Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Karnawał, czyli pożegnanie mięsiwa. Między tłustym czwartkiem a Popielcem

Piotr Piotrowski
fot. Karolina Misztal
Karnawał. Czas ten w Polsce rozpoczyna tradycyjnie tłusty czwartek - przez kolejne sześć dni dopuszcza się na stół potrawy tłuste, słodkie i z przewagą białka zwierzęcego.

Tradycję folgowania przed ascezą Wielkiego Postu można spotkać już w całej średniowiecznej, katolickiej Europie

Naukowcy dopatrują się jednak takich zabaw i obrzędów starszej, pogańskiej tradycji. Zgodnie z tą tezą nazwa okresu zabaw pochodzi od carrus navalis - wozu w kształcie okrętu, na którym tańczono i grano. Taki wóz uczestniczył w starożytnych procesjach świątecznych ku czci Dionizosa w Grecji, Bachusa w Rzymie, czy bogini Izydy w Egipcie. Ludyczne zabawy związane z kultem płodności wywodzą się z rzymskich Saturnaliów obchodzonych co roku w grudniu.

Jeśli chodzi o słowiańszczyznę, to także tu znajdziemy odnośnik do wymienionych świąt, w kultywowanym pożegnaniu zimy, co przetrwało do dziś w wiejskiej ludowości w zwyczaju „topienia Marzanny”, połączonego z zabawą. Za kolebkę karnawału w jego maskowej odsłonie uważa się Wenecję, gdzie maskarady organizowano już w XI wieku.

W czasach staropolskich czas hucznych uczt i zabaw nazywano zapustami, a ich ostatni, najbardziej intensywny etap, mięsopustem. Zapusty zaczynały się od święta Objawienia Pańskiego i trwały aż do Środy Popielcowej. Najbardziej wesołe świętowanie odbywało się dopiero na tydzień lub nawet tylko na trzy dni przed Popielcem.

Staropolski karnawał miał różne odsłony, ale zawsze świętowano go hucznie. Aczkolwiek zabawy niekoniecznie zyskiwały aprobatę duchowieństwa. W XVI wieku zapustowe rozpasanie Polaków potępiał jezuita, ksiądz Jakub Wujek: „Mięsopusty od czarta wymyślone bardzo pilnie zachowują”. Z kolei kalwin, Grzegorz z Żarnowca, pomstował: „Większy zysk czynimy diabłu trzy dni rozpustnie mięsopustując, aniżeli Bogu czterdzieści dni nieochotnie poszcząc”.

ZOBACZ TEŻ: Caro vale! Ostatnie dni karnawału. Jak wygląda święto? Kto je obchodzi? | ZDJĘCIA

Główną atrakcją było oczywiście jedzenie - dużo i tłusto. Było to pożegnanie mięsa na 40 dni Wielkiego Postu. Stoły bogatych, szlachty i magnaterii uginały się od wszelakich mięsiw, głównie dziczyzny. Organizowano też bale, kuligi, pochody przebierańców i tańce do rana. Czas hucznych zabaw był okazją do zalotów, poznawania potencjalnych towarzyszy czy towarzyszek życia. Karnawał to ówcześnie tradycyjny okres swatania i kojarzenia młodych par, czasem zaręczyn, a - nieco rzadziej - także zaślubin.

Na burkotach i wiejskich potańcówkach kawalerowie starali się zabawiać wszystkie obecne panny i żadnej nie pominąć w tańcu, a już zwłaszcza tych posażnych. Z kolei szlachta uboższa wysyłał swoje córki na dwory i nie żałowała funduszy na przepiękne stroje. Jeszcze w XIX w. objazdowi kupcy zarabiali w tym okresie krocie, sprzedając na ziemiańskich dworach materiały, kokardy, a później także modne nakrycia głowy. Potem całe sztaby ciotek i sióstr stroiły panny na wydaniu w szykowne kreacje.

Bywało, że ziemiańskie córki wyprawiono celowo do miasta na czas całego lub części karnawału z nadzieją, że na którymś balu wpadną w oko zamożnemu i statecznemu kandydatowi na męża. Nie dla wszystkich bale stanowiły więc wyłącznie okazję do zabawy - niekiedy otwierały nowe perspektywy życiowe.

Nie było jednak bardziej polskiej i szlacheckiej rozrywki zapustnej niż kuligi. Inaczej niż dziś, w czasach staropolskich trwały one wiele dni. Skrzykiwała się więc okoliczna szlachta, przybywając na miejsce zbiórki saniami zaprzężonymi w konie. Zebrana w ten sposób kawalkada sań prowadzona była przez wodzireja-arlekina i podróżowała przy wtórze muzyki.

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki

Kulig taki trwał kilka dni, a nawet tydzień - do Środy Popielcowej. Przemieszczano się od dworu do dworu, zaszczycony wizytą gości gospodarz osobiście witał przybyłych na ganku toastem: wiwat kulig i kochani sąsiedzi. Potem zaczynała się uczta we dworze: przy obficie zastawionym stole i suto zakrapiana, czasem przy dźwiękach kapeli wynajętej przez gospodarza.

Wreszcie na hasło wodzireja: kulig, kulig! biesiadnicy wstawali od stołów i pędem wsiadali do sań. Przed drogą zwyczajowo „porywano” ze sobą jeszcze jednego lub kilku domowników, zabierając go w dalszą drogę. Tradycyjną rozrywką zapustną były też trwające kilka dni polowania, które kończyły się biesiadami. Kolejnego dnia znów wyruszano w pole i tak działo się aż do Popielca.

Współcześnie czas zapustów, karnawałowych szaleństw, zaciera się wraz z resztą kalendarzowego roku.

- Dziś co prawda formalnie jeszcze mówi się o okresie karnawału i wyróżnia go w kalendarzach. Wspominamy o ostatkach i śledziku, a więc czasie folgowania sobie w jedzeniu, piciu i zabawie tuż przed okresem postu i jest to zwyczaj wprost wywodzący się z mięsopustnych zabaw. Jednak tradycja ta powoli staje się martwa. Dzieje się tak dlatego, że we współczesnym, zlaicyzowanym społeczeństwie nie wyróżniamy szczególnego czasu zabaw. Te mogą trwać w każdym okresie roku, a i sam Wielki Post nie odgrywa już takiej roli, jak kilkadziesiąt, a tym bardziej kilkaset lat temu - mówi Andrzej Schultz, socjolog i etnograf

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Karnawał, czyli pożegnanie mięsiwa. Między tłustym czwartkiem a Popielcem - Pomorskie Nasze Miasto

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto