Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy radni na Pomorzu są zdyscyplinowani i aktywni? Jakie obowiązują kary dla tych, którzy nie wypełniają mandatu?

Anna Szade
Anna Szade
Radosław Konczyński
Czy radnego w jakikolwiek sposób można karać i dyscyplinować? Okazuje się, że nie jest to proste. Można co najwyżej próbować przemówić mu do rozsądku... przez kieszeń. Ale tylko pod warunkiem, że nie uczestniczy w sesjach i posiedzeniach komisji, których jest członkiem. W Malborku w przygotowaniu jest projekt uchwały, który ma uporządkować kwestię diet i nowe zasady ich ustalania.

Kary dla samorządowców - jakie przewidziano?

Obowiązujących kodeksów etyki, które „usztywniałyby” zachowania radnych jest w województwie pomorskim jak na lekarstwo. Jeden z najstarszych został przyjęty przez Radę Powiatu Kwidzyńskiego w listopadzie 2000 r. Zawiera aż 22 punkty, ale pełni tam funkcję dekalogu dla radnych i członków zarządu powiatu. Bo, jak tam zapisano, każdy „podejmując działalność publiczną, pretendując w tym samym do stania się osobą publicznego zaufania, powinien stanowić wzór osobowości prawej i szlachetnej”.

- Radny i członek zarządu szanuje godność drugiego człowieka - czytamy w kwidzyńskim kodeksie. - Nie posługuje się plotką czy pomówieniem i w żaden inny sposób nie poniża nikogo. Jedyną drogą osiągnięcia celów jest dla radnego i członka zarządu, przekonywanie i merytoryczna dyskusja, w której używa racjonalnych argumentów wystrzegając się wszelkiej manipulacji.

Samorządowe standardy w kodeksie

Ale samorządowa rzeczywistość niczym nie różni się od poziomu debaty publicznej, do której coraz częściej wdziera się agresja i brak poszanowania nie tylko dla cudzych poglądów, ale też dla samych adwersarzy.

- Moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza! - głosił w „Dniu świra” polityk z mównicy.

Dlatego coraz częściej zasiadający w samorządowych ławach dopominają się o ustalenie dodatkowych reguł.

- Dbając o przyszłość mieszkańców, jak i właściwe standardy pracy i zachowania radnych oraz lepszą współpracę, w lutym 2020 r. złożyłam wniosek do przewodniczącego Rady Miejskiej w Żukowie o stworzenie, a tym samym wspólne wypracowanie, Kodeksu Etyki Radnych Rady Miejskiej w Żukowie - pisała w mediach społecznościowych radna Mariola Zmudzińska.

Ale choć jej klub ponowił postulat, do dzisiaj kodeks nie powstał.

„Trzeba zachować się przyzwoicie”

Wkrótce miną trzy lata od propozycji stworzenia kodeksu etycznego, jaką w powiecie chojnickim złożył radny Sławomir Rząska. Ale już wtedy czuć było opór do tego pomysłu.

- Mam pytanie do wnioskodawcy, jakie proponuje rozwiązania, bo oprócz tego, że wszyscy wiemy, jak się zachowywać, a jak nie wiemy, to trzeba się zachować przyzwoicie. A jeżeli komuś się nie udaje w ten sposób, to czy pan radny wnioskodawca ma już jakiś pomysł na to ewentualnie, jak egzekwować kodeks etyki? - pytał radny i starosta Marek Szczepański.

Zdaniem włodarza powiatu chojnickiego, najszlachetniejsze nawet zapisy to jedno, ale problem w tym, kto miałby z nich rozliczać radnych i w jaki sposób.

[cyt- ]Tego typu kodeksy funkcjonują w innych radach powiatu - mówił radny Rząska, co zostało zapisane w protokole.[/cyt]

Tłumaczył, że chodzi o to, by zapisać „pewien tok postępowania radnych w sytuacjach niekonwencjonalnych”.

„Abbo się macha ręką, albo się nie macha”, czyli... radny to nie „wazon”

Jest jeszcze inny ważny wątek, czyli faktyczna aktywność radnego. Mówił o tym podczas sesji Rady Miasta Malborka w lipcu 2022 roku radny Edward Orzęcki. Skrytykował wówczas tych kolegów z samorządowej ławy, którzy albo są nieobecni ciałem, albo… i duchem.

- To nie ma sensu być w tej radzie, tylko po to, by „na waciki” brać. Głosu się nie zabiera, tylko się siedzi i albo się macha ręką, albo się nie macha, a potem idzie do domu. Kto zgodził się być radnym, powinien wiedzieć, co to znaczy być przedstawicielem mieszkańców. Pracujmy w różnych komisjach, a nie po to, by na sesjach robić za wazon, bo to nie ma sensu - uniósł się radny Orzęcki.

Inny malborski radny, Adam Ilarz, już dawno mówił, że trzeba zmienić obecne przepisy obowiązujące radnych, by "za nieobecności nie były śmiesznej kary 50 zł”.

Taka kara za każdą nieobecność została wpisana do uchwały Rady Miasta Malborka w sprawie zasad ustalania diet dla radnych, którą przyjęto 31 marca 2005 r. Zasada wciąż obowiązuje, ale jej dotkliwość jest dużo mniejsza. Kiedyś stracić pięć dych, to było coś. 18 lat temu, gdy chleb kosztował 1,29 zł, za 50 zł można było kupić prawie 39 bochenków, przy obecnej średniej cenie 4,80 zł to tylko 10,5 bochenka.

Oczywiście, gdy mowa o dietach radnych, nie chodzi absolutnie o ich sposób odżywiania. Ale nie jest to również wynagrodzenie.
Dieta nie jest więc po to, by radny się z tych publicznych pieniędzy utrzymywał. Ma stanowić jedynie ekwiwalent ewentualnie utraconych korzyści, jakich nie uzyskuje w związku z wykonywaniem mandatu na przykład z tytułu przerwy w prowadzeniu działalności gospodarczej czy ewentualnej utraty wynagrodzenia za pracę.

Dieta jak bat. Potrącenia powinny być dotkliwe?

W Malborku radny niesprawujący żadnej funkcji otrzymuje 1095 zł miesięcznie. Chyba że w ogóle nie uczestniczy w obradach, to nie dostaje nic.

- W przypadku nieobecności radnego na wszystkich zwołanych posiedzeniach organów rady, w danym miesiącu potrąca się 100 proc. diety z wyjątkiem udokumentowanego zwolnienia lekarskiego lub delegacji służbowej związanej z wykonywania mandatu - czytamy w uchwale Rady Miasta dotyczącej diet.

Tak na początku kadencji było z najmłodszym radnym, Maciejem Cymańskim, który nie pojawiał się na żadnych posiedzeniach. Przy zerowej frekwencji nie dostał ani złotówki. Dlatego radny Ilarz jest zdania, że tylko dotkliwsze potrącenie diet „to jedyna realna forma przymuszenia radnych do pracy”.

- Uważam, że z tego instrumentu należy korzystać, by radni, którzy nie przepracowują się zbytnio, jednak troszeczkę wykorzystali mandat, który dostali od społeczeństwa i zaangażowali się w pracę - podkreślał Adam Ilarz.

Tak Pomorze potrąca diety za nieobecności

Czy inni radni z Pomorza też są dla siebie tak surowi? W Sejmiku Samorządowym Województwa Pomorskiego potrącenie wynosi 10 proc. diety za nieusprawiedliwioną nieobecność na sesji lub posiedzeniu komisji w danym miesiącu. Dieta naliczana jest bez zmian, jeśli ta nieobecność jest usprawiedliwiona podróżą służbową. Ile aktualnie wynosi ryczałt w samorządzie wojewódzkim? „Zwykły” radny otrzymuje co miesiąc 3,4 tys. zł.

W Gdyni diety wynoszą 3 tys. zł. Ulegają, zmniejszeniu o 15 proc. za każdą nieobecność na sesji i 10 proc. za każdą nieobecność na posiedzeniu komisji i podkomisji. Ale gdyby okazało się, że absencja jest wyższa niż ryczałt radnego, to nie będzie dopłacał tej różnicy, bo „wysokość potrąceń nie może być wyższa niż wysokość diety”, jak czytamy w gdyńskiej uchwale.

W powiecie nowodworskim radnym za nieobecność potrąca się 10 proc. diety i za sesje, i za komisje. Radny, który jest członkiem zarządu traci prawo do 5 proc. Ale też w Radzie Powiatu Nowodworskiego kwoty dopasowano do funkcji. Radny „bez przydziału” otrzymuje 450 zł, ale członek przynajmniej jednej komisji już 1,2 tys. zł, a dwóch - 1,6 tys. zł. Za to nieetatowy członek Zarządu Powiatu - 2,5 tys. zł.

Ale choćby radny przestał wypełniać swoje obowiązki, to straci nie więcej iż połowę diety. Tak samo jest w powiecie gdańskim. Tyle że kwoty przewidziane dla samorządowców wyższe, bo i liczba ludności, od której to zależy, większa. Radny nienależący do żadnej komisji otrzymuje 1,3 tys. zł, gdy pracuje choć w jednej, dieta rośnie do 1,9 tys. zł. A więc i strata dotkliwsza, bo za nieobecność na sesji „obcina się” 20 proc., a na komisji - 10 proc. Tyle samo straci nieetatowy członek Zarządu Powiatu, jeśli nie pojawi się na jego posiedzeniu. Tyle że jego dieta to 3,2 tys. zł.

To między innymi dlatego radni miejscy z Malborka chcieliby mobilizować się do większej aktywności przez kieszeń. We wrześniu ubiegłego roku powołany został pięcioosobowy zespół radnych, który ma uporządkować kwestię diet i nowe zasady ich ustalania.

- Projekt nowej uchwały jest w trakcie przygotowania. Myślę, że do połowy roku uda się go opracować. Mnie, przewodniczącemu rady, też zależy na tym, by nie martwić się, czy podczas sesji jest kworum, czy nie - słyszymy od przewodniczącego Pawła Dziwosza, który jest jednym z członków specgrupy.

Cenzurka dopiero przy urnie

Taka finansowa „kara” za nieobecność to właściwie jedyna dolegliwość. Nie ma innych narzędzi, by wystawić radnym cenzurkę. To nie szkoła, gdzie można za złą frekwencję obniżyć stopień z zachowania.

- To nie radni oceniają pracę poszczególnych radnych, tylko wyborcy. Nie można wchodzić w ich buty, trzeba im zostawić ocenę - mówi Dariusz Kowalczyk, malborski radny.

Ale i to można zrobić raz na pięć lat, przy urnie. Owszem, przy wykonywaniu mandatu radny powinien kierować się dobrem wspólnoty samorządowej oraz utrzymywać stałą więź z mieszkańcami i ich organizacjami. Ale nie jest związany instrukcjami wyborców.

Nawet mieszkańcy nie mogą więc zmusić radnego do ściśle wyznaczonych działań. Co więcej, w orzeczeniach sądów administracyjnych podkreśla się, że skoro wyborcy nie mogą ograniczać swobody radnego w wykonywaniu jego mandatu, to tym bardziej rada ani jej komisje nie mogą, bez wyraźnej podstawy ustawowej, dodatkowo krępować radnego.

ZOBACZ TEŻ: Czy polskie MiG-i będą w czasie wojny bronić ukraińskiego nieba?

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto