Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Konflikt władz Gdyni z mieszkańcami działek przy alei Zwycięstwa zażegnany

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Pół tysiąca mieszkańców gminnego terenu po dawnych ogródkach działkowych przy al. Zwycięstwa 36-62 w Gdyni odetchnęło z ulgą. Osoby mieszkające w tym miejscu, nierzadko od kilku pokoleń, obawiały się, że miasto wyrzuci ich na bruk i sprzeda grunt deweloperom.

Na spotkaniu z wiceprezydentem Gdyni Bogusławem Stasiakiem i Maciejem Karmolińskim, dyrektorem Zarządu Dróg i Zieleni w Gdyni reprezentacja mieszkańców otrzymała jednak zapewnienie, iż taki, czarny scenariusz się nie ziści. Co więcej, miasto właśnie podejmuje współpracę z działkowcami, aby uporządkować teren przy al. Zwycięstwa.
Lokatorzy 140 domów tuż koło centrum miasta, nieopodal Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego wpadli w zeszłym roku w przerażenie, gdy przedstawiciele gdyńskiego Urzędu Miasta zaproponowali im tylko trzyletnie umowy dzierżawy nieruchomości. W dokumentach znalazł się też zapis, iż po upływie tego terminu gmina będzie miała prawo żądać opuszczenia gruntu i oddania go miastu w stanie niezabudowanym. Nic dziwnego, że atmosfera na działkach zrobiła się niewesoła.
- Nie wiem, gdzie teraz będziemy mieszkać, pójdziemy chyba pod most - mówili na spotkaniu w maju ubiegłego roku zdesperowani mieszkańcy. - Miasto chce nas nie tylko wyrzucić, ale także zmusić do wyburzenia naszych domów, które nierzadko stanowią cały majątek naszego życia.
Humory lokatorów działek poprawiły się jednak po spotkaniu z urzędnikami. Mieszkańców reprezentowali przedstawiciele stowarzyszenia "My tu mieszkamy".
- Budynek Urzędu Miasta Gdyni opuściliśmy mocno podbudowani – mówi Leszek Stodolski, Jesteśmy wdzięczni urzędnikom nie tylko za wstępną zgodę na podpisanie długoterminowych umów dzierżawy, ale także za podjęcie od dawna oczekiwanej przez nas współpracy, zmierzającej do uporządkowania tego gruntu. Do priorytetowych spraw należy zinwentaryzowanie terenu.
Maciej Karmoliński, dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni w Gdyni dodaje, że gdy tylko stopnieje śnieg, wybierze się wraz z mieszkańcami na wizję lokalną działek przy al. Zwycięstwa.
- Zorientujemy się tym samym, w jaki sposób i można tam uporządkować zieleń i poprawić stan dróg – obiecuje Karmoliński.
Na teren działek przy al. Zwycięstwa ludzie zaczęli wprowadzać się w 1945 r., po zakończeniu II wojny światowej. W okresie tym nikt nie zastanawiał się, na jakich zasadach w przyszłości będzie zamieszkiwał ten grunt, tym bardziej, że zewsząd napływały apele, aby ludność masowo przyjeżdżała do Gdyni, niemal kompletnie wysiedlonej przez hitlerowców z Polaków. Przybysze mieli pomóc w odbudowaniu portu, który w czasie wojny stał się bazą Kriegsmarine, bombardowany był więc przez aliantów. Jeszcze większe straty poczynili zresztą sami Niemcy, wycofujący się z Gdyni, z premedytacją niszcząc i wysadzając infrastrukturę portową. Część osób, która zamieszkała na działkach, rzeczywiście pomagała odbudowywać Gdynię, na zasiedlonym przez siebie terenie postanowili zaś wybudować własne domy. Nikt nie płacił żadnego czynszu dzierżawnego, bo władze się o niego nie upominały.
- Gdy urodziłem się, pod koniec lat 50, funkcjonowało tu już całkiem spore osiedle - wspomina Leszek Stodolski. Problemy zaczęły się jednak po upadku komuny, tym bardziej, iż w latach 90 na podstawie ustawy komunalizacyjnej grunt należący do Skarbu Państwa przeszedł na stan miasta.
- Ludzi mieszkających na tych działkach nie można pozostawić samych sobie - mówi Leszek Stodolski. - To budowniczowie Gdyni i ich potomkowie, osoby zasłużone dla miasta. Część mieszkańców stanowią repatrianci. Tu nie mieszka żadna hołota, jak niektórzy myślą, standard niejednego domu jest zaś wyższy, niż mieszkań w blokach. Infrastrukturalnie teren jest jednak zaniedbany, a współpraca z miastem może zmienić ten stan rzeczy. Chcemy wybudować plac zabaw dla dzieci, stworzyć normalne drogi, posprzątać śmieci z opuszczonych działek. Przydałaby się też kanalizacja, aby ludzie mieszkający krok od centrum miasta nie korzystali z szamb.
Leszek Stodolski dodaje, że dotychczas mieszkańcy bali się inwestować pieniądze w infrastrukturę, bo nie byli pewni, jak długo jeszcze miasto pozwoli im mieszkać na tym gruncie.
– Współpraca z miastem to szansa, aby podeszli wiekowo budowniczowie Gdyni ostatnie, swoje lata przeżyli w godnych warunkach - kończy Leszek Stodolski.
Maria Łapińska, mieszkanka działek, mówi, iż lokatorzy byli dotychczas niemal pewni, że miasto chce wyrzucić ich z zajmowanych posesji i sprzedać grunt deweloperom.
- Ten kilkuhektarowy teren wart jest co najmniej kilkanaście milionów złotych – twierdzi Maria Łapińska. - Miasto ma do niego prawo własności, a wiadomo, że w dzisiejszych czasach często nie ma miejsca na sentymenty.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto