Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Filip Dylewicz: Moja postawa pozostawia wiele do życzenia

Piotr Wiśniewski
Przemek Świderski
- Przegraliśmy najważniejszy mecz sezonu - nie kryje Filip Dylewicz, kapitan Trefla Sopot w rozmowie z naszym serwisem. Sopocianie przegrali siódmy decydujący mecz, którego stawką był awans do wielkiego finału i teraz muszą skupić się na grze o brązowy medal mistrzostw Polski. O brąz żółto-czarni zagrają z Energą Czarnymi. - To będzie bardzo ciężkie spotkanie. Śmiem twierdzić, że nawet trudniejsze od półfinałowej rywalizacji z Turowem Zgorzelec - podkreśla Dylewicz.

W rozmowie z nami Filip Dylewicz nie kryje, że po środowym spotkaniu w jego głowie rodziły się różne myśli. Przede wszystkim jednak rozczarowanie. - Pierwsze emocje, które rodziły się w mojej głowie to rozczarowanie naszą postawą. Szczególnie w drugiej kwarcie, która ustawiła losy tego spotkania. Następnie czułem niedosyt, że nie wykorzystaliśmy szansy awansu do finału - podkreśla kapitan Trefla Sopot. - Potem pojawił się też żal i niedowierzanie. Przegraliśmy bowiem najważniejszy mecz sezonu. Oprócz kilku przebłysków dobrej gry ogólnie rozegraliśmy słabe spotkanie.

Trefl poza finałem

Smak siedmiomeczowej rywalizacji Dylewicz miał już okazję poznać w sezonie 2007 i 2008. Wówczas to grając w barwach Prokomu Trefl, wygrał decydujące starcie. Teraz się nie udało. Dlaczego? - Kilka czynników zaważyło o zwycięstwie gospodarzy. Słabo wypadliśmy na deskach. Do tego dochodzi bardzo niska skuteczność w rzutach wolnych. Biorąc pod uwagę stawkę spotkania w tych elementach powinniśmy wypaść zdecydowanie lepiej. Trochę zabrakło nam również sił, co z kolei przekładało się na naszą dekoncentrację i mniejsze zaangażowanie. Dlatego zwycięsko z tej potyczki wyszedł zespół ze Zgorzelca. W środę nasi rywale byli po prostu lepsi. Jednak to my mogliśmy rozstrzygnąć losy tego półfinału już dużo wcześniej. Pozostaje nam walka o brąz i na tym musimy się skoncentrować - podkreśla popularny "Dylu".

Przed koszykarzami Trefla mecz sezonu

W przedmeczowych wypowiedziach kapitan żółto-czarnych przyznał, iż istotną rolę w starciu numer siedem może odegrać psychika. Może więc jego koledzy nie wytrzymali presji. Doświadczony zawodnik Trefla również po swojej grze oczekiwał więcej. - Moja postawa w środę pozostawia wiele do życzenia. Nie ukrywam, że psychika odgrywała w tej rywalizacji istotną rolę, aczkolwiek na naszą dyspozycję odbiły się także długie podróże i godziny spędzone w autokarze. W pewnym momencie nasz organizm powiedział "stop!". Niedosyt pozostaje, ale nic już z tym nie zrobimy - zaznacza grający na pozycji silnego skrzydłowego zawodnik.

Wydaje się, że kluczowym meczem był piąty pojedynek w Zgorzelcu. Turów wygrał po ewidentnej pomyłce sędziego i objął wówczas prowadzenie 3:2.

Kinnard poprowadził Trefla do wygranej

- To było jedno spotkanie. Istotny był też drugi pojedynek w Zgorzelcu, w którym prowadziliśmy dziewięcioma punktami w trzeciej kwarcie, a ostatecznie musieliśmy przełknąć gorycz porażki. Sami sobie podcięliśmy skrzydła. Mogliśmy wygrać 4:2, a przegraliśmy 3:4 - nie kryje kapitan Trefla.

- We wspomnianym meczu meczu numer pięć błąd popełnił sędzia, a Paweł Kikowski nie wykorzystał ważnego rzutu. Wcześniej z kolei nie utrzymaliśmy przewagi. Te elementy przeważyły szalę zwycięstwa na stronę Turowa. Uciekła nam wielka szansa gry w finale. Ale co zrobić? Takie jest życie i taki jest sport - dodaje Filip Dylewicz.

Turów Zgorzelec - Trefl Sopot 78:77

Już w sobotę Trefla czeka konfrontacja z Energą Czarnymi Słupsk. Podopieczni Dainiusa Adomaitisa w półfinale wysoko zawiesili poprzeczkę Asseco Prokomowi. Co prawda przegrali 1:4, ale swoją postawą udowodnili, że można pokonać mistrzów Polski. - Należy oczekiwać bardzo ciężkiego spotkania. W konfrontacji z Asseco Prokomem drużyna Energi Czarnych obnażyła słabości mistrzów Polski. Energa pokazała wielką wolę walki. Zawodnicy ze Słupska potwierdzili, że w meczach o wysoką stawkę dają z siebie wszystko - przyznaje Dylewicz.

Trefl Sopot - Turów Zgorzelec 2:2

- Na pewno w pierwszym meczu w Sopocie czeka nas bardzo ciężka przeprawa. Nie tylko ze względu na zaangażowanie słupszczan, ale również przez to, że mieli dużo czasu na odpoczynek i regenerację sił. Na pewno też oglądali naszą rywalizację z Turowem i wiedzą, gdzie mamy słabe punkty. Wydaję mi się, że mogą to być dla nas cięższe mecze niż półfinałowa rywalizacja z Turowem - puentuje skrzydłowy sopockiej drużyny.

Drugie zwycięstwo Trefla z Turowem

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Filip Dylewicz: Moja postawa pozostawia wiele do życzenia - Gdynia Nasze Miasto

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto