Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdyńska motoryzacja z przełomu lat 20. i 30. Czym jeździła elita nad morzem? [ZDJĘCIA]

rozm. Marek Ponikowski
Salon firm Hansa i Lloyd Jana Patalasa przy Świętojańskiej
Salon firm Hansa i Lloyd Jana Patalasa przy Świętojańskiej Zdjęcia ze zbiorów Automobilkubu Morskiego i forum Stara Gdynia
Posiadanie taksówki było dobrym interesem. Samochód kupiony przed sezonem letnim przez trzy, cztery miesiące zarabiał, wożąc pasażerów, a potem „szedł do ludzi” - mówi Paweł Ziemniewicz, miłośnik motoryzacji, przewodniczący sekcji pojazdów zabytkowych Automobilklubu Morskiego w rozmowie z Markiem Ponikowskim.

W „Księdze adresowej przemysłu i handlu w Polsce zachodniej” z roku 1925 szukałem gdyńskich firm związanych z motoryzacją. Bez powodzenia. Po I wojnie światowej Gdynia liczyła tysiąc czterystu mieszkańców i była rybacką wioską w powiecie wejherowskim. W połowie lat 20. gdynian było już 12 tysięcy. Budowano port. Kiedy zaczęła się gdyńska motoryzacja?
Właśnie wtedy. Liczba samochodów musiała być już pokaźna, skoro właśnie w roku 1925 uruchomiono pierwszą stację benzynową, przy ulicy Węglowej, na obrzeżu budującego się portu. Jej właścicielem był Stanisław Wirpsza. Niedługo potem powstały następne - w Chylonii i Orłowie. Tuż przed wojną stacji było już całkiem sporo. Ale to określenie odnosiło się wtedy zwykle do pojedynczego dystrybutora z ręczną pompą.

Czy natknął się Pan na fotografie mówiące o udziale transportu samochodowego w budowie portu i miasta? Mówi się, że bohaterem tamtych czasów był koń ciągnący furmankę ze żwirem, cegłami, cementem…
Szczerze mówiąc - nie znam takich zdjęć. Ale nie znaczy to, że firmy budowlane nie korzystały z ciężarówek.

A może benzyna była za droga?
Spróbowałem przeliczyć jej gdyńskie ceny z końca lat 20. na dzisiejsze pieniądze. Okazało się, że litr benzyny kosztował wówczas 7-10 złotych! Tuż przed wojną paliwo lekko staniało, do ok. 6 dzisiejszych złotych.

Na zdjęciu z połowy lat 20. widać, że przed kościołem Najświętszej Marii Panny przy Świętojańskiej trawa rośnie nawet tam, gdzie dziś jest uliczny asfalt…
Pierwszą ulicą wytyczoną w Gdyni była w 1904 roku Kuracyjna. Po jej śladzie biegnie dzisiejsza ulica 10 Lutego. Zaczynała się przy stacji kolejowej, a kończyła przed budynkiem kąpieliska, w miejscu, gdzie na skwerze Kościuszki znajduje się płyta ku czci Marynarza Polskiego. Nawiasem mówiąc: asfaltową nawierzchnię ulica 10 Lutego dostała dopiero w roku 1934. Zachowane do dziś brukowane pasy wzdłuż krawężników służyły do parkowania. Nie wolno było natomiast parkować na chodnikach. Dzisiejsza topografia centrum Gdyni ukształtowała się po nadaniu jej praw miejskich w roku 1926. Wtedy na przykład wyprostowano ulicę Starowiejską, która kiedyś była polną drogą. W tym samym okresie zaczęła się budowa sieci wodociągowej i kanalizacyjnej oraz utwardzanie ulic. Rosły nowoczesne budynki o śmiałej architekturze.

Wspomniał Pan o zakazie parkowania na chodnikach. Jakie były ówczesne przepisy ruchu drogowego?
Pewnie takie same jak w całej Polsce. Na przykład najwyższa dozwolona prędkość w miastach wynosiła 40 kilometrów na godzinę. Za to poza terenem zabudowanym - hulaj dusza! Nie było żadnych ograniczeń. Skoro o tym mówimy: już pod koniec lat 20. przy ulicy Mrongowiusza na Grabówku działała „szkoła szoferów” prowadzona przez Adolfa Sajewicza. Sądząc ze zdjęć, jej uczniami byli raczej ludzie myślący o zawodzie kierowcy niż właściciele limuzyn.

A jak wyglądał ruch na gdyńskich ulicach?
Na przełomie lat 20. i 30. w mieście było zarejestrowanych około sześciuset samochodów. Prawie połowę stanowiły taksówki. Ze źródeł historycznych można wnioskować, że posiadanie taksówki było w Gdyni dobrym interesem. Samochód kupiony przed sezonem letnim przez trzy, cztery miesiące zarabiał, wożąc pasażerów, a potem „szedł do ludzi”. W następnym roku operację powtarzano. Właściciele taksówek rzadko prowadzili je sami. Zatrudniali szoferów. Poza taksówkami jeździły po Gdyni autobusy. Pierwszą linię z placu Kaszubskiego na Oksywie uruchomiła w 1927 roku spółka Szandrach-Czarnowski eksploatująca produkowane w Elblągu autobusy Komnick, a potem - także elbląskie - Büssing-NAG. Kolejne linie łączyły centrum Gdyni z Chylonią i Orłowem, a od 1928 roku także z Domem Zdrojowym przy molo w Zoppot. W sezonie letnim autobusy Szandracha i Czarnowskiego jeździły też do Jastrzębiej Góry. W latach 30. gdyńską komunikację autobusową zdominowało Miejskie Towarzystwo Komunikacyjne.

MTK nie ograniczało swej aktywności do Gdyni i Sopotu. Parę lat temu odkryłem, że jego autobusy kursowały także na linii Gdynia - Kościerzyna. A jak wyglądało zmotoryzowanie służb komunalnych?
Pierwszą samochodową karetkę pogotowia ratunkowego otrzymała Gdynia na przełomie lat 20. i 30. z Inowrocławia. Był to pojazd amerykańskiej marki International. Widać go na znanym zdjęciu wykonanym w 1931 roku na ulicy Piłsudskiego, po wybuchu gazu w budynku mieszkalnym. Zmotoryzowana była również straż pożarna. Doskonałe wyposażenie miała straż portowa podległa Urzędowi Morskiemu. Dysponowała m.in. samochodem Magirus z 26-metrową drabiną. Jej pojazdy miały już w roku 1938 radiową łączność z bazą! Zakład Oczyszczania Miasta eksploatował pod koniec lat 30. polewaczki na podwoziu montowanej w Polsce ciężarówki Chevrolet 157.

A motoryzacja prywatna?
Latem, gdy elita towarzyska zjeżdżała nad polskie morze, na ulicach Gdyni robiło się tłoczno. Przybywało też gdynian, których stać było na własny samochód. Eleganckich aut z rejestracją PM (województwo pomorskie) widać sporo na starych gdyńskich zdjęciach. Służbowe limuzyny, przede wszystkim Polskie Fiaty różnych modeli, miały rozmaite urzędy, a także na przykład dowództwo Marynarki Wojennej. Pierwszy w Gdyni salon samochodowy otworzyli panowie Juliusz Hundsdorf (właściciel okazałej kamienicy przy Starowiejskiej 7) i Jan Skwiercz. Autocentrala, mieszcząca się na parterze domu Hundsdorfa, sprzedawała Mercedesy, Ople i Buicki. Była też polskim przedstawicielem Forda. Na tyłach budynku działała stacja obsługi i stacja benzynowa. Przy Świętojańskiej sprzedawano Alfy Romeo i auta amerykańskie, naprzeciw działał duży salon Polskiego Fiata. Giełda samochodowa w gmachu BGK przy ulicy 10 Lutego oferowała, o czym była mowa w jednej z jej reklam, 65 samochodów osobowych, dziewięć ciężarowych i 10 motocykli. Prowadziła też sprzedaż ogumienia i olejów. W sumie istniało w Gdyni sześć dużych salonów i kilka mniejszych. Dużo jak na 120-tysięczne polskie miasto.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto