Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Henryka Krzywonos - bohaterka Internetu

Michał Kowal
Kiedy w sierpniu 1980 r. zatrzymała tramwaj na środku skrzyżowania, dostała oklaski od kilkudziesięciu pasażerów. Za przemówienie, wygłoszone 30 lat później, zbiera gratulacje od dziesiątek tysięcy internautów

Krew mnie aż ściska i zalewa, bo przecież obraża to nas wszystkich. Momencik. Ja najpierw powiem i wtedy będziecie gwizdać! Nie pozwolę siebie przekrzyczeć. Solidarność jest to słowo, które zobowiązuje, prawda? - grzmiała z mównicy Henryka Krzywonos. - Panie prezesie, bardzo pana proszę, żeby nie buntował pan ludzi przeciwko sobie. Nie wiem, co panu się stało. Ja panu bardzo współczuję. Ale mi to przeszkadza, że to właśnie pan niszczy godność Lecha. To pan ją niszczy!
Te słowa Henryki Krzywonos wypowiedziane pod adresem Jarosława Kaczyńskiego w ubiegły poniedziałek na zjeździe Solidarności w Gdyni momentalnie obiegły wszystkie serwisy radiowe i telewizyjne, a następnego dnia pojawiły się na czołówkach większości gazet w Polsce. Jednak miejscem, gdzie szaleństwo na punkcie byłej gdańskiej tramwajarki, swoista henrykomania, osiągnęło najintensywniejszy wyraz, okazał się internet. Filmy dokumentujące jej wystąpienie stały się najpopularniejszymi materiałami na serwisie youtube.pl. Strona fanów Henryki Krzywonos na serwisie społecznościowym Facebook liczy już 50 tysięcy osób. Co więcej, na tym portalu pojawiają się dziesiątki tysięcy słów aprobaty.

Henryko, jest Pani niesamowita. Potrafi Pani powiedzieć to, czego wielu facetów się boi! Ma Pani "jaja"! Ogromny szacunek za to, co Pani robiła 30 lat temu i teraz - napisał na stronie pani Henryki pan Bartosz.

Mam nadzieję, że po raz kolejny dzięki pani "Ten tramwaj dalej nie pojedzie"... Dziękuję i pozdrawiam - napisał z kolei Radosław.

Internetowa bohaterka?
Co ciekawe, najbardziej popularnej strony poparcia nie założyła sama Henryka Krzywonos, ale warszawska feministka z Kongresu Kobiet, Anna Dryjańska.

- Fan page Henryki Krzywonos założyłam rok temu. Do wczoraj miała 300 fanek/-ów. Dziś 28 000. No wreszcie! - napisała na portalu Facebook we wtorek Anna Dryjańska. - Cieszę się, że ta wielka kobieta doczekała się uznania jeszcze za swojego życia.

Dlaczego Pani Henryka tak mocno zeelektryzowała internautów? Marek Miller, medioznawca, dziennikarz i założyciel blogu Em jak Media zajmującego się prasą i internetem twierdzi, że w dużej mierze wynika to ze specyfiki portalu Facebook.

- Popularność Pani Henryki w internecie to zdecydowanie jest fenomen - uważa Marek Miller. - Trzeba pamiętać, że każdy serwis społecznościowy ma swoją grupę odbiorców. Na Facebooku spotkasz między innymi dziennikarzy, polityków i celebrytów, którzy często są liderami opinii. Oprócz tego bardzo dużo jest tam ludzi młodych i wykształconych. Oni przejmują się problemami związanymi z tematyką społeczną. Pani Henryka zaimponowała im swoją odwagą i bezkompromisowością. Co więcej, Facebook od jakiegoś czasu stał się też źródłem informacji. W Stanach, w niektórych miesiącach, więcej zapytań zadawanych jest na Facebooku niż w Google - dodaje.

Na pytanie o popularność pani Henryki w internecie starał się też odpowiedzieć socjolog UW prof. Andrzeja Rychard. Jego zdaniem wynika ona z faktu, że w sposób autentyczny i emocjonalny pani Henryka wyraziła poglądy dużej części społeczeństwa polskiego.

- Pani Krzywonos ma tylu zwolenników w sieci, bowiem powiedziała to, co wielu Polaków myśli o Jarosławie Kaczyńskim. Ona bardzo dobrze zrozumiała ton ostatnich wypowiedzi prezesa PiS i, mając moralne prawo, wyraziła swój pogląd w sposób spontaniczny i emocjonalny - powiedział Rychard.

Jak zostać gwiazdą?
Co decyduje o tym, że ktoś zyskuje popularność w internecie, a ktoś inny nie? Nie ma na to dobrej odpowiedzi. Pierwszą wielką gwiazdą internetu w Polsce został Krzysztof Kononowicz, który w wyborach samorządowych w 2006 r. bezskutecznie kandydował na stanowisko prezydenta Białegostoku. Ponad siedem milionów osób obejrzało wtedy na youtube jego spot wyborczy, gdzie występując w tureckim sweterku, obiecywał, że kiedy zostanie wybrany, dopilnuje "żeby nie było niczego". Sprawą szybko zainteresowały się inne media. Kononowicza pokazały wszystkie największe stacje telewizyjne. Kto mógłby wcześniej przewidzieć, że niepozorna postać stanie się tak popularna?

W tym wypadku jednak sprawa zakończyła się pewnym niesmakiem. Kononowicz okazał się człowiekiem niezrównoważonym psychicznie, podpuszczonym przez sprytnego manipulanta. Zapachniało naśmiewaniem się z chorego.

- Moim zdaniem nie da się przewidzieć zachowań internautów. Co w internecie chwyci, a co nie, to zawsze kwestia przypadku
- uważa Marek Miller.

Co więcej, nie wiadomo też, kiedy coś chwyci. Świadczy o tym dobitnie przykład z piosenką "Papaya" Urszuli Dudziak, która 30 lat po premierze niespodziewanie doczekała się gigantycznej popularności na światową skalę. Wszystko przez to, że w 2007 r. jej charakterystyczny motyw wokalny pojawił się w jednym z teleturniejów na Filipinach. Muzyka i specjalnie utworzona do niej choreografia "Papaya Dance" podbiły internet na całym świecie, z czego najbardziej zaskoczona była sama Urszula Dudziak, która ze swoją starą piosenką musiała wyruszyć ponownie na trasę koncertową.

- To coś niesamowitego, naprawdę się tego nie spodziewałam - zdradziła artystka w studiu telewizji TVN.

Krew mnie aż ściska i zalewa, bo przecież obraża to nas wszystkich. Momencik. Ja najpierw powiem i wtedy będziecie gwizdać! Nie pozwolę siebie przekrzyczeć. Solidarność jest to słowo, które zobowiązuje, prawda?

Sława za szczerość?
Henryka Krzywonos nie śpiewała. Jej przekaz nie był wesoły i radosny, a mimo wszystko zyskała ogromną popularność. Według prof. Zdzisława Krasnodębskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, tajemnica tkwi w tym, że dawna działaczka Solidarności stała się uosobieniem "głosu społecznego", który nie zgadza się na sposób prezentowania rzeczywistości przez PiS.
- Polskie społeczeństwo potrzebowało kogoś prosto z ulicy, kogoś autentycznego, kto nie jest związany z żadną partią, a jednocześnie wyraża zdrowy głos klasy robotniczej, który jest inny niż ten przeważający w samej Solidarności. Pani Krzywonos wypełnia właśnie tę lukę
- uważa Krasnodębski, sam uchodzący za osobę zdecydowanie sprzyjającą polityce Jarosława Kaczyńskiego.

I właśnie to ten autentyzm najprawdopodobniej ujął internautów. Henryka Krzywonos jest przecież szczera i nie obawia się wypowiedzieć swojego zdania, mimo gwizdów i gniewnych pomruków na sali.

- Nikt nie ma prawa zawłaszczać nazwy Solidarność, która należy do wszystkich Polaków, to nie naszywka na spodniach - powtórzyła we wtorek pani Henryka

- Przywróciła Pani normalność. Brawo! - ripostują jej internauci.

Jak się nie dać zaskoczyć?
Całe to internetowe zamieszanie odbywa się niejako za plecami głównej zainteresowanej.

- Od poniedziałku jestem poza domem i nie mam dostępu do komputera - powiedziała, kiedy wreszcie udało nam się do niej dodzwonić. - Jeszcze nic o tym nie słyszałam. Jestem strasznie zapracowana i nawet nie miałam jeszcze okazji porządnie się wyspać.

Pytana o to, co sądzi o tym, że przez internet popierają ją głównie ludzie młodzi, którzy o Solidarności uczyli się tylko na lekcjach historii, odpowiada:

- Jestem bardzo zadowolona i szczęśliwa, ale nie jestem zaskoczona. Ja po prostu kocham młodzież. Obojętnie na ich przekonania. Bo przede wszystkim liczy się to, żeby być razem. Przede wszystkim liczy się człowiek. To jest właśnie solidarność.

Pani Henryka Krzywonos sama także korzysta z internetu. Obiecała nam, że jak tylko znajdzie czas, podziękuje internautom przez sieć. A już teraz robi to przez nasz portal.

Wypowiedzi prof. Rycharda i Krasnodębskiego cytowałem za Polską Agencją Prasową

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto