Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdynia do przeglądu: Czy Gdynia wstydzi się kaszubskości? Felieton Zygmunta Zmudy-Trzebiatowskiego

Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski
Na budynku gdyńskiego ratusza od lat wiszą cztery flagi. Z reguły dwie gdyńskie, polska i unijna. Z niezrozumiałych dla mnie powodów nie ma tam miejsca na kaszubską. Nie jest to konfiguracja niezmienna i nietykalna – od pewnego czasu jedną z flag jest ta w barwach Ukrainy. O powód tej sytuacji pytał ostatnio w interpelacji radny Trojanowicz. W oczekiwaniu na odpowiedź zostawię kilka własnych myśli w tej sprawie.

To, że Gdynia ze swego korzenia jest kaszubska, to oczywiste. To tu, na kaszubską ziemie sto lat temu zaczęli przyjeżdżać i osiedlać się ludzie z całej Polski. Jedni budowali port, drudzy – miasto, a jeszcze inni przyjeżdżali tu z nadzieją na nowy start. Gospodarze tej ziemi, mniej lub bardziej chętnie podzielili się przestrzenią i wszystkim co mieli. Byli tacy, którzy oddali swoją ziemię pod nowobudowany kościół, inni pod szpital, a jeszcze inni po prostu – żyli. Gdynia rosła, nadjeżdżali kolejni mieszkańcy. Potem była wojna, wysiedlenia, powojenne powroty, komuna tworząca mit jednolitego etnicznie państwa…

Historię Gdyni, lepiej lub gorzej, znamy wszyscy. Od lat mocniej brzmią wątki związane z tymi, którzy przyjechali – pewnie dlatego, że władze Gdyni opowiadają przez pryzmat doświadczeń swoich rodzin. Kaszubi to z tej perspektywy raczej skansen. Traktowani są jak element folkloru – ot, założą barwne stroje, pośpiewają i potańczą przy pomniku Abrahama, pojawią się na corocznym zjeździe Kaszubów i – wystarczy. Aha, jeszcze Alfabet Kaszubski i tabaka.

W kilku gdyńskich szkołach odbywała się i odbywa nauka kaszubskiego. Zdaje się, że środki przekazywane do szkół na zajęcia są sporo niższe od tych, które w dotacji przekazuje państwo, zatem ktoś robi dobry biznes na owej kaszubskości. W czasach, gdy niemal zbankrutowana Gdynia tnie nakłady na edukację do kości, to cenny zastrzyk gotówki. A propos gotówki – w budynku na Piłsudskiego krąży obelżywe określenie, że jak tylko miasto spróbuje sprzedawać jakąś działkę, to zaraz znajduje się „jakiś kaszub, dawny właściciel”. Ot, jakby horda chytrusów czyhała na okazję, by się wzbogacić. Jakby nie było tak, że wielu z tych ludzi za czasów komuny pozbawiono własności, wywłaszczono albo jak Jana Skwiercza – zamykano przy każdej możliwej okazji. Warto znać historię swojego miasta chcąc maszerować dziarsko do przodu, zamiast uczyć się jej w sądach.

ZOBACZ TEŻ: Gdynia do przeglądu: Jak ciemno to przyjemno. Felieton Zygmunta Zmudy-Trzebiatowskiego

Gdzie jeszcze tej kaszubskości szukać? Zdaniem profesora Jana Mordawskiego – wszędzie. Według jego badań, niemal 70 tysięcy mieszkańców naszego miasta ma pochodzenie kaszubskie. Nawet uznając, że zacny badacz mocno przesadził, wystarczy spojrzeć na nazwiska uczniów w szkołach w Chyloni, Oksywiu, Pogórzu, Obłużu czy Wielkim Kacku.

Podobno zwycięzców się nie sądzi i mają prawo pisać swoją historie – od lat zatem władze Gdyni piszą ją po swojemu, jakbyśmy mieszkali w kosmopolitycznym mieście, bez tożsamości i historii. Ot, niczego nie było i potem nastała Gdynia, rękami Wielkopolan i krakusów. Była oczywiście na miejscu grupka tubylców, ale to wątek bez znaczenia. Kiedyś wszcząłem rozmowę o tym, by była w Gdyni ulica Augustyna Krauze. Najpierw wysłuchałem, że to niejednoznaczna postać, że przecież go odwołali i wprowadzili zarząd komisaryczny (przyjezdny Franciszek Sokół – to był gość!), a potem się okazało, że ulica Krauzego… już jest. Peryferyjna i zapomniana, ale jest. A narracja rządów sanacyjnych (i komuszych), które Kaszubów traktowały jako element podejrzany, przetrwała do dziś.

Za chwilę w odpowiedzi na interpelacje padną pokrętne wyjaśnienia, dlaczego flaga kaszubska na urzędzie to kiepski pomysł – że to tylko jedna z grup mieszkających w Gdyni itd. Tak – jedna z grup, gospodarzy tego miejsca. Jedną z grup mieszkających w Gdyni są przybysze z Ukrainy. Otworzyliśmy dla nich domy, serca i portfele, podzieliliśmy się miejscem, chlebem i tym co mamy. Bardzo to wspieram, choć nadal nie rozumiem, dlaczego dla ukraińskiej flagi miejsce się znalazło na ratuszu, a dla kaszubskiej – nie.

ZYGMUNT ZMUDA – TRZEBIATOWSKI

*A ponadto uważam, że Polanka Redłowska nie powinna być sprzedana i powinna być ogólnodostępna, a z tożsamości należy być dumnym całościowo – nie wyrywkowo.

Czytaj też: GDYNIA DO PRZEGLĄDU: "Pora na prokuratora". Felieton Zygmunta Zmudy-Trzebiatowskiego

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Gdynia do przeglądu: Czy Gdynia wstydzi się kaszubskości? Felieton Zygmunta Zmudy-Trzebiatowskiego - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto