Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jerzy Ciepliński: Będziemy grali o mistrzostowo Polski

Janusz Woźniak
Rozmowa z Jerzym Cieplińskim, trenerem szczypiornistek Vistalu Łączpolu Gdynia.

- Brązowy medal mistrzostw Polski, półfinał Challenge Cup, to zdobycze sezonu 2009/2010 prowadzonej przez pana drużyny. To w sam raz, czy mogło być lepiej?

- Przed sezonem miałem obawy, czy klubowa kadra nie jest "za krótka", bo chcieliśmy przecież odgrywać znaczącą rolę zarówno w ekstraklasie jak i w europejskim pucharze. I te moje obawy potwierdziły się na początku rozgrywek. Graliśmy w 8-9 osobowym składzie, bo pozostałe zawodniczki z ławki rezerwowych nie gwarantowały potrzebnego w ekstraklasie poziomu. Szukaliśmy więc wzmocnień w trakcie rozgrywek, ale takie ruchy kadrowe musiały odbić się na organizacji gry, bo Ałła Kotowa, Urszula Lipska czy później Katarzyna Duran musiały z marszu uczyć się naszej taktyki, zagrywek, funkcjonowania w zespole. Potrzebowały na to czasu.

- Wróćmy jednak do oceny finału sezonu.

- Chcę zwrócić uwagę, że pierwszą rundę sezonu zasadniczego zakończyliśmy bodaj na szóstym miejscu w tabeli, do play off przystępowaliśmy już z czwartego, a zakończyliśmy rozgrywki na trzecim. Progresja była widoczna. Pierwszy medal w historii klubu na pewno cieszy, podobnie jak dotarcie do półfinałów europejskiego pucharu. W lidze SPR Lublin i Zagłębie Lubin były od nas po prostu lepsze, ale w najważniejszym momencie, bo w walce o medal, przełamaliśmy serię porażek z Piotrcovią Piotrków. W sumie więc osiągnęliśmy wyniki na miarę naszych sportowych możliwości.

- Co jeszcze było pozytywem w pracy z drużyną w ostatnim czasie?

- To, że poza uznanymi już liderkami w końcowej fazie sezonu sporo do gry drużyny wniosły młode zawodniczki Agnieszka Białkowska i Ola Jędrzejczyk, a także doświadczona Urszula Lipska.

- Dlaczego nie lubi pan zawodniczek o imieniu Monika? Takie mają Stachowska oraz Aleksandrowicz i obie w nowym sezonie już u pana nie zagrają.

- Monika Stachowska miała bardzo dobry sezon, należała do wyróżniających się zawodniczek. Rozstała się jednak z Vistalem Łączpolem nie dlatego, że przestałem ją lubić, czy cenić jej umiejętności, ale dlatego, że nie przyjęła zaproponowanych przez klub warunków nowego kontraktu. Chyba dostrzega pan istotną różnicę w przyczynach tego pożegnania.

- To Stachowska dostrzegła istotną różnicę w nowym kontrakcie, określając proponowane warunki jak dla rezerwowej, jako gorsze niż dotychczas miała.

- To nie jest prawda. Kontrakty na nowy sezon są inaczej konstruowane. Kontrakt Moniki był na podobnym poziomie, a możliwość wyższych zarobków stwarzałyby premie za zwycięskie mecze i osiągnięcie sportowego celu w nowym sezonie. A Monika Aleksandrowicz, która przez zdecydowaną większość sezonu leczyła kontuzję, także nie przyjęła warunków nowego kontraktu i szuka sobie innego klubu.

- Kto jeszcze odchodzi z Vistulu Łączpol?

- Za porozumieniem stron rozwiązaliśmy kontrakty z Paulina Górecką i Anną Szott. Być może, ale to już po wznowieniu przygotowań do nowego sezonu, w ramach współpracy z AZS AWFiS Gdańsk, jakieś nasze zawodniczki trafią do pierwszoligowego zespołu akademiczek.

- Kto wzmocni gdyński zespół?

- Przychodzi do nas najlepsza, w ocenie trenerów, ligowa bramkarka minionego sezonu Małgosia Sadowska, która z Lublina wraca do Trójmiasta. Liczę, że jedną z prowadzących grę w nowym sezonie będzie pozyskana z KPR Jelenia Góra, najskuteczniejsza snajperka ekstraklasy, zdobywczyni 164 bramek, 21-letnia Sabina Kobzar. To nie koniec wzmocnień, bo rozmawiamy jeszcze z 2-3 czołowymi polskimi szczypiornistkami, a na prawe rozegranie chcemy pozyskać zagraniczną zawodniczkę.

- O mistrzostwie Polski dla Vistalu Łączpol mówi się już po cichu w Gdyni?

- Dlaczego po cichu? Jak uda się zrealizować transferowe plany, to cel będzie jasno wyznaczony. Będziemy grali o mistrzostwo Polski i zawodniczki też muszą mieć tego świadomość.

- A europejskie puchary?

- Najpierw musi zapaść decyzja, a ta zależy od sponsorów, czy w nich wystartujemy. Gralibyśmy w Pucharze EHF, a więc z silniejszą obsadą, niż w Challenge Cup. Międzynarodowe doświadczenie na pewno, by się przydało, bo w sposób naturalny podnosi sportowy poziom drużyny.

- Zgłosił się pan do konkursu na trenera reprezentacji Polski. Jest pan rozczarowany efektami? Komisja kwalifikacyjna do finałowego etapu dopuściła trenerkę Zagłębia Bożenę Karkut i dwóch duńskich szkoleniowców.

- Zgłosiłem się, bo uważałem, że moje doświadczenie oraz wyniki osiągane z reprezentacją, którą prowadziłem w poprzednich latach i klubami w Gdańsku i Gdyni może się przydać znajdującej się w bardzo trudnej sytuacji reprezentacyjnej drużynie. Decyzji komisji nie traktuję w kategoriach zawodowej porażki. Mobilizuje mnie ona do jeszcze lepszej pracy w klubie, do osiągnięcia jak najlepszych wyników.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto