Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kadm. prof. Tomasz Szubrycht: Chciałbym, aby marynarka wojenna była na tym samym poziomie, co Akademia Marynarki Wojennej

Kamil Kusier
Kamil Kusier
Wideo
od 16 lat
- Chciałbym, aby marynarka wojenna, była na tym samym poziomie, co Akademia Marynarki Wojennej - mówi kadm. prof. Tomasz Szubrycht, rektor-komendant Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" na 100-lecie wojskowej morskiej uczelni w Polsce.

1 października 1922 roku szef Departamentu dla Spraw Morskich wadm. Kazimierz Porębski nakazał do 6 listopada tego samego roku utworzyć Oficerską Szkołę Marynarki Wojennej. Niemal 100 lat później spotykamy się w Gdyni. Jakim miejscem jest dzisiaj Akademia Marynarki Wojennej?

- Mogę powiedzieć, że Akademia Marynarki Wojennej stała się jedną z najlepszych wojskowych uczelni morskich w Europie. I nie będzie w tych słowach przesady. Świadczą o nas nie tylko nasi absolwenci wojskowi, ale również cywilni. To co nas dzisiaj wyróżnia, to również to, że jest niewiele uczelni wojskowych na świecie, które zajmują się kształceniem oficerów dla innych państw. My znajdujemy się w tej grupie i jesteśmy w czołówce. Potwierdzają to nasi absolwenci. Weryfikacja ich wiedzy w krajach pochodzenia sprawia, że są wśród najlepszych oficerów i to jest chyba najlepszym potwierdzeniem jakości tego, co robimy i w którym miejscu się znajdujemy, co nie oznacza, że nie powinniśmy się doskonalić, staramy się to cały czas czynić.

W 1987 roku jako oficer opuścił pan admirał gmach Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej. Jak od tego czasu zmieniło się to miejsce? Technologia zmieniła się na pewno, a kształcenie?

- Wskazałbym na coś, czego wiele osób nie dostrzega, mianowicie na to, że teraz podchorążymi są również kobiety. Za moich czasów byli to wyłącznie mężczyźni. Natomiast mówiąc już stricte o absolwentach, to oczywiście uwzględniając postęp technologiczny, zmiany na świecie, to są takimi samymi młodymi ludźmi, jak my byliśmy. Z tymi samymi zaletami i wadami. Podejrzewam, że większość osób, która przychodzi do naszej uczelni - podobna sytuacja jest w Dęblinie - robi to z zamiłowania do morza, tak jak w Dęblinie z zamiłowania do latania. Oni chcieliby nosić mundur marynarski. Natomiast pod względem infrastruktury również zaszły zmiany. Są oczywiście stare gmachy Akademii, ale powstały również i nowe. Dysponujemy całkowicie nową infrastrukturą sportową, biblioteką czy wyposażeniem laboratoriów. Jako drugi element wskazałbym na liczbę profesorów, za moich czasów większość wykładowców, to byli doktorzy. I oczywiście kluczowa zmiana, to studenci cywilni, którzy stanowią teraz integralną część Akademii i trudno wyobrazić sobie naszą uczelnię bez ich obecności w murach Akademii Marynarki Wojennej.

Akademia Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte w Gdyni
Akademia Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte w Gdyni Jakub Steinborn

Zbliżamy się do stulecia polskiego wojskowego szkolnictwa morskiego. Jakich oficerów, ale i cywilów kształci dzisiaj Akademia Marynarki Wojennej?

- Posiadających wiedzę, choć tę tak naprawdę zawsze należy uzupełniać. W przypadku oficerów najważniejsze jest ukształtowanie ich osobowości. Dlatego, że dla młodego człowieka, który wybiera się na studia, uczelnia staje się takim najważniejszym miejscem, gdzie nabywa on nie tylko wiedzę, ale również określone nawyki. Każdy z nas uczył się języka angielskiego lub innego języka obcego i wie, że jeśli pierwszy nauczyciel nie wyeliminuje błędów, to w przyszłości ich wyeliminowanie będzie bardzo trudne. Podobnie jest z kształtowaniem przyszłych oficerów Staramy się, aby nasi podchorążowie posiadali nie tylko wiedzę, nie tylko byli zdyscyplinowani, ale również, żeby byli oficerami z pasją. Staramy się także, aby byli otwarci na świat, ale przede wszystkim, żeby byli otwarci na ludzi. Uczymy ich empatii, poszanowania tradycji, nie na pokaz, tylko takiej codziennej. Można robić wiele uroczystości, nawet najpiękniejsze defilady, marsze, parady, ale najważniejsza jest taka działalność codzienna i pamiętanie, że marynarka wojenna to ciągłość tradycja i cierpliwość. Niezwykle ważna jest świadomość tego, że są oni kolejną drużyną, kolejnymi ludźmi w wielkiej sztafecie marynarskich pokoleń.

100-lecie Akademii Marynarki Wojennej to godny jubileusz. A jak jest dzisiaj z kondycją Marynarki Wojennej RP, która jest niewiele starsza?

- Wiele osób mówi, że serce marynarki wojennej bije w jej uczelni morskiej, dlatego, że kształtujemy właśnie przyszłych oficerów. Gdybym miał porównać, to powiedziałbym, że chciałbym, aby marynarka wojenna, jeśli chodzi o infrastrukturę, o posiadane wyposażenie i sprzęt, była na tym samym poziomie, co nasza Akademia.

Modernizacja marynarki wojennej jest konieczna i potrzebna. Można jednak odnieść wrażenie, że zachodzi rozbieżność opinii - czy budować okręty w polskich stoczniach czy nie, czy kupować sprzęt w polskich fabrykach czy nie. A zdaniem pana profesora? Jakie są oczekiwania polskiej marynarki wojennej?

- Ja powtarzałem, powtarzam i będę powtarzał, nawet jeżeli nie wszystkim się to podoba, że polska marynarka wojenna nie potrzebuje zagranicznych okrętów. My nie potrzebujemy polskich okrętów. My potrzebujemy najlepsze okręty. Ostatnie wydarzenia na Ukrainie pokazują, jak ważna jest jakość posiadanego sprzętu. Można wydać pieniądze, ale jeżeli jakość zakupionego sprzętu będzie niewłaściwa, to takie wydatki nie są efektywne. Jako Polacy w wielu obszarach jesteśmy bardzo dobrzy, np. w produkcji wybranego sprzętu czy wyposażenia, w innych musimy się doskonalić. Jeśli na chwilę obecną w jakiejś dziedzinie nie posiadamy wysokich kompetencji to powinniśmy takie kompetencje uzyskać, aby w kolejnych latach realizować dane zadanie samodzielnie, natomiast wiele osób zapomina o jednym. Wybudowanie okrętu to jedna rzecz, ale jego wyposażenie, eksploatacja, remonty, naprawy, konserwacje, modernizacje są jeszcze ważniejsze. Okręty bez względu na państwo, służą w marynarce wojennej średnio między 30 a 45 lat. Trzeba pomyśleć właśnie, że w tym czasie muszą być modernizowane, muszą być naprawiane i w tym obszarze musimy również poszerzać swoje kompetencje. Niestety w ostatnich kilkunastu latach dało się zauważyć, że utraciliśmy wiele kompetencji w przemyśle stoczniowym i zbrojeniowym. Teraz trzeba się skupić na ich odbudowie, ale musi być to robione konsekwentnie i w oparciu - znowu - o ważny element tj. cierpliwość. Tego nie da się zrobić ot tak, na pstryknięcie palcem. Na to potrzebny jest czas, konsekwencja - i jeszcze raz - cierpliwość. Na pewno stać nas na to i na pewno do tego dojdziemy, bo już wielokrotnie to udowadnialiśmy, ale wszelkie tego typu działania muszą poprzedzić stosowne nakłady, konsekwencja i często przeze mnie wspominana cierpliwość.

Akademia Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte w Gdyni
Akademia Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte w Gdyni Jakub Steinborn

Jak bardzo rozmija się z prawdą opinia o polskiej flocie, że Wojsko Polskie dysponuje przestarzałymi okrętami? W ocenie polskiej marynarki powinno patrzeć się na rok podniesienia bandery czy raczej na to, jak faktycznie prezentuje się dany okręt?

- Od razu widać po tym pytaniu, że orientuje się pan w stanie polskiej marynarki wojennej. Niewielu jest dziennikarzy i niewiele jest osób w Polsce, które mają takie podejście. Spójrzmy np. na Kraków, gdzie ludzie mieszkają w 400-letniach domach. Można powiedzieć, że to rudera, ale jeśli kamienice są odnowione, a właściciele o nie dbają, czy można o takich budynkach mówić rudery? Tak samo jest z okrętami.

Na okręcie, na którym służyłem przez 15 lat bandera była podniesiona w 1976 roku. Można powiedzieć, że okręt ma 46 lat. No tak, ale od tego czasu pozostał właściwie z niego tylko kadłub i silniki główne, na których można przepłynąć jeszcze wiele tysięcy mil morskich. Natomiast całe wyposażenie uległo wymianie. Tak naprawdę mówiąc o wieku okrętu trzeba popatrzeć, kiedy była jego ostatnia modernizacja i kiedy przeprowadzono ostatni remont kapitalny, bo to tak naprawdę to decyduje o tym czy jest on nowoczesny czy nie.

Spójrzmy na amerykańskie okręty, niektóre miały po 50-60 lat i nadal służyły w marynarce wojennej. Wszystkie, systemy uzbrojenia, obserwacji technicznej, łączności, zostały wymienione lub zmodernizowane. Dlatego bolesne jest, gdy ktoś patrzy na datę wcielenia okrętu do służby i mówi, że to złom. Mówiąc tak, osoby te wykazują się, brakiem wiedzy i udowadniają, że nie znają się na marynarce wojennej. Oczywiście modernizacja posiadanej floty nie oznacza, że nie powinniśmy mieć nowych okrętów, ale każdy taki ruch trzeba przemyśleć.

Nieco ponad miesiąc temu w Gdyni padły deklaracje, że do 2029 roku gotowe mają być trzy nowe fregaty wielozadaniowe dla Marynarki Wojennej RP. Jak pan admirał ocenia program Miecznik realizowany przez Polską Grupę Zbrojeniową?

- Zawsze powtarzam, że w przypadku zamówienia uzbrojenia - ponieważ, są to olbrzymie wydatki - powinniśmy kierować się zdrowym rozsądkiem. Można to odnieść do swojego domu. Jeśli chcemy coś kupić i najpierw zdecydujemy się na trzy rzeczy, później na kolejne trzy, a następnie na jeszcze trzy, to okazuje się, że ich cena jednostkowa jest większa, niż gdybyśmy kupili od razu dziewięć takich przedmiotów. Przy zakupie większej liczby można dyskutować o rabatach, o zmniejszeniu ceny jednostkowej. Tak samo jest z okrętami. Jeśli zamawiana jest większa seria okrętów jednego projektu, to cena jednostkowa okrętu jest mniejsza, tym samym poniesione wydatki również są mniejsze. Przy większej liczbie okrętów tego samego projektu znacznie łatwiej o zabezpieczenie logistyczne, o zastępowalność, szkolenie i wymiany załóg między okrętami. Natomiast co do szczegółów zamówienia w ramach programu Miecznik, to pełne informacje posiada Inspektor Marynarki Wojennej, a więc pierwszy marynarz Rzeczypospolitej Polskiej, który ma dostęp do wszystkich informacji niejawnych i mógłby szczegółowo wypowiedzieć się na temat realizacji tego projektu.

Mam na imię Tomasz, niektórzy mówią, że Tomasz to niedowiarek, ja mówię - Tomasz jest dociekliwy. Ja wierzę w złożone deklaracje rozwoju marynarki wojennej, ale deklaracji padało już bardzo wiele, a wiele z nich nie zostało zrealizowanych z różnych powodów. Trzeba się również uderzyć w pierś i powiedzieć, że częściowo za stagnację morskiego rodzaju sił zbrojnych winne jest również środowisko marynarzy.

Natomiast najważniejsze jest to, że w ramach programu Miecznik powstaną fregaty. Jest sukces zarówno przedstawicieli naszej Akademii i Inspektoratu MW. Jako Polska nie możemy patrzeć na marynarkę wojenną tylko przez pryzmat Bałtyku. Między innymi dlatego, że jesteśmy członkami Sojuszu Północnoatlantyckiego i jesteśmy zobligowani do realizowania zadań również poza Bałtykiem.

Nie tylko siły lądowe, nie tylko siły powietrzne, ale również marynarka wojenna jest istotnym elementem systemu obrony RP.

Akademia Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte w Gdyni
Akademia Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte w Gdyni Jakub Steinborn

Brał pan admirał udział w pracach nad Strategiczną Koncepcją Bezpieczeństwa Morskiego RP. Mówiąc o Marynarce Wojennej RP powinniśmy rozważać kwestię bezpieczeństwa w zakresie Bałyku, czy raczej szerzej z racji członkostwa NATO. A może powinniśmy połączyć te dwa obszary?

- Połączenie tych obszarów byłoby najlepsze i my powinniśmy przyjąć uniwersalne rozwiązanie tej kwestii. Niektórzy mówią, że szampon, który jest do wszystkich rodzajów włosów to nie nadaje się do użytku. W przypadku marynarki tak nie jest. Musimy pamiętać, że stanowimy jeden z elementów NATO, którego zadaniem jest zabezpieczenie bezpieczeństwa morskiego nie tylko Polski, ale również musimy współuczestniczyć w zapewnieniu bezpieczeństwa morskiego innych państw Sojuszu. Ponadto, kiedy zaczniemy rozmawiać o bezpieczeństwie energetycznym, musimy być świadomi, że konieczne jest uniezależnienie się od Rosji. Skąd zatem będziemy pozyskiwali te surowce i kto będzie zabezpieczał ich transport do polskich portów? Jeżeli spojrzymy na potencjalnych eksporterów i trasy żeglugowe, to łatwo zauważyć, że potencjalne obszary ich pozyskiwania leżą poza Bałtykiem. Czy wolno nam powiedzieć - OK, niech o bezpieczeństwo transportu tych surowców do Polski zadbają inni? Oczywistym jest, że musimy współuczestniczyć w zapewnieniu bezpieczeństwa na szlakach morskich wokół naszego kontynentu. Chcemy budować farmy wiatrowe na Bałtyku, kto zatem będzie zapewniał ich bezpieczeństwo?

Przez ostatnie miesiące wiele osób powtarza jak mantrę zapisy art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Ludzie nie do końca jednak wiedzą, czym on jest. Wszyscy jednak kojarzymy zawołanie trzech muszkieterów z książek Alexandre Dumasa - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. To właśnie kwintesencja art. 5. Jest to bardzo medialne przekazanie do ludzi, którzy nie są związani z obronnością. Innymi słowy, jeżeli pojawia się zagrożenie na Morzu Śródziemnym, to powinniśmy być również i my tam obecni. Najbardziej predysponowana do tego jest marynarka wojenna, swoją drogą, jest to również najtańsza forma obecności militarnej poza granicami państwa. Nie wolno zapominać, że zadań na tym akwenie nie będą mogły realizować małe jednostki.

Musimy też pamiętać, że to, co jest dobre na Bałtyku, wcale nie jest już dobre na Morzu Północnym. Mówiąc o okrętach niezbędnych w marynarce wojennej należy rozpatrywać akweny o żywotnym znaczeniu dla Polski. Jest m.in.: Morze Bałtyckie, Północne, Norweskie czy Morze Śródziemne. Polskie firmy posiadają koncesje na pozyskiwanie ropy naftowej z Morza Norweskiego, zatem czy zapewnienie bezpieczeństwa na tym akwenie nie jest w naszym interesie? Akweny potencjalnych działań marynarki wojennej determinują klasy okrętów, które powinniśmy posiadać. Innym ważnym aspektem odnoszącym się do poruszanej kwestii jest obecność naszych okrętów w zespołach NATO-wskich. Tego wymaga nasza wiarygodność sojusznicza. Aby móc zrealizować przedstawiony wycinek zadań naszej marynarki wojennej, musimy mieć okręty różnych klas, które będą zdolne prowadzić działania nie tylko na Bałtyku, ale również na innych akwenach.

Działania w zakresie rozwoju polskiej armii w ciągu ostatnich miesięcy znacząco przyspieszyły. Czy w tym wyścigu marynarka wojenna nadąża za planami polityków? Jakie są albo jakie powinny być oczekiwania Marynarki Wojennej RP?

- Marynarka Wojenna zawsze była gdzieś na uboczu zainteresowań rządzących. Generalnie możemy wyróżnić dwie kategorie państw posiadających dostęp do morza. Są to państwa morskie i państwa kontynentalne. My tak naprawdę mentalnie od zawsze, za wyjątkiem okresu międzywojennego, byliśmy państwem kontynentalnym niezorientowanym na morze.

W naszych realiach geopolitycznych, zawsze dominujące były wojska lądowe. Trzeba jasno powiedzieć, że silna armia nie może mieć rozwiniętego tylko jednego rodzaju sił zbrojnych, a inne posiadać w formie kadłubowej. Musi zachodzić między poszczególnymi rodzajami sił zbrojnych właściwa równowaga.

Słyszy się często, że marynarze tak naprawdę nie wiedzą czego chcą. Prawda jest jednak pośrodku. Marynarze powinni otrzymać jasne i zdecydowane wytyczne od decydentów politycznych czego oczekują oni od marynarki wojennej. Jeśli jest powiedziane, że oczekują realizacji takich, a nie innych interesów morskich państwa, to wówczas marynarze mogą powiedzieć, że do realizacji takich zadań potrzebne są następujące okręty, a aby je pozyskać potrzebne będą następujące nakłady.

Ostatnimi czasy to się jednak zmienia. Większość klasy politycznej już rozumie, można powiedzieć, że poziom świadomości na temat marynarki wojennej znacznie wzrósł. Ostatnie działania uświadamiają politykom, że polskie interesy morskie i obowiązek ich obrony nie są usytuowane tylko na Bałtyku.

Należy pamiętać, że zakres i tempo modernizacji marynarki wojennej będą uzależnione od sytuacji ekonomicznej. W tym miejscu pragnę powiedzieć, że zgadzam się ze stwierdzeniem, że armie to takie instytucje, że są w stanie wydać każdą ilość środków, które się im przekaże. Pytanie - czy zrobią to racjonalnie? I tu jest temat na kolejną dłuższą rozmowę, konieczne jest to, aby przekazane środki na marynarkę wydać jak najracjonalniej.

Wspomniał pan admirał o bieżącej sytuacji. Wojna na Ukrainie może wpłynąć, a może wpłynęła już na postrzeganie i ważność polskiej marynarki wojennej? Jako wschodnia flanka NATO w opinii ekspertów Polska powinna mieć szczególnie silną marynarkę wojenną oraz siły powietrzne. Upatruje pan w tym szansy dla rozwoju Wojska Polskiego?

- Powiem tak, nawet najlepsze dywizje i brygady pancerne, wyposażone w najnowocześniejsze czołgi czy też najlepsze siły powietrzne wyposażone w najlepsze samoloty nie zapewnią bezpieczeństwa transportu drogą morską. Do tego potrzebna jest silna, nowoczesna i różnorodna marynarka wojenna. Gdy jej nie będziemy posiadać, na stacji benzynowej przekonamy się ile to nas wszystkich będzie kosztowało.

Akademia Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte w Gdyni
Akademia Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte w Gdyni Jakub Steinborn

A działania wokół Półwyspu Krymskiego? Działania w basenie Morza Czarnego i Morza Azowskiego? Plany armii rosyjskiej, chociażby w zakresie działań desantowych, mówiąc wprost się nie udały. Według pana admirała, dlaczego?

- To materiał na bardzo poważną dyskusję. Jeżeli spojrzymy jednak na Rosjan i obecną Rosję musimy pamiętać i pojąć, a przede wszystkim wziąć pod uwagę takie pojęcia jak kultura strategiczna. W rosyjskiej kulturze strategicznej mówiąc w sposób bardzo uproszczony, ale zachowując najważniejsze wątki w odniesieniu do sił zbrojnych należy podkreślić następujące elementy. W Rosji nigdy nie liczono się z ludźmi. Już w czasach carskich tuż przed I wojną światową ówczesny Szef Sztabu Generalnego powiedział, że rosyjski żołnierz kosztuje kopiejkę, czyli nic. Rosjanie nie przywiązywali wagi do szkolenia strzeleckiego, bo uważali, że strzelają tchórze, a rosyjski żołnierz miał iść walczyć na bagnety. Drugi element, to wszechogarniająca armię korupcja dotycząca dostaw dla sił zbrojnych. Trzeci, to wewnętrzne animozje między dowódcami oraz brak przygotowania części z nich do realiów wojny.

W Rosji często występującym elementem przy podejmowaniu działań jest bałagan. Jest jeszcze jeden ważny element. Rosjanie w odróżnieniu od państw zachodnich nie przywiązują należytej wagi do logistyki. Tak było w czasie I wojny światowej, tak było w latach II wojny światowej, tak było we wszystkich konfliktach, w które zaangażowała się Rosja po II wojnie światowej i tak jest też i teraz. Ostatnim aspektem, tak istotnym dla wojny na Ukrainie było zlekceważenie przeciwnika, Rosjanie nie docenili woli walki narodu ukraińskiego.

W Moskwie przyjmowano, że armia ukraińska, to ta sama armia, która była w 2014 roku na Krymie. Tam było jednak trochę inaczej. Ze względu chociażby na strukturę ludnościową, zaskoczenie czy paraliż decyzyjny strony ukraińskiej. Część żołnierzy ukraińskich przeszła na stronę Rosji m.in. ze względów finansowych. Ukraińcy z kolei odrobili lekcję wynikającą z doświadczeń krymskich. Rosjanie myśleli, że będzie tak samo jak osiem lat temu. Wielu ekspertów twierdzi również, że Rosjanie zaangażowali w działania wojenne o typowym charakterze operacji lądowych siły, które są predestynowane i przeznaczone do innych zadań np. brygady piechoty morskiej czy powietrznodesantowe.

Natomiast co do morskich operacji desantowych, to jest to jedna z najbardziej skomplikowanych operacji wojskowych. Planowanie i mówienie w przestrzeni publicznej o woli przeprowadzenia desantu morskiego w okolicach Odessy to wysłanie swoich ludzi na rzeź. Mielibyśmy najgorszy wariant powtórki lądowania na Plaży Omaha. Wystarczy spojrzeć jakie straty ponieśli Alianci na tej francuskiej plaży i to pomimo bardzo dobrego przygotowania całej operacji.

Ważniejsze jednak w wojnie na Ukrainie było co innego. W mojej ocenie armia ukraińska odegrała taką samą rolę jak armia fińska w 1939 roku. Armia Ukrainy dała czas dyplomacji. Gdyby Rosjanie zajęli Ukrainę tak jak planowali w 3-4 dni, dzisiaj nie mówilibyśmy o wojnie. Na szczęście plany rosyjskie nie zostały zrealizowane.

Przekop Mierzei Wiślanej, jak pokazała bieżąca sytuacja geopolityczna, okazał się niezwykle przemyślanym ruchem, podobnie jak budowa Baltic Pipe. Czy Marynarka Wojenna RP w obecnym kształcie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo Polsce?

- Gdy pojawia się aspekt modernizacji marynarki wojennej, wszyscy znają się na marynarce wojennej. W chwili, gdy na Ukrainie prowadzone są działania lądowe, wszyscy są ekspertami w dziedzinie sztuki operacji i taktyki wojsk lądowych, kiedy rozmawiamy o inwestycjach hydrotechnicznych, wszyscy nagle są ekspertami w tym zakresie. Tylko nie oszukujmy się, najczęściej jest to wiedza z Wikipedii.

W przypadku budowy Przekopu Mierzei Wiślanej, dziwi mnie, że niewiele osób podkreśla aspekt zdobycia kompetencji przez Grupę NDI, która realizuje te inwestycję. Kompetencja, co już podkreślałem, to kluczowy element w zakresie tej budowy. Inny, równie ważny, to uatrakcyjnienie pod względem gospodarczym tego regionu. Czy z punktu widzenia ekonomicznego inwestycja okaże się słuszna? Czas pokaże, ale przy budowie Portu Gdynia, również pojawiały się głosy, że w związku z bliskością Portu Gdańsk oraz niewielką długością polskiej linii brzegowej inwestycja nie będzie efektywna ekonomicznie. Historia pokazała, że było inaczej.

Najgorsze jest jednak to, że osoby, które do tej pory krytykowały te ważne z punktu niezależności Polski inwestycję, nie potrafiły przyznać się do błędu. Warto wspomnieć, że zmiana poglądów o 180 stopni w przypadku obronności państwa czy problematyki gospodarczej jest cenna, ale równie cenna jest świadomość i przyznanie się do braku słuszności swojej poprzedniej opinii.

Należy pamiętać, że wielkie rzeczy rodzą się w bólach i to chyba trafne podsumowanie.

A co z tym bezpieczeństwem? Marynarka wojenna podoła temu zadaniu, gdyby zaszła potrzeba obrony polskich tankowców?

- Zapewnienie bezpieczeństwa, to bardzo szerokie pojęcie. Nie do wszystkiego jest przeznaczona marynarka. Musimy jednak pamiętać, że często już sam potencjał marynarki wojennej jest może nie gwarantem, ale warunkiem do zwiększenia poczucia bezpieczeństwa. Fakt, że armia posiada adekwatne siły i środki, pozwala na zachowanie względnego spokoju i poczucia bezpieczeństwa.

Ja bym poszedł o krok dalej. Bezpieczeństwa wspomnianym inwestycjom nie ma zapewnić marynarka wojenna. Ma zapewnić Polska, która może zlecić to zadanie swojemu organowi do tego przystosowanemu, w tym przypadku jest to marynarka wojenna. Należy jednak pamiętać i przypominać decydentom, że jeżeli się coś komuś zleca i powierza do wykonania jakieś zadanie, to potrzebne są siły i środki niezbędne na realizację tych zadań.

100-lecie Akademii Marynarki Wojennej to niewątpliwie wyjątkowy jubileusz. A w kontekście życzeń? Czego życzyć panu rektorowi jako profesorowi i jako admirałowi?

- Życzyłbym sobie, żeby wszyscy nasi absolwenci studiów cywilnych i wojskowych byli albo tacy jak są, albo jeszcze lepsi. Żebyśmy nadal mogli być, tak jak jesteśmy teraz jesteśmy dumni z naszych absolwentów. No i jak to się mówi, marynarskiego szczęścia, a to jest niezwykle ważne.

Chciałbym jeszcze podkreślić jedną rzecz. Należy wspomnieć o naszych pracownikach, którzy są oddani sprawie, jak żołnierz służbie. To profesjonaliści, ale profesjonaliści z pasją. Cechuje ich inicjatywa i duże zaangażowanie. Teorie zarządzania mówią, że nigdy nie jest tak, że zaangażowani są wszyscy, ale w naszym przypadku większość. Ktoś kiedyś ładnie powiedział, że jeżeli z 10 inicjatyw wyjdą tylko 2, to daje to nam skuteczność 20 procent, a to już dużo.

Drugi element, o którym chciałbym jeszcze wspomnieć, to studenci cywilni, o których nie można zapomnieć. Nie będzie przesady w tym, gdy stwierdzę, że nasi absolwenci w dużej mierze opuszczając mury Akademii nadal darzą ją sentymentem. To nasi lobbyści, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Wejście studentów cywilnych do Akademii Marynarki Wojennej sprawiło, że nasze marynarskie środowisko stało się mniej hermetyczne. Trudno dzisiaj wyobrazić sobie dowolną uczelnię wojskową, w tym również Akademię Marynarki Wojennej bez studentów cywilnych. Stali się naszą integralną częścią, wrośli w nas. Studenci wojskowi i cywilni to kolejne pokolenie naszej wspólnej marynarskiej rodziny, z której jako rektor, jako profesor, jako admirał jestem dumny.

Zobacz jak wygląda Akademia Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte od środka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto