Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdyński franciszkanin. Trzynaście lat na misji

Anna Kuczmarska
W biurze ojca Jana Łempickiego w gdyńskim klasztorze franciszkanów najwięcej jest fotografii. Spoglądają z nich wielkimi oczami dzieci. Czarne buzie są piękne i uśmiechnięte. Nie brakuje też pamiątek z Afryki.

W biurze ojca Jana Łempickiego w gdyńskim klasztorze franciszkanów najwięcej jest fotografii. Spoglądają z nich wielkimi oczami dzieci. Czarne buzie są piękne i uśmiechnięte. Nie brakuje też pamiątek z Afryki. Figurki, maski, obrazy przypominają kilkanaście lat spędzonych w Kenii. Są wśród nich także zdjęcia misjonarzy i budowanych przez nich kaplic, zachwycającej przyrody i dzikich zwierząt, ulic Nairobi i wiosek w buszu.
- Mimo głodu i braku wody, na przekór tragediom, takim jak śmierć rodziców chorych na AIDS, dzieci są radosne i chętne do nauki - mówi o. Jan Łempicki. - Oprócz ewangelizacji i pomocy materialnej, chcemy ofiarować im miłość.
Bezdzietność
to hańba
Ponad dwadzieścia lat temu ojciec Łempicki pracował w wiejskiej misji Ruiri w diecezji Meru, potem w seminarium w Nairobi. Razem z innymi franciszkanami budował kościoły, kaplice i dom rekolekcyjny. Najbardziej zaangażował się w pionierską pracę wydawniczą, a wydawanie w języku angielskim ,Rycerza Niepokalanej" dało mu wiele satysfakcji. Pismo pomogło w ewangelizacji i w zdobywaniu młodych Kenijczyków do zakonu i sakramentu kapłaństwa, chociaż ich mentalność bardzo utrudnia to zadanie. W Kenii brak potomstwa jest hańbą, a dzieci są prawdziwym darem, toteż niełatwo przekonać młodzież o wartości życia w celibacie. W kraju powszechnej biedy niezrozumiały jest również ślub ubóstwa, nierozłączny z życiem zakonnym, a szczególnie z duchem świętego Franciszka z Asyżu, założyciela franciszkanów. Mimo to powołań kapłańskich jest coraz więcej, a obok młodych Kenijczyków święcenia przyjmują przybysze z innych krajów, Zambii, Ghany, Tanzanii.
- Uroczystość święceń kapłańskich przyciąga tłumy gości - opowiada o. Jan. - Kandydat do ślubów zakonnych przyprowadzany jest do kościoła przez rodziców. Wszyscy czynnie uczestniczą w liturgii, tańczą, śpiewają, jedzą. Dla nikogo nie może zabraknąć strawy.
Studnie i slumsy
Misjonarze pomagają w budowie studni i wodociągów, które są najbardziej potrzebnymi inwestycjami. Niedostatki wody sprawiają, że jest ona transportowana na bardzo duże odległości. Brakuje też pożywienia. Ludzie jedzą raz dziennie, głównie fasolę, kukurydzę i proso.
- Bardzo ważna jest nasza praca charytatywna, zwłaszcza w Nairobi, gdzie większość spośród 2,5 miliona mieszkańców żyje w slumsach - stwierdza ojciec Jan. - Jedyna pomoc materialna może ich spotkań ze strony sióstr misjonarek i zakonników. To oni zanoszą do slumsów lekarstwa, ubrania, jedzenie, a nawet zabawki dla dzieci.
Malaria i bandy
Oprócz groźnej malarii, na którą ciężko chorował gdyński franciszkanin, misjonarze obawiają się napadów. Kenijczycy są życzliwi, otwarci i gościnni, ale grasują tam bandy, wobec których policja jest bezradna. Co jakiś czas dochodzi do napadów rabunkowych na misje. Bandyci dotkliwie pobili nawet siostry zakonne.
Zapytany, czy czuje się też podróżnikiem i czy fascynują go egzotyczne zakątki Afryki, ojciec Jan zaprzecza. Owszem, na początku zachwycała go niesamowita przyroda, wielobarwne kwiaty, bogactwo gatunków zwierząt. Z czasem poświęcał temu coraz mniej uwagi, skupiając się na pracy misyjnej.
- Kiedy po czterech latach pojechałem na pierwszy urlop do Polski, nie mogłem się nacieszyć pięknem naszej przyrody i polskich krajobrazów - mówi o. Jan Łempicki. - Nigdy nie czułem się podróżnikiem, ale żeby żyć w Kenii i dotrzeć do serc jej mieszkańców musiałem poznać język oraz kulturę tego kraju, dowiedzieć się wiele o mentalności Kenijczyków i ich zwyczajach.
Poważani mężczyźni
Z afrykańską edukacją ojca Jana wiążą się różne zabawne historie. Mężczyźni w Kenii, m. in. poprzez obrzęd obrzezania, odosobnienie i bolesne praktyki wchodzenia w dorosłe życie, są bardzo poważni. Kiedy polski misjonarz dla zabawy zaproponował młodemu czarnoskóremu księdzu, żeby usiadł na huśtawce, ten oburzył się. Były też inne zaskakujące sytuacje.
- Na początku mojej pracy w Afryce dziwiłem się, że spotykane na drodze kobiety odwracają się do mnie tyłem - opowiada misjonarz. - Okazało się, że robią tak z szacunku do mnie, a zwyczaj ten wywodzi się z czasów, kiedy ludzie chodzili tam nago. Jeszcze bardziej zaskoczyło mnie, gdy jedna z kobiet podczas rozmowy zaczęła na mnie pluć. W ten sposób okazywała mi życzliwość, a nawet błogosławiła mnie.
Mieszkańcy Limuru są przekonani, że Bóg mieszka na szczycie góry Kenia, na wysokości 5200 m. O równouprawnieniu kobiet i mężczyzn w Kenii mało kto słyszał. Nie ma go nawet po śmierci. Na wsiach zmarłych chowa się w pobliżu chaty, ale w różnych miejscach. Kobiety spoczywają zazwyczaj z tyłu, za chatą, bo według wierzeń nie powinny przeszkadzać wdowcowi w sprowadzeniu do domu kolejnych kobiet. Mężczyznę należy natomiast pochować przed wejściem, żeby odstraszał potencjalnych następców. Wśród konserwatywnych plemion najbardziej tradycyjnie i kolorowo ubierają się szczepy Samburu i Masajów. Ci ostatni uważają, że do nich należy wszelkie bydło na ziemi.
Zabierając krowy innym, robią to bez skrupułów. Uważają, że w ten sposób po prostu odbierają swoją własność.
Niełatwo było polskiemu księdzu nauczyć się języka Kenijczyków, a raczej jednego z wielu używanych tam języków. W miastach można porozumieć się po angielsku, ale na wsiach nie.
- Nauczyłem się języka kimeru, na początek czytając przetłumaczony z angielskiego tekst mszy świętej - wyjaśnia ojciec Jan. - Potem uczyłem się go na pamięć, już bez czytania. Tłumaczyłem sobie wiele słów, dochodziłem do wszystkiego samodzielnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto