Lądowisko dla śmigłowca medycznego w Gdyni może powstać na tyłach Urzędu Morskiego

Do eskalacji napieć w kwestii lokalizacji lądowiska w Śródmieściu między zarządem placówki zdrowia, a szóstką mieszkańców okolicy doszło we wrześniu. Wtedy sześć osób, zaniepokojonych lokatorów pobliskich ulic, złożyło przed Samorządowym Kolegium Odwoławczym protest.

- Rozumiemy, że lądowisko jest potrzebne, ale w Gdyni miejsca nie brakuje. Można je zorganizować gdzie indziej. Już teraz, gdy przelatują jakieś helikoptery czy inne wojskowe samoloty, hałas jest nie do wytrzymania. Życie w sąsiedztwie lądowiska będzie nie do wytrzymania - tłumaczyli swoją decyzję mieszkańcy.

O budowę lądowiska zarząd szpitala św. Wincentego a Paulo (a przed prywatyzacją, szpitala miejskiego) starają się od około dekady. Plac na tyłach siedziby Urzędu Morskiego to kolejna z lokalizacji dotąd wskazywanych pod budowę lądowiska dla śmigłowców lotnictwa ratunkowego i morskiego. Wcześniej władze Szpitala św. Wincentego a Paulo rozważały inwestycję na dachu zarządzanej przez siebie placówki. Wkrótce jednak, po stosownych analizach, okazało się to niemożliwe. Na przeszkodzie stanęła ilość linii energetycznych i sieć trolejbusowa oraz fakt, że śmigłowce w takim przypadku mogłyby lądować na wysokości 11 piętra, a szpital w Śródmieściu tylu kondygnacji nie ma.

Z powodu złożonego protestu w SKO nie można było podjąć żadnej wiążącej decyzji w sprawie budowy lądowiska. Teraz szpital ma zielone światło.

- Decyzja Samorządowego Kolegium Odwoławczego jest dla nas korzystna, cieszymy się - mówi dyrektor placówki zdrowia Lidia Kodłubańska. - Od dziesięciu lat staramy się o realizację tej inwestycji.

Zarząd szpitala czeka jeszcze na decyzję o warunkach zabudowy. Wciąż bowiem trwa między innymi omawianie kwestii finansowych i prawnych. W praktyce do realizacji inwestycji jeszcze więc daleko. Tym samym zarząd szpitala uspokaja mieszkańców, że po zakończonej budowie lądowiska, lądujące lub startujące śmigłowce nie będą tak uciążliwe, jak to przewidują przeciwnicy inwestycji. Szacuje się, że pacjenci będą transportowani w ten sposób na lądowisko w Gdyni, a później do szpitala raz lub dwa razy w tygodniu, a sam hałas też ma nie być w znacznym stopniu odczuwalny.

Przeczytaj: Kontrowersje w sprawie wyboru nowego szefa szpitala PCK w Gdyni

- Wiele szpitalnych oddziałów ratunkowych zlokalizowanych w centrum miasta ma lądowiska dla helikopterów i nie słyszałam, żeby którymś mieszkańcom to przeszkadzało. Zaletą lokalizacji na tyłach Urzędu Morskiego jest bliskość do szpitala, ten dystans można pokonać karetką w trzy minuty - mówiła dyrektor gdyńskiego szpitala.

Czyli mniej niż określają to wymogi Ministerstwa Zdrowia. Co więcej, według przepisów wydanych przez resort lądowisko dla helikopterów musi mieć każdy Szpitalny Oddział Ratunkowy w kraju. W przeciwnym razie SOR zostanie bez kontraktu Narodowego Funduszu Zdrowia. Pod koniec sierpnia wiceminister zdrowia Cezary Rzemek poinformował, że termin obowiązkowego posiadania lądowiska przy SOR zostanie wydłużony do końca 2016 roku. Z zastrzeżeniem jednak, że tylko dla tych szpitali, które rozpoczęły już budowę takich obiektów. Za warunek postawiono zaawansowanie prac, a nie plany budowy.

- Nie stracimy kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, to pewne - zapewnia dyrektor Kodłubańska. - Ministerstwo Zdrowia jest na bieżąco informowane o naszych działaniach w kierunku budowy lądowiska.
Kontrakt gdyńskiego oddziału ratunkowego opiewa na 5 milionów złotych. W ocenie władz szpitala to wciąż niewystarczająca suma.