Został Pan ambasadorem HMŚ w Sopocie. To powód do dumy?
- Zdecydowanie. To w Sopocie wykonałem swój pierwszy skok. Pamiętam jak dziś - pokonałem wtedy poprzeczkę zawieszoną na wysokości 180 cm. Z czasem oczywiście te rezultaty były coraz lepsze. W każdym razie Sopot jest bliski mojemu sercu. Bardzo cieszy mnie to, że będę pełnił rolę ambasadora HMŚ.
Impreza w Sopocie zbliża się wielkimi krokami. Jakie mamy szanse medalowe?
- Nie odpowiem na to pytanie, bo tego chyba nikt nie wie. Oczywiście, wszyscy chcielibyśmy, a najbardziej kibice, żeby tych medali było jak najwięcej. Trudno jednak wyrokować. Naprawdę, nie chcę gadać bzdur. Jeżeli zdobędziemy ich sporo, to wszyscy będziemy się cieszyli. Jak mało, to będzie już gorzej.
Zmieniając temat, czy pytania o słynny gest, który wykonał Pan w 1980 roku w Moskwie, już Pana nie męczą?
- (śmiech). Odpowiem może w ten sposób - w tym momencie jestem już 36 lat z moją żoną. I mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że ona mnie nie męczy. Tak więc odpowiedź jest chyba prosta.
Nie boli jednak to, że młodzi ludzie kojarzą Pana tylko z gestu, a nie ze sportowych sukcesów?
- Lepiej być kojarzonym z takim gestem, niż z faktem, że się zamordowało sześciu ludzi. Niech już tak zostanie. Ten "wał" nazywa się teraz fachowo "gestem Kozakiewicza". Nie ukrywam, że bardzo mi się to podoba. Mam jednak świadomość tego, że w historii polskiego sportu zapisałem się głównie dzięki temu gestowi. Szczerze mówiąc, już się z tym pogodziłem.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?