Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kolejna porażka i fatalna sytuacja Arki Gdynia! [ZDJĘCIA]

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Cracovia - Arka
Cracovia - Arka Andrzej Banas / Polska Press
Po euforii i zdobyciu Pucharu Polski nadszedł zimny prysznic. Arka Gdynia przegrała w poniedziałek z Cracovią Kraków 0:2.

Porażka ta sprawia, że gdynianie po raz pierwszy w tym sezonie znaleźli się w strefie spadkowej. Fatalna seria meczów bez zwycięstwa w lidze przedłużona została natomiast do dziewięciu spotkań. Sytuacja robi się coraz trudniejsza i niewykluczone, że po wielkiej radości z ubiegłego tygodnia wkrótce trzeba będzie zorganizować w Gdyni stypę.

Przed spotkaniem w Krakowie trener Leszek Ojrzyński miał nadzieję, że wygrany finał Pucharu Polski podziała na Arkę mobilizująco także w lidze. Z kolei do swoistego szantażu posunął się prezes Cracovii Janusz Filipiak. Zapowiedział on, że jeśli „Pasy” spadną na zaplecze ekstraklasy, żadnemu z zawodników z ważnym kontraktem nie pozwoli odejść z jego zespołu do drużyny z wyższej klasy rozgrywkowej. Takie metody motywacyjne jednak nie podziałały, bowiem oba zespoły grały w pierwszej części gry wolno i przewidywalnie, racząc kibiców nudnym widowiskiem. Szczególnie nieudolnością razili żółto-niebiescy.

Brak obecności na boisku Rafała Siemaszki, Dominika Hofbauera, Marcusa Da Silvy, Dariusza Formelli i Yannicka Sambei sprawił, że gdynianie byli zespołem bez żadnego pomysłu na grę w ofensywie. Nie było komu rozegrać piłki i dostarczyć jej do wysłanego na szpicę Przemysława Trytki. Jedyną okazję goście mieli w 7 min., gdy po akcji na skrzydle Marcina Warcholaka i Miroslava Bożoka do piłki dopadł Luka Zarandia. Uderzył jednak lekko i w sam środek bramki. Tylko nieco lepiej prezentowały się „Pasy”, mając sytuacje w 5,14 i 38 minucie, zmarnowane kolejno przez Piotra Malarczyka, Mateusza Szczepaniaka i Marcina Budzińskiego. Najgorsze z możliwych nieszczęść, czyli gol stracony do szatni, przydarzył się niestety arkowcom w 44 min. gry. Chwilę wcześniej zakotłowało się w polu karnym, ale goście zdołali jeszcze wybić piłkę. Jednak po szybko rozegranym aucie i dośrodkowaniu Damiana Dąbrowskiego futbolówkę z najbliższej odległości wbił do siatki Krzysztof Piątek. W sytuacji tej błąd popełnił Pavels Steinbors, nie próbując wyłapać zbyt głębokiej wrzutki.

W drugiej części gry już na samym jej początku Trytkę zastąpił Siemaszko. Arka zmuszona była też podejść wyżej i zaatakować. Klarownych sytuacji jednak nadal brakowało. Arka na dodatek miała pecha, bowiem w 69 min. zejść z boiska musiał wprowadzony zaledwie chwilę wcześniej Adrian Błąd. Pomocnik upadł na rękę i złamał ją w dwóch miejscach.

Rezerwowego gdynian zastąpił Dariusz Formella, a trener Ojrzyński miał już w tym momencie wyczerpany limit zmian. W 73 min. sytuacja gdynian zrobiła się już beznadziejna. Piłkę, wrzuconą w pole karne przez Szczepaniaka, przypadkowo zatrzymał ręką Warcholak i sędzia niestety wskazał na rzut karny. Pewnym egzekutorem jedenastki był Dąbrowski. Strata dwóch bramek spowodowała, że Arka powinna rzucić się do huraganowych wręcz ataków. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Gospodarze spokojnie kontrolowali sytuację, kradnąc czas i dowieźli wygraną do końca.

TRZY WRZUTY. Komentujemy mecze Lechii i Arki

www.dziennikbaltycki.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto