Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdynia. Kartka z kalendarza. 2.11.2004. Prezes Stoczni Gdynia podsłuchiwał liderów związków zawodowych? "Zgłaszamy to do prokuratury"

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Były prezes Stoczni Gdynia Janusz Szlanta zaprzeczał w 2004 roku, że wydał polecenie podsłuchiwania związkowców.
Były prezes Stoczni Gdynia Janusz Szlanta zaprzeczał w 2004 roku, że wydał polecenie podsłuchiwania związkowców. archiwum Polska Press
Do kolejnych nieporozumień między byłym zarządem Stoczni Gdynia S.A., a reprezentantami załogi, doszło szesnaście lat temu. Przedstawiciele związków zawodowych twierdzili, że byli podsłuchiwani. Temat ten przybliżył na swoich łamach 2 listopada 2004 roku "Dziennik Bałtycki" w artykule "Związek na podsłuchu".

Jak informowali wówczas liderzy związku zawodowego "Stoczniowiec", do rzekomej inwigilacji dojść miało 18 lutego 2002 roku. Sprawa wzbudziła mnóstwo kontrowersji. W stoczniowym ośrodku informacji odbywało się walne zebranie delegatów "Stoczniowca". Wkrótce na jaw wyszły informacje, które zaskoczyły uczestników tego wydarzenia.

- Mimo że zastrzegaliśmy, iż nie życzymy sobie dokumentowania tego spotkania, bo to, co się podczas niego dzieje, jest wewnętrzną sprawą naszego związku, została sporządzona kaseta z przebiegu posiedzenia - mówił Leszek Świętczak, przewodniczący "Stoczniowca". - Nie odpuścimy tej sprawy. Takie postępowanie nazwać można tylko jednym słowem: skandal. Metody stosowane wobec nas wywodzą się w prostej linii z czasów, które, jak wszyscy mamy nadzieję, minęły już bezpowrotnie.

Jak dodawał Leszek Świętczak, nagranie trafiło do działaczy skonfliktowanego ze "Stoczniowcem" związku zawodowego "Solidarność", którzy z kolei zanieśli je do prokuratury.

- Twierdzili, że jest dowodem, iż organizowaliśmy nielegalny strajk w zakładzie w 2002 roku - mówił Leszek Świętczak. - Rozmawialiśmy z Mirosławem Piotrowskim, który zarządza ośrodkiem informacji stoczni. Powiedział nam, że aparaturę rejestrującą spotkanie kazał mu włączyć ówczesny zarząd zakładu. Generalnie rzecznik firmy miał nas na każdym kroku śledzić, bo takie były dyrektywy. Składamy więc doniesienie przeciwko byłemu prezesowi stoczni Januszowi Szlancie, a także przeciwko związkowcom z „Solidarności”, bo skoro w sposób nielegalny weszli w posiadanie kasety, musieli z nim współpracować.

Reprezentanci „Solidarności” mimo pogróżek ze strony "Stoczniowca" spali jednak spokojnie. Przekonywali, że żadnego układu z byłym prezesem zakładu Januszem Szlantą nie mieli. Kasetę z nagraniem miał im dostarczyć anonimowy pracownik Stoczni Gdynia S.A.

- Przyszedł do naszego biura, nie przedstawił się. Twierdził tylko, że jest członkiem „Stoczniowca” - mówił Dariusz Adamski, przewodniczący „Solidarności”. - Dał kasetę i poprosił, abyśmy zanieśli ją do prokuratury. Nie pytaliśmy, skąd ją ma.

Formułowanym zarzutom zaprzeczał też Janusz Szlanta.

- Ciekawe rzeczy opowiada ten Piotrowski - usłyszał reporter "Dziennika Bałtyckiego", dzwoniąc do byłego prezesa Stoczni Gdynia S.A. - Zaprzeczam, abym wydał polecenie podsłuchiwania „Stoczniowca”.

Zachęcamy do zajrzenia do pozostałych kartek z kalendarza i wspomnień z najciekawszych wydarzeń w Gdyni w ostatnich latach. Wyświetlą się po kliknięciu w ten link.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto