- Czy już przed meczem z Górnikiem byłeś wyznaczony do strzelania rzutu karnego?
- Tak, byłem wyznaczony jako pierwszy. I kiedy sędzia podyktował jedenastkę to czułem się na tyle dobrze, aby bez wahania wziąć piłkę i ustawić w odległości 11 metrów od bramki Górnika. Strzeliłem tam gdzie chciałem i po chwili razem z kolegami mogłem się cieszyć z prowadzenia Arki 1:0.
- Pamiętasz wszystkie swoje gole zdobyte w ekstraklasie?
- Pamiętam, bo raczej o to nietrudno. Nie było ich przecież tak wiele. Ten zdobyty w sobotę był szóstym w mojej karierze. Poprzednie pięć strzelałem dla Amiki Wronki. Pokonałem bramkarzy GKS Katowice, Cracovii - tego gola pamiętam najbardziej, bo był jedyny w tym meczu i dał nam wyjazdowe zwycięstwo 1:0 - Odry Wodzisław, Zagłębia Lubin i Wisły Płock. Tę ostatnią bramkę w Amice strzeliłem 1 kwietnia 2006 roku. Ponad cztery lata musiałem więc czekać na kolejne trafienie do siatki. Teraz chciałbym trafiać częściej, a moim celem jest , by w tym sezonie powiększyć swój dorobek w ekstraklasie do 10 goli.
- 10 goli dla Arki?
- 10 goli Filipa Burkhardta w ekstraklasie, ale sprawę pozostawiam otwartą. Powiedzmy, że jest rozwojowa... (śmiech).
- Teraz będzie mniej sympatycznie. Z trzech rozegranych przez żółto-niebieskich spotkań w tym sezonie - z Wisłą, Lechem, Górnikiem - w tym ostatnim zagrałeś najsłabiej.
- No i co mam powiedzieć? To prawda, słabiej zagrałem nie tylko ja, ale i cała drużyna. Nie jest to jednak żadne wytłumaczenie ani szukanie alibi. Najlepiej zagraliśmy w Krakowie i przegraliśmy z Wisłą 0:1. Teraz gra nie wyglądała efektownie ale była skuteczna. Chcieliśmy ten mecz wygrać i cel został osiągnięty.
- Czego zabrakło wam, piłkarzom linii pomocy, w spotkaniu z Górnikiem?
- Najbardziej chyba spokoju. Każdy z nas bardzo chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Kilku kolegów debiutowało przed gdyńską publicznością, a jak się bardzo chce, to nie zawsze wychodzi. Tak było przynajmniej w sobotę. Nad stylem możemy popracować, obyśmy tylko w kolejnych meczach utrzymali skuteczność i mogli cieszyć się ze zdobywanych punktów.
- W niedzielę w Gdańsku, w barwach Jagiellonii Białystok, grał twój starszy brat Marcin. Była okazja do spotkania?
- W sobotę po naszym meczu było już za późno. W niedzielę rano miałem trening, a na mecz do Gdańska nie pojechałem. Rodzinnego spotkania więc nie było, ale była za to rozmowa telefoniczna, w której pogratulowałem Marcinowi zwycięstwa nad Lechią. Jeden Burkhardt już w Gdańsku wygrał, teraz czas na drugiego i Arkę.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?