W piątkowy wieczór Arka zaczęła mecz z Piotrem Kasperkiewiczem w linii pomocy, a kapitan drużyny Michał Płotka nie załapał się nawet od meczowej "18", oddelegowany do towarzyskiej gry w zespole rezerw. Kibice dopingowali żółto-niebieskich, licząc na emocje i piłki w siatce gliwickiego Piasta.
Po kilku minutach meczu goście zaczęli grać coraz składniej, a ich wizyty w pobliżu pola karnego Arki wyraźnie stanowiły zaskoczenie dla obrońców gospodarzy. W 16 minucie Sławomir Mazurkiewicz był tak zaskoczony, że kopnął piłkę do własnej bramki. Samobój i 0:1 w Gdyni. Niestety, to nie był koniec nieszczęść i gapiostwa obrońców Arki. Gliwiczanie szybko się zorientowali, że na przedpole Arki najłatwiej się dostać lewą stroną boiska i właśnie taka akcja przyniosła im w 23 minucie powodzenie.
Rezultat kompromitujący Arkę
Nagranie z tej akcji polecam pokazywać podopiecznym Nemca aż do znudzenia - bo gra w linii nie oznacza wcale stania w jednym miejscu, bez zwracania uwagi na ustawienie piłkarzy przeciwnika pod bramką. A Wojciech Kędziora miał tyle miejsca i czasu, że strzelając z kilku metrów do siatki, nie mógł nie trafić. 0:2 to był już rezultat, który kompromitował Arkę.
- Nie ma co ukrywać, że pierwsze pół godziny tego meczu praktycznie przespaliśmy - przyznał po jego zakończeniu Damian Krajanowski.
Bardziej szczery i jednocześnie dosadny w ocenie był środkowy obrońca Krzysztof Łągiewka:
- Dawno tak słabego meczu nie zagrałem. Nie minęło pół godziny, a dostaliśmy dwa razy "po twarzy" i nie bardzo wiedzieliśmy, co się z nami dzieje.
A mogło być jeszcze gorzej, gdyby w 37 minucie Marcin Juszczyk nie wygrał pojedynku sam na sam z Tomaszem Podgórskim albo gdyby ten drugi, zamiast strzelać, podał piłkę do stojącego samotnie pod pustą bramką Arki Kędziory.
Arkowcy podnieśli się
Przegrywając trzema golami, gospodarze już by się zapewne w tym meczu nie podnieśli. Na szczęście scenariusz gry do przerwy ułożył się po ich myśli. Tuż przed końcem pierwszej połowy gry Janusz Surdykowski zdobył strzałem głową kontaktowego gola i końcowy wynik meczu ciągle był sprawą otwartą.
W przerwie trener Nemec pozostawił w szatni zagubionego w środkowej linii Piotra Kuklisa i wprowadził na boisko Pawła Czoskę. Pół godziny na zaprezentowanie swoich umiejętności otrzymał też Mirko Ivanovski i ofensywne akcje gospodarzy nabrały większego rozmachu. Już minutę po wejściu na boisko Ivanovski wywalczył rzut karny, a Ensar Arivofić zamienił strzał z 11 metrów na wyrównującego gola.
ZDJĘCIA Z MECZU Z PIASTEM GLIWICE
Obie drużyny miały prawie 30 minut na zdobycie zwycięskiej bramki. I trzeba przyznać, że bliżsi szczęścia byli goście, a dokładniej Adrian Świątek, ale wówczas znowu na wysokości zadania stanął w gdyńskiej bramce Juszczyk, broniąc w efektowny sposób w sytuacji sam na sam z napastnikiem Piasta.
- Chyba powinniśmy się cieszyć z tego remisu - przyznał Marcin Radzewicz, którego w 73 minucie zamienił na boisku Bartłomiej Niedziela, będąc jednocześnie 12 debiutantem w zespole Arki.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?