Wiadomość potwierdziła na łamach "Dziennika Bałtyckiego" Joanna Przechlewska, pełniąca obowiązki dyrektora szpitala. Właśnie na bazie tego oddziału działa od kilku lat Gdyński Ośrodek Diagnostyki i Leczenia Niewydolności Serca. I choć jest ogromnie potrzebny mieszkańcom Pomorza, grozi mu likwidacja, bo jest "niedochodowy".
Czytaj także: Zakład Medycyny Nuklearnej otwarty. Szpital Morski im. PCK ma nowy sprzęt
- To jakiś horror, nie ma dnia, by na oddziałach kardiologicznych w Trójmieście nie stało przynajmniej osiem "dostawek", a tu jeszcze groźba likwidacji unikatowego w skali całego regionu ośrodka dla chorych uratowanych z zawału serca! - oburza się prof. Grzegorz Raczak, wojewódzki konsultant w dziedzinie kardiologii. - Paradoks polega na tym, że ośrodki kardiologii inwazyjnej ratują życie Pomorzanom z zawałem, a po opuszczeniu szpitala wielu z nich umiera, bo nie ma dla nich systemu opieki.
Co na to władze województwa? - Nie planujemy zamknięcia redłowskiej kardiologii - zaprzecza wicemarszałek Hanna Zych-Cisoń. Przyznaje jednak, że oddział, który od ubiegłego roku ma obniżony kontrakt, przynosi szpitalowi finansowe straty. Zredukowano w nim co prawda liczbę łóżek z 38 do 28, ale nie zmniejszono zatrudnienia. - To zgroza, że likwiduje się oddziały szpitalne, bo są "niedochodowe" - denerwuje się Ryszard Dybiela, przewodniczący Rady Pomorskiego NFZ. Tylko w samym Trójmieście po ostatnim konkursie NFZ liczba łóżek kardiologicznych zmniejszyła się o ponad 50. Z 30 do 6 w Pomorskim Centrum Traumatologii, 24 ubyło w Szpitalu Studenckim, 10 w Redłowie.
Więcej o tej sprawie przeczytasz na stronie www.dziennikbaltycki.pl
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
