Gdyńskie odłownie mają powstać w ciągu najbliższych tygodni, strażnicy miejscy z Ekopatrolu, zajmujący się obsługą pułapek, jednak nie chcą zdradzać ich dokładnej lokalizacji . Odłownie bywają bowiem niszczone przez ludzi. To właśnie z tego powodu odłowni od dwóch lat nie mają Stogi. W okolicach ul. Sucharskiego trzy razy ustawiano pułapki, które za każdym razem były dewastowane. Jedną ukradziono na opał, drugą spalono, a trzecią połamano na kawałki.Teraz miasto przymierza się, by postawić kolejną odłownię w okolicy ul. Zawiślańskiej.
W sumie w Trójmieście funkcjonuje obecnie 10 odłowni. 7 zlokalizowanych jest w Gdańsku, 2 w Sopocie i jedna w Gdyni-Kolibkach. W tym sezonie zostało w nie złapanych i wywiezionych do leśnictwa w Dretyni pod Miastkiem 70 dzików. Leśnicy planują w ten sposób pozbyć się z Trójmiasta jeszcze około 50-60 sztuk. Odłownie nie są jednak jedynym rozwiązaniem problemu dzików w mieście. W miejscach, gdzie ich odwiedziny na osiedlach są szczególnie uciążliwe, a odstrzał możliwy, stosuje się tę metodę.
- W tym sezonie odstrzeliliśmy 75 dzików odwiedzających trójmiejskie osiedla - mówi Robert Schultka, leśniczy ds. łowieckich Nadleśnictwa Gdańsk. - W ostatnim czasie była to większość stada z góry św. Mikołaja na Chyloni, od dwóch tygodni prowadzimy też odstrzał dzików odwiedzających Oliwę i Wrzeszcz.
Dlaczego w tym roku mamy tak dużo dzików?
- Po pierwsze, niektóre lochy powiły dwa mioty zamiast jednego, pod drugie, obwodnica została ogrodzona i lochy przestały ginąć pod kołami samochodów - tłumaczy Robert Schultka. - A jeśli w ten sposób było rocznie wyeliminowanych 20-30 loch, nie rodziło się nawet koło 100 warchlaków. No i trzecia sprawa to ludzie, którzy karmią dziki. Niedawno strażnicy z gdyńskiego Ekopatrolu podczas interwencji byli tego świadkami. Oni przepędzali dziki z ul. Beniowskiego, a w tym samym czasie z okien jeszcze leciało jedzenie. Jeśli mieszkańcy miast będą postępować w ten sposób, to problem nie zniknie choćbyśmy wybudowali i 100 odłowni.
Borsuki sabotują odłownie dzików
Wydajność gdyńskiej odłowni dzików w ostatnim czasie spadła. Bo pracę Ekopatrolu Straży Miejskiej sabotuje pewien ...borsuk.
Nie tyle chodzi tu o przyjaźń między borsukami a dzikami, ale o kukurydzę. Borsuk, jako drapieżnik wprawdzie woli posiłki mięsne, ale z braku czegoś bardziej białkowego i kukurydza dobra. Kiedy strażnicy z Ekopatrolu wysypują w odłowni kukurydzę na przynętę dla dzików, zamiast nich niezawodnie pojawia się borsuk. A kiedy on jest wewnątrz, żaden dzik nie wejdzie. Bo borsuk nie lubi towarzystwa, a pazury ma ostre. Dziki zresztą nie tylko wypłasza, ale też kopie dziury i obgryza palisadę odłowni. Strażnicy jednak i na niego znaleźli sposób. Od kilku dni wysypują dla niego mięsną karmę w miejscu na tyle oddalonym od odłowni, by nie przeszkadzał w łapaniu dzików. I póki co skutkuje. Borsuk zgodnie ze swoją naturą wybiera bardziej treściwe pożywienie, a strażnicy mogą bez przeszkód łapać dziki. A borsuk? Załapał się na dozgonną darmową stołówkę? Borsuk niedługo powinien iść spać, a do wiosny może zapomni...
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?