W takich sytuacjach niemal zawsze wszystkie osoby przebywające w terminalu proszone są o jego opuszczenie - do czasu, aż pirotechnicy sprawdzą czy w "bezpańskiej" torbie nie ma ładunku wybuchowego.
- Takie ewakuacje zdarzają się średnio dwa razy w miesiącu - mówi Michał Dargacz, rzecznik prasowy Portu Lotniczego Gdańsk im. Lecha Wałęsy. - Możemy się spodziewać, że będą coraz częstsze, w miarę, jak podróżnych będzie przybywać.
Taka niefrasobliwość jednego człowieka jest przyczyną dolegliwości dla wielu pasażerów. Budynek muszą opuścić wszyscy. W pozostawionym pakunku nie było nigdy bomby, ale pracownicy lotniska muszą być ostrożni, przestrzegać obwiązujących przepisów - dla bezpieczeństwa obywateli.
Wrzeszcz: Odblokują jeden tor dalekobieżny
- Ewakuację zarządza i przeprowadza Straż Graniczna - dodaje Michał Dargacz. - Wskazuje też miejsce, gdzie podróżni mogą się zgromadzić i czekać, aż pozostawiony bez nadzoru bagaż, pakunek, zostanie sprawdzony, wyniesiony z obrębu budynku w bezpieczne miejsce.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?