Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy sąd wyjaśni, co się zdarzyło na Wielkopolskiej?

Agata Grzegorczyk
Żona motocyklisty, który zginął w wypadku w Gdyni, twierdzi, że winę za śmierć ojca jej dzieci ponosi... sędzia

Żona motocyklisty, który zginął w wypadku drogowym w Gdyni, domaga się sprawiedliwości. Gdyńska prokuratura twierdzi, iż zrobiła wszystko, co należało, by wyjaśnić sprawę. Teraz pomóc kobiecie obiecał Zbigniew Kozak, gdyński poseł PiS.

26 czerwca 2008 roku mąż Dominiki Lenczewskiej jechał ul. Wielkopolską i uderzył w samochód, który próbował włączyć się do ruchu. Auto prowadziła sędzia, wówczas wiceprezes Sądu Rejonowego w Sopocie, teraz sędzia Sądu Rejonowego w Gdyni. Prokuratura Rejonowa w Gdyni już dwa razy umorzyła postępowanie w tej sprawie, Sąd Okręgowy w Gdańsku nie przychylił się do wniosku żony motocyklisty, by sprawą zajęły się organa spoza Trójmiasta, a Sąd Dyscyplinarny nie zgodził się na uchylenie immunitetu sędziowskiego ówczesnej wiceprezes.

- Kiedy zginął mój mąż, zostałam sama z dwójką małych dzieci. W tej dramatycznej sytuacji nie interesowałam się, co robi w tej sprawie prokurator - opowiada Dominika Lenczewska, żona motocyklisty - ale gdy dostałam informację o umorzeniu postępowania, byłam kompletnie zaskoczona. Na własną rękę zaczęłam wówczas szukać świadków wypadku. Na przystankach rozklejałam ogłoszenia, w których prosiłam ludzi, by się zgłosili do prokuratury, bowiem śledczy początkowo wzięli pod uwagę zeznania tylko trzech świadków, w tym sędzi i jej córki.

Zdaniem Lenczewskiej, cała trójka świadczyła na niekorzyść jej męża.
Pierwsze śledztwo umorzono 22 grudnia 2008 roku. W uzasadnieniu czytamy: "sprawcą wypadku był kierowca motocykla (...). Jechał on przed powstaniem sytuacji kolizyjnej z prędkością około 93 km/h. Zdaniem biegłego kierowca motocykla miał możliwość uniknięcia zderzenia z samochodem, gdyby jechał z prędkością dopuszczalną w miejscu wypadku". Również zdaniem biegłego, w opisanej sytuacji wjazd auta na skrzyżowanie nie stanowił zagrożenia dla bezpieczeństwa w ruchu drogowym, a kierująca swoim sposobem jazdy mogła utrudnić ruch tylko pojazdom nadjeżdżającym z jej lewej strony.
Tymczasem Lenczewska zapewnia, że świadkowie wypadku, którzy odpowiedzieli na jej ogłoszenie, zupełnie inaczej opisywali tę sytuację. Według nich, uczestniczka wypadku na Wielkopolskiej od dłuższego czasu nie mogła się włączyć do ruchu, a w momencie kiedy się zdecydowała wyjechać na główną, widoczność zasałaniał jej stojący na przystanku autobus. Lenczewska wystąpiła do prokuratury z wnioskiem, by włączono do postępowania zapis z kamer monitoringu umieszczonych na jednym z budynków na pl. Górnośląskim, nieopodal miejsca wypadku. Prokuratura odpowiedziała, że "wniosku o dopuszczeniu dowodu z nagrań nie da się przeprowadzić, albowiem wniosek jest lakoniczny, nie wskazuje nazwy firmy, ani jej siedziby, co umożliwiałoby ewentualne jego uwzględnienie".

Śledztwo zostało jednak wszczęte po raz drugi po zażaleniu do Sądu Rejonowego w Gdyni, a wniosek o dowód z nagrania uwzględniony. Nie uwzględniono jednak wniosku o powołanie innego biegłego. I śledztwo umorzono ponownie.
Żona zmarłego wniosła do sądu tzw. subsydialny, czyli prywatny akt oskarżenia.
- W takiej sytuacji postępowanie prokuratorskie równolegle toczyć się nie może. Natomiast w czasie kiedy my prowadziliśmy postępowanie, nie dotyczyło ono sędzi z Gdyni, a z Sopotu. Ani ja, ani prokurator prowadząca postępowanie nie miałyśmy żadnego związku z tą osobą, więc nie było podstaw do występowania z naszej strony o wyłączenie nas ze śledztwa. Dla nas nie miało i nie ma żadnego znaczenia, czy sprawa dotyczyła osoby sędzi, postępowanie było prowadzone tak, jakby była to jakakolwiek inna osoba - tłumaczy Marzanna Majstrowicz, prokurator rejonowy w Gdyni.
Adwokat Lenczewskiej złożył wniosek o przekazanie sprawy do Sądu Najwyższego, by wyznaczył inny sąd do rozpoznania tej sprawy. Rozpatrzono go odmownie, jako że sędzia - uczestniczka wypadku - nie była wtedy z Gdyni.

- Teraz sytuacja się zmieniła. W związku z tym że sędzia pracuje już w Gdyni, ze sprawy wyłączeni są wszyscy sędziowie Wydziału Karnego, a ci z pozostałych wydziałów złożą oświadczenia o swoim stosunku do sędzi, której sprawa dotyczy. Dopiero gdy ta procedura zostanie zakończona, prezes Sądu Rejonowego w Gdyni będzie mogła podjąć decyzję, co dalej. Czyli czy wystąpić do Sądu Najwyższego o zmianę właściwości miejscowej, czy nie - tłumaczy Przemysław Banasik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.

Dominika Lenczewska szukała już pomocy u posła PO ze Słupska, rzecznika praw obywatelskich, a nawet u ministra sprawiedliwości. Zyskała tyle, że ponownie toczy się postępowanie dyscyplinarne, którego wynikiem może być uchylenie sędziowskiej nietykalności. W gdyńskim Sądzie Rejonowym czeka na jego wynik prywatny akt oskarżenia wniesiony przez Lenczewską. Sprawą obiecał się zająć też Zbigniew Kozak, poseł PiS z Gdyni.

- To już kolejna sprawa, w której trójmiejskie sądownictwo działa nie tak, jak powinno, a ja nie zamierzam być tu bierny. Przedstawię ją podczas najbliższego posiedzenia Sejmu w formie interpelacji - zapewnia.
Natomiast była wiceprezes nie chciała z nami rozmawiać na temat zdarzenia z 2008 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto