A co o samym meczu sądzą główni aktorzy widowiska, czyli trenerzy i zawodnicy obu ekip? - Gratulacje za to spotkanie należą się obu zespołom. Asseco Prokom wygrał, ale mój zespół rozegrał bardzo dobry mecz. Był to bardzo wyrównany pojedynek, w którym o zwycięstwie gospodarzy zadecydowały detale - przyznał Karlis Muiznieks, trener Trefla Sopot. - Oba zespoły walczyły o wygraną do ostatnich sekund. Chciałbym podziękować moim zawodnikom za walkę, zaangażowanie i trud włożony w ten pojedynek. A także i fanom z Sopotu, którzy licznie przyjechali nas wspierać - dodał.
Asseco Prokom - Trefl Sopot odcinek numer dwa
- Na pewno możemy wyjść z gdyńskiej hali z podniesionymi głowami. Niestety w końcówce nie udało nam się zachować zimnej krwi. Możemy być dumni z naszego zaangażowania, a także poziomu spotkania. Jak zwykle nie zawiedli także sopoccy fani - mówił z kolei Filip Dylewicz, kapitan sopockiego zespołu.
Pierwsza połowa należała do Trefla. Przyjezdni po 20 minutach gry prowadzili 36:32. Bardzo dobre zawody rozgrywał wówczas duet: Gustas - Dylewicz. Po przerwie jednak gospodarze włączyli drugi bieg, notując run punktowy 18:0! Z wyniku 32:40 zrobiło się 50:40 dla gdynian. Zespól z Sopotu wrócił do gry, a w czwartej kwarcie wyszedł ponownie na prowadzenie. W końcówce więcej zimnej krwi zachowali mistrzowie Polski.
- Nie ukrywam, że czuję spory niedosyt po tym pojedynku. Mogliśmy bowiem wyjechać z Gdyni z kompletem punktów. Stało się jednak inaczej. No cóż, gramy dalej. Nasza gra poprawia się, wszystko zmierza w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że kolejne mecze, które przed nami zakończą się korzystniejszym wynikiem. W starciu z Asseco Prokomem graliśmy dobrze, ale przegraliśmy. Wolałbym zagrać słabiej i wygrać - nie krył Filip Dylewicz.
Koszykarskie derby Trójmiasta dla Asseco Prokomu
Gospodarze podzielali zdanie rywali, co do poziomu widowiska i gry obu zespołów. Trener Tomas Pacesas docenił walkę przeciwnika, ale także skrytykował zespół za niepotrzebne przestoje i utratę 10-punktowego prowadzenia. - Trefl rozegrał dziś bardzo dobre spotkanie. O ich waleczności świadczy 16 zbiórek pod naszą tablicą. Zagrali ambitnie, z zębem. Mam trochę pretensji do swojego zespołu, że przy dziesięciopunktowym prowadzeniu pozwoliliśmy rywalom wrócić do gry. W tym momencie nie spisali się również rozgrywający. Zatracili gdzieś koncentrację. Szukaliśmy szybkich rozwiązań, nie do końca przemyślanych. To spowodowało, że czwarta kwarta nam uciekła. Chciałbym pochwalić Piotra Szczotkę, który w drugiej połowie powstrzymał Filipa Dylewicza. W drugiej połowie wyłączyliśmy z gry także Gustasa - komentował Litwin.
- Były jednak słabsze momenty, kiedy zostawialiśmy niepilnowanych Kikowskiego i Harringtona. W czwartej kwarcie popełniliśmy za dużo strat. Mając do dyspozycji trzech rozgrywających, nie możemy grać w taki sposób. Musimy być bardziej zorganizowani. Tydzień temu rozegraliśmy bardzo dobre spotkanie w Koszalinie, teraz w poczynania mojego zespołu wkradł się chyba stres związany z występem przed własną publicznością, presją meczu z Treflem. Cieszę się z trzeciej kwarty w wykonaniu mojego zespołu. Świetny mecz rozegrał Ratko Varda. Zresztą od niego oczekujemy wysokiej dyspozycji. Dobrze w obronie poczynał sobie również Adam Hrycaniuk. Sądzę, że to był nasz klucz do zwycięstwa - kontynuował Pacesas.
Sobotni mecz był już siódmą konfrontacją obu drużyn. Wszystkie siedem pojedynków rozstrzygnęli na swoją korzyść mistrzowie Polski. - Nie chciałbym podchodzić do sprawy w ten sposób. Cieszymy się, że udało nam się wygrać. Liczy się ten sezon, wyniki w lidze, a statystyki i bilans spotkań z Treflem są tylko dodatkiem - zauważył w rozmowie z nami Piotr Szczotka, skrzydłowy Asseco Prokomu.
W czym tkwił klucz do zwycięstwa w pojedynku z Treflem? Szczotka przyznał, że jego zespół mecz wygrał dzięki twardej, konsekwentnej obronie. - Kluczem do sukcesu była przede wszystkim twarda obrona. Zarówno z naszej strony, jak i rywali. Tak naprawdę mecz ten mógł zakończyć się zwycięstwem Prokomu, jak i Trefla. To jednak my wyszliśmy z niego zwycięscy. Kibice obejrzeli fantastyczne widowisko. Było w nim wiele emocji i dramaturgii. Myślę, że nikt z obecnych w hali fanów nie żałował przyjścia na mecz - skwitował zawodnik mistrzów Polski.
- Mecz stał na wysokim poziomie. Jak przystało na pojedynek derbowy nie brakowało w nim emocji. Zgromadzeni w hali kibice na pewno nie mogli narzekać - zauważył Adam Hrycaniuk.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?