Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lekarze wykazali się bezmyślnością?

Magdalena Rusakiewicz
Inga Grzybowska miała guza mózgu, który zagrażał jej życiu. Lekarze z Gdyni nie umieli jednak postawić diagnozy.
Fot. Robert Kwiatek
Inga Grzybowska miała guza mózgu, który zagrażał jej życiu. Lekarze z Gdyni nie umieli jednak postawić diagnozy. Fot. Robert Kwiatek
Dramat rozegrał się w Szpitalu Miejskim w Gdyni. Lekarze przez pięć godzin nie potrafili zdiagnozować chorej Ingi Grzybowskiej, kobiety w szóstym miesiącu ciąży.

Dramat rozegrał się w Szpitalu Miejskim w Gdyni. Lekarze przez pięć godzin nie potrafili zdiagnozować chorej Ingi Grzybowskiej, kobiety w szóstym miesiącu ciąży. Wszystko skończyłoby się tragedią, gdyby nie mąż pacjentki. Mężczyzna zawiózł ją do Akademii Medycznej w Gdańsku. Tam niemal natychmiast zdiagnozowano Ingę Grzybowską, która miała guza mózgu. Kobieta trafiła na stół operacyjny. Dzięki temu żyje.
- Lekarze mówią, że ścigaliśmy się ze śmiercią. Gdybym nie zawiózł żony do akademii, umarłaby i ona, i nasze nienarodzone dziecko - mówi Maciej Grzybowski, mąż chorej.
Dla Ingi Grzybowskiej feralna okazała się niedziela, 24 lipca. Z potwornym bólem głowy przywieziono ją karetką do Szpitala Miejskiego w Gdyni. Była 18.20. Przebadano ją ginekologicznie. Stwierdzono, że z ciążą wszystko w porządku.
- I na tym skończyło się diagnozowanie. Prosiłem dyżurującą wówczas dr Lucynę P., by skierowała żonę na dodatkowe badania. Bezskutecznie. Naciskałem więc, by w końcu zrobić awanturę. Lekarz zlecił wtedy badania okulistyczne i krwi - relacjonuje pan Maciej. - W tym czasie żona siedziała na wózku inwalidzkim. Nie położono jej w żadnej z sal i nie podano środków łagodzących ból. Nie mogłem już tak stać bezradnie. W końcu omdlałą z bólu żonę zaniosłem do samochodu. Pojechałem do gdańskiej akademii. Zajęto się nią natychmiast. Lekarz tylko spojrzał. Zlecił badania i okazało się, że ból głowy spowodowany jest nie przez ciążę, jak sądzono w Szpitalu Miejskim w Gdyni, ale przez guza mózgu.
- Pacjentka trafiła do nas bardzo cierpiąca. Miała nudności i zawroty głowy. Wykonaliśmy więc niezbędny w tej sytuacji rezonans magnetyczny głowy - powiedział nam Piotr Bełdziński, adiunkt z Katedry Neurochirurgii AMG w Gdańsku. - Nie wiem, dlaczego nie zdiagnozowano pacjentki w innej placówce. Całą historię znam tylko z opowieści. Nie czuję się więc upoważniony do komentarza.
Do komentarza nie czuje się najwyraźniej upoważniona także dyrekcja Szpitala Miejskiego w Gdyni. Jego dyrektor, Lidia Kodłubańska, nie znalazła czasu, by z nami porozmawiać. Za pośrednictwem sekretarki przekazała nam jedynie, że przedstawiciel szpitala zrobi to we wtorek - 9 dni po zdarzeniu, kiedy szpital będzie dysponował wynikami badań... dna oka pacjentki.
- Gdyby moja żona musiała tyle czasu czekać na wyniki, dziś by nie żyła - denerwuje się Maciej Grzybowski. - Na szczęście są jeszcze lekarze, dla których pacjent jest najważniejszy. I tym z gdańskiej kliniki neurochirurgii dziękuję z całego serca. Bez ich diagnozy zamiast czekać z żoną na cud narodzin dziecka, szykowałbym się do podwójnego pogrzebu.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto