Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Konflikt między gdyńskimi kioskarzami, a władzami miasta dotarł aż do pomorskich parlamentarzystów

Szymon Szadurski
Tomasz Bołt
Echa konfliktu między władzami Gdyni, a lokalnymi kioskarzami dotarły już do pomorskich parlamentarzystów. Sprawą ma się zająć też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów - pisze Szymon Szadurski

Atmosfera wokół sporu, o którym piszemy od trzech lat, robi się coraz bardziej gorąca. Żadna ze zwaśnionych stron nie chce ustąpić. Miasto żąda od kioskarzy prowadzących działalność na dzierżawionym od gminy gruncie wymiany starych obiektów na nowe, z aluminium i szkła. W innym wypadku urzędnicy grożą nieprzedłużeniem umów umożliwiających prowadzenie handlu.

- Stare, odrapane kioski prezentują się fatalnie - mówi Tomasz Banel, naczelnik Wydziału Polityki Gospodarczej i Nieruchomości Urzędu Miasta Gdyni. - W żadnym stopniu nie przystają już do wyglądu nowoczesnego miasta. Nie ma odwrotu, takie kioski z krajobrazu Gdyni muszą zniknąć.

Sęk w tym, iż kioskarze, którym miasto nakazuje wymianę obiektów, twierdzą, że ich na to nie stać.
- Mamy kryzys gospodarczy - mówią. - Tymczasem wymiana kiosku na taki, jakie proponuje miasto, kosztować może od 70 do 100 tys. zł i mamy ją zrealizować w dwa lata. Tylko skąd wziąć na to pieniądze? Zbankrutujemy.
Część kioskarzy już dawno nie zgodziła się na warunki miasta i musiała zakończyć działalność. Jednym z nich jest Andrzej Kochan, który prowadził obiekt w Redłowie.

- Walczyłem z urzędnikami, wypowiadałem się w prasie na temat ich chorych pomysłów, ale ostatecznie poległem - rozkłada ręce. - Pokazali mi, kto tu rządzi. W kwestii kiosków urzędnicy zachowują się wobec naszego środowiska jak szantażyści. Dlatego nikt z kolegów nie chce się wychylać. Zdają sobie sprawę, że może to skutkować likwidacją ich kiosku. Podobnie jak to się stało w moim przypadku.

W związku z tym w imieniu kolegów z Gdyni negocjacje prowadzi Elżbieta Machlik, prezes Gdańskiego Stowarzyszenia Kioskarzy. Była z interwencją u prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka. W tym tygodniu rozmawiała także z gdyńskim posłem Tadeuszem Aziewiczem, byłym prezesem UOKiK.

- Negocjacje z władzami Gdyni nic nie dały, to jak walenie głową w mur - narzeka Machlik. - Urzędnicy nie rozumieją naszych argumentów. Odnoszę wrażenie, że zależy im, aby zniszczyć środowisko kioskarzy w Gdyni. Skoro według urzędników obiekty są dziś mało estetyczne, zaproponowaliśmy, iż odnowi je według jednolitego wzoru operator sieci komórkowej, jak to ma miejsce m.in. w Krakowie i Olsztynie. Pieniądze w zamian za tę reklamę kioskarze chcieli przekazać np. na hospicjum.

Przeczytaj więcej: Gdynia: Miasto idzie na rękę kioskarzom

Obiekty w tej sytuacji wymienione byłyby na aluminiowe za pięć lat, gdy odpuści kryzys. Akceptacji dla tego pomysłu jednak nie ma. Przymusza się za to kioskarzy do szybkiej wymiany obiektów i wydania 100 tys. zł. Prowadzę kiosk od 30 lat i wiem, że jest to nierealne. Dla każdego z nas oznaczałoby to plajtę.

Promyk nadziei dała natomiast kioskarzom rozmowa z posłem Aziewiczem.
- Sytuacja, którą mi opisali, to klasyczny przykład przewagi kontraktowej Urzędu Miasta Gdyni nad kontrahentami - mówi były prezes UOKiK. - Urzędnicy mają nad nimi taką przewagę, jak wielkie sieci hipermarketów nad dostawcami. Poradziłem im, aby zgłosili się do gdańskiej delegatury UOKiK, gdzie fachowcy przeanalizują aspekty prawne tej sytuacji. Może będą mogli im jakoś pomóc.

Kioskarze do UOKiK wybierają się dziś. Nie wiadomo jednak, czy to cokolwiek pomoże, bowiem urzędnicy nie są skłonni do żadnych ustępstw. - Kioskarze podpisali z nami wieloletnie umowy, nawet na 12 lat, zobowiązali się w ciągu dwóch lat wymienić kioski, tymczasem teraz część z nich próbuje wycofać się z zawartych ustaleń - podkreśla Banel. - Proponują też wymalowanie kiosków na szaro i oklejenie ich reklamami operatora telefonii komórkowej.

Nie ma na to naszej zgody. Grupa protestujących nie reprezentuje całego środowiska, to zaledwie kilka osób, bowiem z innymi kioskarzami doszliśmy do porozumienia. Opowiadają, że wymiana kiosków kosztować będzie 100 tys. zł, a to manipulacja. Wręczyliśmy im ofertę opiewającą na 55 tys. zł netto i adres producenta. Gdyby złożyli zamówienie wspólnie, mogliby jeszcze zbić cenę. Nie skorzystali z tej propozycji. Nie mamy podstaw, aby iść na dalsze ustępstwa.

[email protected]

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto