Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdyński szpital dopłaci do leczenia Martyny Wojciechowskiej

Dorota Abramowicz
Martyna Wojciechowska
Martyna Wojciechowska tvn/Małgorzata Łupina
Narodowy Fundusz Zdrowia nie pokryje w całości kosztów badań diagnostycznych Martyny Wojciechowskiej, przeprowadzonych w Instytucie Medycyny Morskiej i Tropikalnej.

Przywieziona z egzotycznych wojaży choroba autorki "Kobiet na krańcu świata" zdominowała plotkarskie portale. - Najgorsze były nawracające, coraz poważniejsze infekcje, kolejne serie antybiotyków, które nie sprawiały, że czułam się lepiej - napisała na swojej stronie Martyna Wojciechowska. - Mój organizm całkowicie stracił odporność i mimo bardzo złego stanu zdrowia w ogóle nie rozpoznawał, że jest chory.

Spekulowano, że pomocy dla Wojciechowskiej trzeba będzie szukać za granicą. Ostatecznie okazało się, że diagnozę postawili specjaliści z Gdyni.

- Możemy tylko powiedzieć, że przyczyną było kilka jednostek chorobowych - słyszę nieoficjalnie w IMMiT. - Pani Wojciechowska nie zaraziła się od orangutanów na Borneo, jak spekulowano. Przyczyny były inne. Po postawieniu diagnozy wiadomo już, jak należy te choroby leczyć. Dalszy pobyt w naszym szpitalu jest już niewskazany.

Dla gdyńskich lekarzy przypadek znanej podróżniczki jest jednym z... kilku tysięcy. Tylu bowiem Polaków każdego roku po powrocie z egzotycznych krajów potrzebuje pomocy lekarzy specjalistów. - Tylko w Gdyni rocznie hospitalizujemy ok. 400 pacjentów, prawie tysiąc chorych leczy się ambulatoryjnie - wyjaśnia dr Wacław L. Nahorski, kierujący Krajowym Ośrodkiem Medycyny Tropikalnej. - Od dwóch lat prowadzimy cykl szkoleń dla lekarzy z Polski, by uczulić ich na objawy towarzyszące chorobom tropikalnym. Są już efekty - stwierdzamy wielokrotnie większą wykrywalność tych chorób.

Leczenie chorób tropikalnych jest bardzo drogie. Leki sprowadzane są z zagranicy, a zamówienia trzeba składać przez resort zdrowia. Nawet stosowane przy leczeniu malarii specyfiki zawierające chininę oraz artemizynę sprowadzane są w ramach importu docelowego. Oznacza to dla chorego dwutygodniowe oczekiwanie na lek, co w przypadku malarii może zakończyć się śmiercią.

Lekarze skarżą się, że NFZ nie pokrywa pełnych kosztów diagnozowania rzadkich chorób, co wpływa na wyniki finansowe gdyńskiego szpitala. Do badań Wojciechowskiej gdyńska placówka też będzie musiała dopłacić. - Zgodnie z procedurą płacimy tylko za usługi uwzględnione w systemie jednorodnych grup pacjentów - wyjaśnia Mariusz Szymański z NFZ.

- W takiej sytuacji najlepiej sprawdziłby się system dodatkowych ubezpieczeń dla osób decydujących się na podróże - twierdzą lekarze.

Wybierz najbardziej wpływową kobietę Pomorza

Śmierć może przyjść po latach - wywiad z dr. med. Wacławem Leszkiem Nahorskim

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto