Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dobra zmiana prezydenta. Felieton Wojciecha Wężyka

Wojciech Wężyk
Archiwum Polska Press
Jacek Karnowski wycofał się z próby zrobienia kariery w ogólnopolskiej polityce. Tak przynajmniej można wnioskować, obserwując jego ostatnią aktywność w mediach społecznościowych. Pozornie to rzecz błaha. To, jakie ktoś sobie publikuje posty, nie powinno mieć żadnego znaczenia. Tyle że w polityce wszystko ma znaczenie.

Oczywiście można uznać, że analizowanie mediów społecznościowych władzy i wyciąganie na tej podstawie konkluzji przypomina działania amerykańskich specjalistów od ZSRR. Na podstawie kolejności wchodzenia sowieckich bonzów na salę plenarną starali się oni mapować wpływy poszczególnych frakcji w KPZR. Ale zupełnie poważnie, biorąc pod uwagę fakt, jak ważnym kanałem komunikacji są dziś społecznościówki, można śmiało założyć tezę, że świadomy polityk wie co robi, puszczając taki, a nie inny przekaz do tysięcy swoich obserwatorów.

Przez ostatnie kilka lat wielokrotnie czepiałem się prezydenta Sopotu o jego niepotrzebne moim zdaniem polityczne zacietrzewienie i mieszanie „warszawskich sporów” do życia naszej małej, nadmorskiej społeczności. Praktycznie nie było tygodnia, żeby Jacek Karnowski, przewyższający w oczach swoich i wyznawców talentami osiągnięcia kardynała Richelieu i Nicoli Machiavellego razem wziętych, nie dorzucał chrustu do politycznego pieca. Czegoż to nie mieliśmy szansy obserwować! A to porady dotyczące rozwiązania krytycznej sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, a to uwagi w sprawie dystrybucji węgla, systemu edukacji, czy wreszcie dziesiątki zwyczajnych, partyjnych zaczepek.

To, co łączyło tego typu aktywności Jacka Karnowskiego, to zdolność do odmieniania przez wszystkie przypadki nazwy rządzącej koalicji – w zawsze negatywnym kontekście. I, oczywiście, przy równoczesnym stawianiu siebie za wzór obrońcy wartości fundamentalnych, takich jak demokracja, konstytucja oraz co tam jeszcze pasowało do koncepcji. Odezwy, pomruki i prychania – rzecz w polityce zrozumiała i akceptowalna – były jednak niepokojąco dalekie od spraw, do których ponad cztery lata temu wynajęliśmy prezydenta. Takich zwyczajnych, jak solidne zarządzanie miastem, dbanie o proste chodniki, czystość itp. Moja, chociaż nie tylko, surowa ocena tego typu zachowania, nie przynosiła żadnego skutku. Bo i nie mogła. Celem i nieskrywaną pasją Jacka Karnowskiego był bowiem przez dłuższy czas awans do pierwszej ligi politycznych graczy.

Jakiś czas temu wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Facebook prezydenta, wcześniej płonący ogniem rewolucyjnych pamfletów, świecący przykładem reszcie totalnej opozycji – jak walczyć z wrażym PiS-em – dziś przypomina to, co powinien. Jacek Karnowski jawi się nam jako dobry, skromny gospodarz. Taki, co to pójdzie na spacer konsultacyjny, w meczu koszykówki kibicuje „naszym”, a i czekoladę zje jak zwyczajny człowiek. I tu muszę powiedzieć, że już trudno się przyczepić. Masz babo placek. Ale kusi znalezienie odpowiedzi na pytanie „cóż to się stało”? Skąd ta nagła zmiana?

Odpowiedź jest prosta. Są nią polityczne realia, które – zdaje się – dotarły do prezydenta. I chociaż zastrzegam sobie, że w grze o stołki wszystko potrafi się zmienić szybko i gwałtownie, to na dziś wyraźnie widać, że wypuszczane niczym próbne balony opowieści o tym, czy Jacek Karnowski zostanie posłem, senatorem, a może i premierem, można włożyć między bajki.

Kariera Jacka Karnowskiego była zawsze w rękach Donalda Tuska, od którego decyzji zależy nie tylko awans prezydenta, ale być może nawet reelekcja w Sopocie. Lider PO ma tu bowiem pozycję niekwestionowaną. Tymczasem przedwczesne wyskakiwanie przed szereg sondażem, w którym organizacja samorządowców stała się nagle konkurencją dla koncepcji „jednej listy” przyniosło szybkie konsekwencje. Jeśli dodać do tego głośny raport, jaki Jacek Karnowski zamówił za 12 tys. złotych u byłego ambasadora w USA, dający kolegom wyraźny sygnał co do ambicji i rozmachu prezydenta, to mamy odpowiedź na pytanie, kto i co wpłynęło na nagłą zmianę narracji.

I tu, chociaż zdarza mi się to nieczęsto, muszę pochwalić naszego lokalnego lidera. Za szybkość w dostosowywaniu się do sytuacji. Mam nadzieję, że ten zwrot ku zwykłym sprawom mieszkańców zostanie mu na dłużej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dobra zmiana prezydenta. Felieton Wojciecha Wężyka - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto