Arka Gdynia powalczy o awans do stawki najlepszych szesnastu drużyn w rozgrywkach Fortuna Pucharu Polski. Spotkanie ze względu na pogarszającą się sytuację, związaną z liczbą zachorowań na koronowairusa, odbędzie się bez udziału publiczności.
Żółto-niebiescy, podobnie zresztą, jak wiele innych drużyn, uczestniczących w piłkarskich rozgrywkach w Polsce, nie przystąpili ostatnio do spotkań, widniejących w przedsezonowym terminarzu. Ich pojedynek z Zagłębiem Sosnowiec, zaplanowany na 25 października, został przełożony. Także pucharowe spotkanie z Koroną Kielce miało odbyć się w pierwotnym terminie wcześniej. Pojedynek ten zaplanowany był na 30 października. Na przeszkodzie w rozegraniu obu wymienionych spotkań stanęły jednak przypadki zachorowań na koronawirusa, wykryte w szeregach rywali gdynian.
Ireneusza Mamrota, trenera Arki Gdynia, taki scenariusz wydarzeń niekoniecznie jednak musi martwić. Żółto-niebiescy po wielce udanym w ich wykonaniu początku sezonu obecnie niestety zawodzą. Trzy remisy w Fortuna 1. Lidze oraz dwie porażki z GKS-em Tychy i Górnikiem Łęczna w ostatnich ich występach to z pewnością nie jest bilans, którym Arka Gdynia może się szczycić. Ireneusz Mamrot miał więc ostatnio trochę więcej czasu, aby spokojnie, bez meczowej presji, popracować ze swoimi podopiecznymi i wyeliminować mankamenty w ich grze.
To o tyle istotne, że ten doświadczony trener podkreślał, iż nie jest możliwe, aby w każdym, kolejnym spotkaniu w tym sezonie jego piłkarze wygrywali efektownie i wysoko. Ireneusz Mamrot jasno sugerował, że pogromy zafundowane przez jego ekipę Górnikowi Polkowice, Miedzi Legnica i GKS-owi 1962 Jastrzębie na początku sezonu mogą nieco zakłamywać obraz obecnych możliwości Arki Gdynia.
Szkoleniowiec żółto-niebieskich otrzymał zadanie budowy zupełnie nowego zespołu. Po spadku z PKO BP Ekstraklasy wymienionych zostało w drużynie aż kilkunastu graczy. Ireneusz Mamrot zaznaczał, że potrzeba czasu, aby zespół z Gdyni zaczął na boisku prezentować taką jakość, której życzyłby sobie jego szkoleniowiec.
Z drugiej strony Maciej Bartoszek, trener Korony Kielce, boryka się z identycznymi, jeśli nie nawet większymi problemami. Z ekipy złocisto-krwistych, która podobnie, jak Arka Gdynia, w minionym sezonie spadła z PKO BP Ekstraklasy, odeszło ponad dwudziestu zawodników. W gronie tym znaleźli się liderzy zespołu, m.in. Jakub Żubrowski, Marcin Cebula, Adnan Kovacević, Petteri Forsell, Ognjen Gnatić, Erik Pacinda, Ivan Marquez i Matej Pucko. W ich miejsce w ekipie ze stolicy województwa świętokrzyskiego pojawiło się kilkunastu nowych graczy. Z piłkarzy bardziej znanych kibicom wymienić należy m.in. Mateusza Cetnarskiego, Rafała Grzelaka, Emile Thiakane i Przemysława Szarka.
Trzeba też przyznać, że jak na razie misja budowania niemal od podstaw zupełnie nowej drużyny mimo wszystko lepiej udaje się Ireneuszowi Mamrotowi. Zespół Korony Kielce zawodzi na całej linii. Złocisto-krwiści zdobyli dotychczas w ośmiu ligowych bojach zaledwie dziewięć punktów. Kielczanie zajmują rozczarowujące dla ich kibiców, trzynaste miejsce w tabeli Fortuna 1. Ligi.
Nie oznacza to oczywiście, że Arka Gdynia zespół Korony Kielce może zlekceważyć. Żółto-niebiescy muszą wyjść na boisko w pełni zmobilizowani i zrehabilitować się za ostatnią, słabą postawę w lidze. Tylko zwycięstwo i awans do kolejnej fazy Fortuna Pucharu Polski sprawią, że pogarszające się nastroje wśród kibiców Arki Gdynia ulegną wyraźnej poprawie.
- Wyciągniemy wnioski i będziemy pracować, żeby wyeliminować błędy i wrócić do wygrywania - mówił Adam Danch, jeden z najbardziej doświadczonych graczy żółto-niebieskich, po ostatnim, przegranym meczu z Górnikiem Łęczna.
Trudno wyobrazić sobie dużo lepszą okazję do zrealizowania tych deklaracji, niż mecz na własnym stadionie z pogrążoną w kryzysie Koroną Kielce.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?