Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdynia za swoich młodych lat

Agata Grzegorczyk
ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni
Wspomnienia gdynian o wizycie Jana Kiepury, kinie Oko i deptakach w Orłowie

Pewnego pięknego dnia 1939 roku przez Gdynię jak burza przeszła przekazywana z ust do ust wiadomość:
- Kiepura przyjeżdża!
- Ale jak?
-Pociągiem.
Więcej orłowskim pannom mówić nie trzeba było.
- Jak pociągiem, to musi zatrzymać się na rogatkach za Kamiennym Potokiem, bo granica przecież jest - mówiły dziewczyny. Zresztą, koledzy też chcieli zobaczyć na własne oczy artystę - opowiada Helena Jankowska, wówczas dwudziestolatka z Orłowa. - Dowiedzieliśmy się, o której ten pociąg i komitet powitalny był gotowy. Kiedy pociąg się zatrzymał do kontroli paszportowej, Kiepura stał w oknie i machał do nas. Wiwatom nie było końca. Krzyknęłam do niego wtedy "A gdzie masz żonę?". Bo jego żoną była przecież aktorka Marta Egiert, z czego byliśmy strasznie dumni.
A następnego dnia Kiepura miał koncert w muszli u stóp Kamiennej Góry.

- Chyba nie było wtedy w Gdyni osoby, która by tam nie przyszła. Kiepura jechał takim otwartym samochodem wśród tłumów przez skwer Kościuszki - opowiada Ryszard Markiewicz, wtedy 14-letni chłopak, harcerz z Oksywia. Jednak koncert wielkiego tenora nie zrobił na nim takiego wrażenia jak pewna wycieczka szkolna, która odbyła się 6 lat wcześniej...

- Zapakowali nas, całą szkołę, na holownik, z Oksywia bowiem najłatwiej było dostać się do Gdyni właśnie drogą wodną, autobus kursował tylko raz dziennie i zawieźli do nabrzeża, które dziś umiejscowić trzeba by chyba przy basenie Prezydenta - wspomina pan Ryszard. - Prowadzili nas do takiego wielkiego białego budynku, kina Oko, jak się okazało. Ja wtedy nie miałem pojęcia, co to dokładnie jest kino. A posadzono mnie zaraz w pierwszym rzędzie. Siedziałem tam i kombinowałem, co to będzie. Kiedy kurtyna rozjechała się na boki i odsłoniła białą ścianę, pomyślałem, że zaraz wyjdą aktorzy i coś będą przedstawiać. Przyznaję, byłem nawet trochę zawiedziony, bo teatrzyków to w szkole było pod dostatkiem. Ale nagle pojawiło się silne światło, a na białym prostokącie na wprost zaczęły się pojawiać obrazy. Ruchome. Ludzie. Skąd? Jak? Przecież my na Oksywiu nie mieliśmy ani radia, ani telewizji. To było coś niesamowitego.
Magia kina zaczarowała pana Ryszarda, który szybko znalazł sposób, by z dziesiątą muzą bliżej się zaprzyjaźnić.

- Kolega, jak to na Oksywiu, miał ojca w Marynarce, a marynarze mieli takie niby kino w stołówce i tam wyświetlali dla siebie filmy. Kolega więc, jak było coś ciekawego, wprowadzał mnie trochę od kuchni i z zapartym tchem obaj oglądaliśmy "Tarzana" czy Shirley Temple - wspomina pan Ryszard.
Pani Maria Backiel, dziś 85-letnia gdynianka, nie może natomiast zapomnieć Kongresu Eucharystycznego z morskim błogosławieństwem biskupa Okoniewskiego, który miał miejsce dzień po święcie morza w 1939 roku.

- W niebo strzelały rakiety, przy Łazienkach stały tłumy. Pod samą granicą, Sopot był przecież tuż-tuż, krzyczeliśmy "Nie oddamy wam morza, nie oddamy morza!". Musieli nas tam słyszeć - śmieje się pani Maria.

- Orłowo w ogóle było wówczas kurortem, że ho, ho! Panie spacerujące deptakami były ubrane jak z najnowszych żurnali - dodaje pani Janina. - Chodziły w takich szytych na miarę szerokich spodniach w kwiaty, to był wtedy ostatni krzyk mody. Jak ja o takich marzyłam, ale gdzie tam mnie takiej smarkuli do spodni, ojciec by mnie prześwięcił - dodaje pani Maria. - Obowiązkowe były też skarpety, takie do pół łydki. Kobiety nosiły wtedy toczki i przekrzywione lekko berety. A włosy obowiązkowo musiały być na wałki. Żeby pukle były.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto