Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jan Tatarowicz, zawodnik Ninja OCR: Na początku podciągałem się na krawędzi biurka. Teraz spotykamy się w sali, której zazdrości nam wielu

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Jan Tatarowicz podczas ćwiczeń w sali Kolektyw Ninja w Gdańsku
Jan Tatarowicz podczas ćwiczeń w sali Kolektyw Ninja w Gdańsku Jakub Steinborn
Rozmowa z 23-letnim pochodzącym z Wejherowa Janem Tatarowiczem, zwycięzcą 7. edycji Ninja Warrior Polska. O fascynacji sprinterskimi biegami przeszkodowymi, rozwijaniu społeczności w sali na terenach postoczniowych w Gdańsku, zajęciami z najmłodszymi oraz drogą na szczyt zawodów sportowych.

Jesteś w absolutnej czołówce biegów przeszkodowych w Polsce. Dlaczego właśnie taką dyscypliną postanowiłeś się zainteresować?
Ninja OCR zacząłem się interesować od momentu, kiedy była emisja pierwszej edycji programu telewizyjnego Ninja Warrior Polska (we wrześniu 2019 roku – przyp.). Nie wiedziałem wcześniej, że można się było zgłosić. I od razu, kiedy zobaczyłem ten program, stwierdziłem, że chciałbym się w nim sprawdzić. Chciałem sprawdzić, na ile jestem sprawny. Wówczas od trzech lat trenowałem już kalistenikę oraz street workout, czyli ćwiczyłem z własną masą ciała, wykorzystując elementy gimnastyki. Pomyślałem, że ten sport pomoże mi osiągnąć super sprawność. Podszedłem więc do wyzwania w 2020 roku. Wystąpiłem i poszło mi świetnie, ponieważ w finale debiutanckiej edycji zająłem siódme miejsce. Od tego momentu zaczęła się moja przygoda z biegami przeszkodowymi.

I jak to się rozwijało?
Niedługo po debiucie w programie wystartowałem w Gdyni w biegu OCR na 100 metrów. To jest tor, na którym pokonuje się przeszkodę po przeszkodzie i jest to dystans sprinterski. Zająłem w nim 12 miejsce, a dwa tygodnie później przygotowałem się do mistrzostw Polski, na których zdobyłem brązowy medal. Od tego momentu zacząłem być w czołówce polskich zawodników Ninja OCR, bo co chwila gdzieś na tym podium stawałem.

Zaangażowałeś się w rozbudowę sali treningowej Kolektyw Ninja w Gdańsku, gdzie można Cię często spotkać. Co to daje?
Kolektyw to dla mnie przestrzeń do indywidualnego treningu, a także do prowadzenia zajęć, ponieważ jestem trenerem. Prowadzę zajęcia personalne oraz grupy dzieci. To przestrzeń, która jednoczy ludzi. Przyjeżdżają tutaj zawodnicy nawet z różnych miejsc w Polsce, aby poćwiczyć na naszych przeszkodach. Prowadzimy salę na bardzo wysokim poziomie. Niektóre przeszkody mamy jako jedyni lub nieliczni w Europie.

To taka pasja rozwijana wśród ludzi północy, którzy mają daleko do gór i muszą wymyślać sobie sztuczne przeszkody?
Ninja to jest super dyscyplina, która świetnie rozwija wiele cech motorycznych. To nie jest tak, jak na przykład w bieganiu, gdzie kształtujemy samą szybkość, wydolność i ewentualnie wytrzymałość biegową. Tutaj potrzebne są koordynacja ruchowa, wytrzymałość siłowa i siła. A także bardzo wiele specjalistycznych cech, jak na przykład bardzo silny chwyt. Różne przeszkody w różny sposób działają na nasz układ ruchu i to jest dla mnie ciekawe. Przeszkody tak naprawdę nas nie ograniczają, bo co chwila można wymyślać nowe. Tutaj nie ma, tak jak w bieganiu, pędu tylko po urwanie sekund i minut, ale za każdym razem robi się coś innego.

Wspomniałeś o chwycie. Witając się z Tobą, można poczuć, że masz żelazny uścisk. Na co w tym aspekcie trzeba zwrócić uwagę, rozpoczynając przygodę z biegami przeszkodowymi?
Świetnym rozpoczęciem budowania wytrzymałości czy chwytu będą treningi wspinaczkowe. Ale także ćwiczenia na drążku czy innych przeszkodach. Jak wiemy, nie wszystkie przeszkody opierają się na chwycie podobnym do drążka. Są chociażby drewniane listewki, które bardziej angażują siłę palców. Są też różne ułożenia chwytu, poziome lub pionowe, trening na linie itd. To wszystko można w ciekawy sposób modyfikować.

A wszystkie siłownie pod chmurką sprawdzają się, jeśli chodzi o budowanie bazy do tego sportu?
Jeśli mówimy o budowaniu bazy na początku przygody to jak najbardziej tak. Ja właśnie w takich miejscach kształtowałem swoją siłę, wytrzymałość. Trenowałem głównie na drążku. Moja przygoda zaczęła się wręcz w warunkach domowych, w pokoju. Potrafiłem się podciągać na krawędzi biurka, robić pompki i różne ewolucje. Dopiero później przeniosłem się na siłownię pod chmurką, gdzie mogłem wykorzystać też drążek, czy poręcze do dipów.

Jesteś już bardzo zaawansowanym zawodnikiem. Czy w ogóle bierzesz jeszcze udział w popularnych biegach przeszkodowych, jak Biegun OCR, Runmageddon lub Formoza Challenge?
Startowałem parę razy w takich biegach. Traktuję je raczej jako dodatek, zabawa. Nie rywalizuję tam, ponieważ są to głównie tory długodystansowe, a ja po kilometrze nie mam już kondycji, żeby ścigać się z najlepszymi.

Czyli masz ścisłą specjalizację?
Tak, głównie na technicznych torach Ninja oraz 100-metrowych biegach OCR.

Mówiłeś o zajęciach z dziećmi. Gdzie można trafić pod Twoje, trenerskie skrzydła?
Rozpocząłem swoje zajęcia w Wejherowie, gdzie przez rok działałem w crossfitowej siłowni „Apollo”. To nie była sala przystosowana stricte do zajęć Ninja i przeszkód. Dało się tam jednak wprowadzić pewne tego elementy. Teraz zajęcia prowadzę w specjalistycznej sali „Skillbox”, którą w Wejherowie tworzył Łukasz Milka. To sala do parkouru, Ninja i kalisteniki. Głównie w tych trzech dziedzinach się specjalizujemy. Mamy tam również akrobatykę. Ta przestrzeń, którą wspólnie stworzyliśmy, pozwala mi na prowadzenie zajęć z dzieciakami na bardzo wysokim poziomie.

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto