Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy Manueli Gretkowskiej uda się zmienić stosunek państwa do kobiet. Partia ludzi z jajnikami

Ryszarda Wojciechowska
Fot. R.Kwiatek
Fot. R.Kwiatek
To nie był mityng jak w „Seksmisji”. Chociaż pewnie niektórzy na to po cichu liczyli. Zabrakło entuzjazmu w stylu: „Liga broni, Liga radzi. Liga nigdy was nie zdradzi”.

To nie był mityng jak w „Seksmisji”. Chociaż pewnie niektórzy na to po cichu liczyli. Zabrakło entuzjazmu w stylu: „Liga broni, Liga radzi. Liga nigdy was nie zdradzi”. Na sali nie czuło się wielkich emocji. Wyczuwalna była za to nadzieja, zmieszana z nieufnością i ciekawością. Niektóre kobiety już przed spotkaniem wiedziały, że się zapiszą do partii. Inne przyciągnęła jedynie chęć obejrzenia ekscentryczno-charyzmatycznej Manueli Gretkowskiej.

Już na korytarzu, przed spotkaniem, dało się słyszeć, że te ponad dwieście kobiet to tłum jednak nie jest. Ktoś przypomniał, że na pierwszym, podobnym mityngu Platformy Obywatelskiej, w gdańskiej Hali „Olivia”, było co najmniej dwa tysiące osób.
Sama Manuela Gretkowska — matka założycielka, nie przypomina typowej działaczki partyjnej. Jest krucha. Wręcz eteryczna. Zadbana. Modnie ubrana. Nie pyskuje. Nie przekrzykuje. Jak z rękawa sypie bon motami, czyli sformułowaniami, które wpadają w ucho. Jak choćby takim, że Partia Kobiet nie jest rewią z piórami w pupie....

O swój image dba z całą starannością.
- Jaki numer obiektywu pan ma? - ostro zaatakowała fotoreportera, który przymierzał się do zrobienia jej zdjęcia. Usłyszawszy odpowiedź odparła - A może pan odejść troszkę dalej?
Młody człowiek cofnął się, speszony.

Gretkowska opowiadała o nowej partii. Przekonywała, że każda kobieta może się zapisać. Pod warunkiem, że nie należy do innej partii. I nie jest karana.
- Jedna z pań została u nas koordynatorką. A wcześniej zapewniała, że nie należy do innej partii. Potem się okazało, że w swoim mieście kandydowała na prezydenta z... Samoobrony. I jeszcze w dodatku schowała się z listami wyborczymi w gabinecie... Skreśliliśmy ją od razu. Takie osoby nie mają u nas żadnych szans.

Gretkowska zapewniała, że dla karierowiczek w tej partii miejsca nie będzie. Bo one zostaną przez testy psychologiczne wyeliminowane. Ale o samym programie niewiele można było usłyszeć. Na pytanie z sali - z kim po ewentualnym wejściu do parlamentu Partia Kobiet weszłaby w koalicję, nie potrafiła odpowiedzieć. Odparła jedynie, że partia sytuuje się w centrum.
Prawdę powiedziawszy, ciekawiej było w kuluarach niż na samym spotkaniu. Tam emocje prawdziwie buzowały.

Wspólnota jajników, czyli... mafia?

Katarzyna, trzydziestoparolatka, przyszła z ciekawości, z koleżanką fanką tej partii. Nie kryła jednak, że ta idea jej nie pociąga.
- Co to znaczy Partia Kobiet? - zaatakowała w korytarzowej rozmowie. - Dla mnie ludzie dzielą się na głupich i mądrych. A nie na kobiety i mężczyzn. Nie czuję wspólnoty jajników. Solidarność płciowa to jedynie salonowa nazwa dla układu mafijnego. Bo to w mafii popiera się swoich ludzi, bez względu na to, co robią - mówiła.
Katarzynę już na starcie w tej partii wiele rzeczy zwala z nóg.
- Jak można twierdzić, że Partia Kobiet nie będzie ideologiczna? Przecież to głupota. Kiedy partia dostanie się do Sejmu, będzie musiała podejmować decyzje polityczne i ideologiczne. Jej członkinie będą musiały wiedzieć, czy idą na wojnę z Irakiem, czy dobrze nas reprezentuje minister Anna Fotyga i jakich chcą progów podatkowych. A na razie nie wiedzą. Kto im pisze program? Osiatyński. Mężczyzna (śmieje się). Błagam was, kobiety - czy wy rozumiecie, co to za kuriozum? A pamiętacie - kto był prezydentem państwa w „Seksmisji”? Pamiętacie Michnikowskiego, Jego Ekscelencję na rowerze? Dlatego ta partia nie wzbudza, na razie, mojego zainteresowania.
Jej koleżanka Renata wtrąca: - Czy tego chcesz czy nie, świat zawsze będzie się dzielił na mężczyzn i kobiety. Mężczyźni tworzą własne kluby, do których ani ja, ani ty nie możemy wejść. I jeżeli to są spotkania towarzyskie, to w porządku. Ale jeśli faceci mają za mnie decydować - ile mam dzieci urodzić i kiedy, czy mogę sobie włożyć wkładkę, to mnie ten fakt doprowadza do szału. Niech oni decydują o swojej prezerwatywie. Czy jest dopuszczalna, czy nie... Gdyby kobiety nie zaczęły kiedyś walczyć, to byśmy do dziś nie miały prawa wyborczego. Jak my się nie odezwiemy, to Liga Polskich Rodzin będzie za nas decydować. A tego mam już dość. Dajmy im trochę czasu. One dopiero zaczęły.

Za ciasno i niewygodnie

Krystyna Balewska na razie przygląda się nowej partii. A może się zapisze? - myśli głośno.
- Aż gęsto w powietrzu od nadziei. Czuje pani? Widać, jak nam kobietom jest niewygodnie. Jak ciasno w Polsce. Boję się tylko, że ta organizacja nie wytrzyma naporu od dołu. Że ją zmiecie. Bo za dużo obieca, a za mało spełni. Boję się jeszcze tego, że po raz kolejny się okaże, iż największym wrogiem kobiety może być... druga kobieta. Pani Manuela Gretkowska często powołuje się na doświadczenia szwedzkie. Tam partia kobiet miała najpierw 13 procent poparcia. I z takim wynikiem weszła do parlamentu. A w tej chwili jej poparcie wynosi 0,2 proc. I jest już poza parlamentem. Ale czapa partyjna żyje sobie całkiem nieźle, bo z subwencji państwowych. Ciekawa jestem, czy u nas to tylko zagospodarowanie jakiejś niszy, czy tak naprawdę z potrzeby załatwienia wielu kobiecych spraw.
Samo spotkanie Krystyna podsumowuje krótko - papka.
Manuela Gretkowska nie przemawia do niej. Nie przekonują jej ani nie porywają koordynatorki z Trójmiasta, które siedziały za stołem. Na szczęście, jak mówi, trzyma ją jeszcze idea.
Krystynę zaniepokoiła weryfikacja w partii. Już na samym początku. Przecież partia to coś dynamicznego. A tu już widać jakieś tarcia. Jedna pani zajęła drugiej pani miejsce jako koordynator koła. Jeżeli takie historie dzieją się już na starcie, to co będzie potem, kiedy partia pójdzie po władzę?

Życie to nie bajka

Annę Cirocką do partii przyciągnęła Manuela Gretkowska.
- Cenię jej twórczość. Czytałam jej książki po kilka razy. Uważam, że jest mądrą kobietą i przyjazną ludziom. A nie jakąś skandalistką. Być może zapiszę się do partii. Bo żyje mi się bardzo ciężko, jak większości kobiet. Jestem po studiach. Obydwa fakultety kończyłam zaocznie. Znam dwa języki obce. Pracuję od dwunastu lat i samotnie wychowuję dziecko. To był mój wybór. Wiem, że gdybym miała męża, który by mnie wspierał, żyłabym jak pączek w maśle. Byłby high life. Ale ja chcę i muszę sama zarobić na swoje dziecko i na siebie. Zapewnić mu wszystko, co najlepsze. Zarabiam jednak bardzo średnio. Mniej, niż by na to wskazywała moja wiedza i doświadczenie. Szarpię się od pierwszego do pierwszego. I jestem tym zmęczona. Bo nic nie mogę odłożyć - wyrzuca jednym tchem.
Anna mówi, że mężczyznom jest lepiej. Ona, pracując 8-9 godzin dziennie, uważana jest za niedyspozycyjną. Faceci mogą pracować dłużej, bo na nich nie czeka dziecko w przedszkolu. Nie muszą iść z nim do lekarza.
- Nie jestem jakąś wojującą feministką, ale myślę, że kobiety nie będą ze sobą walczyły o władzę, o pieniądze.... Więc ta partia ma szanse załatwić parę kobiecych spraw - twierdzi.

Mamy większe mózgi...

Ewa Garbarska, pielęgniarka z Gdyni, jeszcze inaczej na to patrzy: - Bardzo mi się podoba to, że kobiety dzięki tej partii mogą mieć wreszcie poczucie, że są coś warte. To my mamy większe mózgi i dłużej sprawne - mówi ze śmiechem w głosie. A stoimy głównie przy garach. Trzeba facetom pokazać, że oprócz gotowania też coś potrafimy. Ja gotowałam 33 lata i w tej chwili powiedziałam stop.
Kto teraz u niej gotuje?
- Nikt - śmieje się. Można się stołować w mieście.
Anna Kirstein, sekretarz tymczasowy partii, mówi, że kiedy przeczytała Manifest Manueli Gretkowskiej, pomyślała - to jest to, co ja myślę. Ktoś to tylko spisał. Bo ma talent.
Od razu zgłosiła swój akces. Często, jak twierdzi, bywa w Skandynawii i widzi, jak tam wygląda partnerstwo, stosunek państwa do matki, kobiety. Część tych wzorców chciałaby przeszczepić na polski grunt. Na przykład nastawienie do obowiązków w rodzinie.
Na pytanie - czy to się da ustawowo ustalić, że mężczyzna miałby także w domu zmywać, prać, gotować odpowiada: - Ten ruch społeczny będzie pracować nad zmianą mentalności. Tak czy siak wygramy. Bez względu na to, czy dostaniemy się do Sejmu, czy nie. Ponieważ już się coś dzieje. To my zainspirowałyśmy PiS do tego, żeby powrócił do tematu funduszu alimentacyjnego.
Mirosława Daduń twierdzi, że z euforią włączyła się w pracę partii. Zareagowała na ogłoszenie w prasie. Skrzyknęła w Gdyni grupę pań. A kiedy przyjechała na spotkanie usłyszała, że na jej terenie jest już inna koordynatorka, której powinna oddać listę z nazwiskami kobiet ze swojego koła.
Usłyszała też, że nie wolno jej rozmawiać z Warszawą, ani z dziennikarzami.
- Co to za zakazy, jak u Leppera? - oburza się. Zaczyna się budować partię od intryg? To mi się nie podoba.
Ale jednak w Partii Kobiet zostaje.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto