Kobieta upadła i mogła zginąć. Pomogli przechodnie

Pani Krystyna, schodząc po schodach na terenie gdyńskich Hal Targowych od strony ul. Jana z Kolna, potknęła się o nierówny stopień i, uderzając głową w poręcz, upadła.

- Znalazłam się na samym dole stromych schodów - relacjonuje 65-letnia gdynianka. - Leżałam na plecach z rozbitą głową i nie mogłam się ruszyć. Nie straciłam jednak przytomności - dodaje.

Świadkowie tego zdarzenia od razu ruszyli pani Krystynie z pomocą. Sama poszkodowana przyznaje dziś, że szybka reakcja znajdujących się wokół ludzi mocno ją zaskoczyła. Praktycznie od razu jeden z przechodniów wybrał numer pogotowia ratunkowego. W międzyczasie pozostali udzielali gdyniance pomocy i dodawali jej otuchy.

- Tego dnia było zimno i padało. Jeden z panów pobiegł więc do apteki po koc termiczny - opowiada pani Krystyna. - W tym czasie jakaś pani okryła mnie swoją kurtką. Inny pan trzymał nade mną szalik, żeby deszcz nie padał mi na twarz. Wszyscy razem cały czas podtrzymywali mnie na duchu.

Karetka pogotowia przyjechała dopiero po dwudziestu minutach. Jak później powiedział pani Krystynie lekarz - ma ogromne szczęście, że żyje. Gdynianka zażywa leki rozrzedzające krew - w wyniku upadku w każdej chwili mogło dojść u niej do krwotoku.

Pani Krystyna dzwoniła już kilkakrotnie do gdyńskiego magistratu. Nie w sprawie odszkodowania, ale uszkodzonego stopnia, przez który potknęła się i upadła. Na razie jednak, jak twierdzi, nikt jego naprawą się nie zainteresował.

- Gdynia promuje się jako miasto bez barier, a okazuje się, że w samym centrum przez nierówny stopień można stracić życie - mówi pani Krystyna. - Mam nadzieję, że wkrótce schody te zostaną naprawione i nikt więcej nie ucierpi. Jestem bardzo wdzięczna ludziom, którzy udzieli mi pomocy. Ktoś inny może nie mieć już tyle szczęścia.