historii Arki

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Piotr Hukało
Trener Leszek Ojrzyński pracował w Arce Gdynia nieco ponad rok, a i tak już na stałe zapisał się w historii tego klubu. Zdobył Puchar Polski, Superpuchar, toczył niesamowity bój w eliminacjach do Ligi Europy. W sobotę o godz. 12.40 Ojrzyński stanie jednak po przeciwnej stronie barykady, bo od jakiegoś czasu jest trenerem Korony Kielce, z którą chce awansować do PKO Ekstraklasy.

Mocno się pomylę, jeśli powiem, że sobotni mecz Korony z Arką jest dla pana wydarzeniem szczególnym?

Zdecydowanie jest to wyjątkowe spotkanie, choć raz miałem już przyjemność grać przeciwko Arce, jeszcze gdy pracowałem w Wiśle Płock. Pamiętam, że prowadziliśmy wtedy 1:0 i Arka strzeliła nam gola wyrównującego w samej końcówce. Celem jednych i drugich jest awans do Ekstraklasy. Kiedyś jako trener Arki zatrzymałem Koronę w półfinale Pucharu Polski. A teraz, cóż, stoimy po różnych stronach barykady.

Za panem niezwykły czas spędzony w Gdyni.

Nie ma co ukrywać, zapisaliśmy się w kartach historii Arki. Zdobyliśmy Puchar Polski, co było fantastycznym przeżyciem. To było prawdziwe święto. Doskonale pamiętam ten mecz w Warszawie. Zagraliśmy też dramatyczny dwumecz w eliminacjach do Ligi Europy z FC Midtjylland.

Nie zostało jednak w Arce zbyt wielu zawodników z tamtego okresu.

Został Marcus da Silva, Michał Marcjanik i chyba tyle. Trochę czasu już upłynęło. Niektórzy skończyli kariery, część zawodników gra w niższych ligach. Taka to była wtedy Arka. Mieliśmy najmniejszy budżet w lidze. Później ja odszedłem, zmienił się właściciel i zaczęły się grubsze tematy, co doprowadziło do spadku. Nie chcę wnikać. Po prostu tak się to poukładało. Utrzymuję kontakt z kibicami, często się do mnie odzywają. Piłkarze też o mnie nie zapomnieli, pokazali wsparcie, gdy miałem trudny moment w życiu.

Kibice nie namawiali pana do powrotu do Arki?

Nie tylko kibice. Swego czasu rozmawiałem z panem Kołakowskim na temat powrotu, ale przebywałem wówczas w Anglii i przepisy mówiły jasno, że po przyjeździe musiałbym poddać się dwutygodniowej kwarantannie. W związku z tym w ogóle tego nie rozważałem. Podchodzę poważnie do swojej pracy i jeśli podpisuję kontrakt, to wchodzę do drużyny i angażuję się w pełnym wymiarze. Nie mógłbym zarządzać zespołem na odległość.

Sobotni mecz może okazać się kluczowy w kontekście walki o bezpośredni awans z drugiego miejsca. Wygrany zyskuje sporo, przegrany wiele traci.

Myślę, że trzeba zachować spokój. Do końca sezonu zostało jeszcze sześć spotkań i nie wybiegamy aż tak daleko w przyszłość. Zdajemy sobie sprawę ze specyfiki tej ligi. Tak naprawdę można potknąć się na każdym przeciwniku. Ostatnio Arka wygrała, Widzew wygrał, a my tylko zremisowaliśmy. Zobaczymy. Trzeba wierzyć w swoje umiejętności i walczyć. Doskonale wiemy, że Arka jest najlepiej punktującym zespołem na wiosnę, ale my również nie przegraliśmy jeszcze w tym roku. Każda passa musi się kiedyś skończyć i jestem przekonany, że remis nikogo nie będzie zadowalał.

Jak w szatni Korony podchodzi się do tematu awansu Ekstraklasy?

Oczywiście, że chcemy awansować. To nasze marzenie i nasz cel. Po to zresztą przychodziłem do Korony. Dopóki jest szansa na bezpośredni awans, to trzeba o to walczyć. Tak podchodzę do życia. Z każdego meczu chcemy wycisnąć jak najwięcej, chcemy skorzystać z każdej szansy, by zdobyć punkty.

Od odpadnięcia z Pucharu Polski pod koniec listopada Korona nie przegrała ani jednego meczu. Co takiego się zmieniło w drużynie na przestrzeni tych miesięcy, że zaczęła tak dobrze sobie radzić?

Nie chcę mówić o tym, co działo się w klubie w ubiegłym roku, bo wtedy jeszcze mnie tu nie było. Żeby było jasne, ja nie jestem zadowolony z naszej zdobyczy punktowej. Co prawda nie przegraliśmy meczu, ale mieliśmy zdecydowanie za dużo remisów. Potraciliśmy sporo punktów. To już jednak historia. Nie ma co rozpaczać. Wnioski wyciągamy na bieżąco, staramy się poprawić swoją grę.

Terminarz w końcówce sezonu was nie rozpieszcza. W sobotę mecz z Arką, potem Widzew, Górnik Polkowice, Odra Opole, GKS Katowice, a w ostatniej kolejce GKS Tychy...

Jest trudno, natomiast nie przywiązujemy większej wagi do terminarza. Nie mamy na to wpływu. Od początku wiedzieliśmy z kim będziemy grać i kiedy. Ktoś ma w końcówce łatwiej, ktoś trudniej, natomiast przed meczem jeszcze nikt nie wygrał. Nie można sobie dopisywać punktów. Dopiero po końcowym gwizdku każdy jest mądry. Walczymy o bezpośredni awans. Jeśli się nie uda, to zawsze zostaje furtka w postaci barażów, a wiemy, że w poprzednim sezonie do Ekstraklasy weszła drużyna z szóstego miejsca po rundzie zasadniczej. Każdy ma szansę na końcowy sukces. To jest właśnie piękne w futbolu.

Hubert Adamczyk to najlepszy obecnie piłkarz w Fortuna I lidze? Podobno są szanse, że wystąpi w sobotę.

Dla mnie tak. Zdecydowanie najlepszy zawodnik w tej lidze. Nie tylko strzela gole, ale też asystuje. Dyryguje grą Arki. Zresztą miałem okazję z nim pracować w Wiśle Płock, choć wtedy przytrafiła mu się straszna kontuzja podczas zgrupowania, leczenie się przedłużyło i nie do końca udało nam się wykorzystać jego potencjał. Potem musiałem zrezygnować z pracy i nasze drogi się rozeszły. Pamiętam jednak doskonale tego chłopaka. Wiązaliśmy z nim spore nadzieje. Jeśli zdrowie będzie mu dopisywało, to może sporo osiągnąć w piłce. Słyszałem, że jego bark wygląda już lepiej i być może zagra przeciwko nam. Jesteśmy na to przygotowani.

Jak wygląda w tej chwili Luka Zarandia? Powoli dochodzi do formy? Kibice w Gdyni wspominają go bardzo dobrze, to przecież on strzelił gola w finale Pucharu Polski.

Nie grał w piłkę przez półtora roku. Miał poważną kontuzję, nie mógł się normalnie przygotowywać do sezonu. Znam jego potencjał, dlatego podaliśmy mu rękę. Ciężko pracuje, by wrócić do formy. Osobiście myślałem jednak, że cały ten proces będzie trwał krócej, ale niestety trzeba jeszcze na niego trochę poczekać. Na razie balansuje na granicy bycia w kadrze meczowej lub też nie. Przyglądamy mu się, monitorujemy jego sytuację. Ostatnio w gierce wewnętrznej zdobył bramkę, daje pozytywne sygnały i liczę, że w niejednym meczu pokaże się jeszcze z dobrej strony.

***

Początek meczu Korona Kielce - Arka Gdynia w sobotę o godz. 12.40. Transmisja w Polsacie Sport.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Leszek Ojrzyński: To było fantastyczne przeżycie. Zapisaliśmy się na kartach historii Arki - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto