Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jerzy Ciepliński, trener Łączpolu: Nadal gramy o mistrzostwo

Janusz Woźniak
Rozmowa z Jerzym Cieplińskim, trenerem szczypiornistek Vistalu Łączpolu Gdynia.

- W meczu na szczycie superligi zremisowaliście z SPR Lublin 28:28. Cieszy się Pan z remisu czy martwi stratą jednego punktu.

- Rzecz nie w radości czy smutku. Ten mecz źle nam się układał. To my przez większość spotkania goniliśmy wynik, więc ten remis wyrwany w ostatniej sekundzie meczu musimy ostatecznie uznać za dobry wynik.

- Na 60 sekund przed końcem meczu mieliście piłkę i szansę na zdobycie zwycięskiej bramki. Nie po raz pierwszy w tym spotkaniu poprzez banalny własny błąd straciliście piłkę w ataku.

- To prawda, ale w całym meczu z SPR tych własnych błędów popełniliśmy 12, co jak na mecz z tak rutynowanym zespołem nie jest wielką ilością. Niemniej każdy taki błąd narażał nas na kontrę rywalek i tak się właśnie stało w końcówce niedzielnego meczu. Ale walczyliśmy do końca i potrafiliśmy w 14 sekund doprowadzić do remisu. Za tę walkę i determinację dziewczynom należą się słowa pochwały.

- Trudno o wygrane w ważnych meczach, jeżeli nie ma realnego i stałego zagrożenia rzutami z drugiej linii. Przeciwniczkom znacznie łatwiej wówczas się bronić.**

- To jednak nie jest powód, aby narzekać i bezradnie rozkładać ręce, bo na wzmocnienie obdarzoną mocnym rzutem rozgrywającą mamy - w tym sezonie - raczej minimalne szanse. Te rozgrywające, które mam, muszą podołać zadaniu, jakie przed nimi stawiam. Także poprawić skuteczność rzutów z dystansu.

- Ma Pan pretensje do swoich zawodniczek za mecz z SPR Lublin?

- Mówiłem już, że walczyły do końca, chociaż na ten remis nie wszystkie równo zapracowały. Małgorzata Sadowska, Katarzyna Duran, Ola Jędrzejczyk potrafiły w ważnych momentach zagrać naprawdę dobrze, podobnie jak Kasia Sabała czy może w nieco mniejszym wymiarze Patrycja Kulwińska. Kilka innych zagrało słabiej, ale tak czasami bywa. Szczególnie kiedy gra się przeciwko mistrzyniom Polski, a stawka meczu jest wysoka.

- Wysoka stawka meczu spowodowała też zapewne, że nerwowo było na parkiecie i wokół niego. Sędziowie chyba nie do końca udźwignęli ciężar prowadzenia tych zawodów. Zespół gości wyjeżdżał z Gdyni w poczuciu krzywdy spowodowanej licznymi karami - w sumie 22 minuty przy 8 dla was - i dwoma czerwonymi kartkami. Ich opinie o sędziach nie nadają się do druku.

- Każdy chciał w tym meczu wygrać. Nie chcę komentować pracy arbitrów. Myślę jednak, że jak ekipa z Lublina na spokojnie obejrzy sobie to spotkanie na wideo, to - jeżeli potrafi zachować obiektywizm - ich poczucie "krzywdy", o którym pan mówi, nie będzie już takie wielkie.

- Porażka, chociaż po dobrym meczu, z Zagłębiem Lubin, teraz remis z SPR Lublin. Stracone w tych ważnych meczach punkty oddalają wasze marzenia o zdobyciu mistrzostwa Polski?

- Ciągle jesteśmy w grze o najwyższe miejsca w lidze. Już w niedzielę kolejny ważny mecz z Piotrcovią. Mecz, który trzeba wygrać, aby awansować w tabeli przynajmniej na trzecie miejsce. A o podziale medali i tak rozstrzygnie dopiero końcowa faza rozgrywek play off. Do tego czasu wiele się może jeszcze zdarzyć. My nadal mierzymy w złoty medal.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto