Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bramka Mirko Ivanovskiego na wagę zwycięstwa Arki

Janusz Woźniak
Nieważne jak, byle zwycięsko. To zdanie może służyć za komentarz do sobotniego meczu piłkarskiej ekstraklasy Arka Gdynia - GKS Bełchatów. Po słabym meczu gdynianie wygrali 1:0 i te trzy zdobyte punkty liczą się najbardziej. To one pozostaną w tabeli, a jakość i styl gry zawsze można poprawić. W kolejnym spotkaniu...

Zanim w Gdyni rozpoczął się mecz, piłkarze i kibice minutą ciszy i w pełnej zadumy oprawie palących się rac uczcili pamięć zmarłej kilka dni temu "Pani Czesi", najwierniejszej z wiernych fanek żółto-niebieskich. Później do głosu doszli piłkarze realizując pomysły na grę swoich trenerów. Trener Dariusz Pasieka przez tydzień po derbowej porażce myślał, co zmienić w swojej drużynie, aby Arka zdobyła tak potrzebne jej punkty. Myślał i... zmienił niewiele. Pozostawił taktykę 1-4-1-4-1, a kadrowo zabrakło w tym schemacie zawieszonego za czerwoną kartkę Miroslava Bożoka i słabego w Gdańsku Tadasa Labukasa. Ich miejsce w zespole zajęli Filip Burkhardt i Wojciech Wilczyński. W zespole gości mógł zastanawiać brak w ataku doświadczonego Marcina Żewłakowa.
Gospodarze, chociaż ustawieni defensywnie, próbowali atakować od pierwszych minut spotkania. W 10 minucie po serii dwóch rzutów rożnych Ante Rozić strzelał głową, ale piłka minimalnie minęła bramkę. Pięć minut później Marcin Budziński w dynamicznej indywidualnej akcji przedarł się w pole karne rywali, ale w decydującym momencie - był 10 metrów od bramki - zabrakło mu odwagi, aby oddać strzał. Zdecydował się na podanie piłki do Mirko Ivanovskiego, któremu futbolówkę sprzed nóg wybił Marcin Drzymont. W 22 minucie w dobrej sytuacji strzeleckiej znalazł się Ivanovski, ale - zamiast mocno strzelać - zaczął kombinować. W sumie te starania nie przyniosły efektu. Zamiast strzału mieliśmy coś, co nazwałbym "ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra". Mocnego strzału gospodarzy doczekaliśmy się w 25 minucie, ale uderzona przez Denisa Glavinę piłka poszybowała tuż obok słupka. Przez pierwsze 30 minut meczu Arka miała inicjatywę, ale niewiele z niej wynikało. Goście w 31 minucie dali sygnał, że defensywa gdynian musi być czujna. Za plecami obrońców znalazł się z piłką Dawid Nowak, ale zamiast mocnego strzału oglądaliśmy delikatne podanie do rąk Norberta Witkowskiego.
Do przykrego zdarzenie doszło na boisku w 33 minucie. W walce o górną piłkę z jednym z rywali zderzył się Glavina. Piłkarz z Bełchatowa wyszedł z tego zderzenia bez szwanku, a Glavina z podejrzeniem złamania kości jarzmowej został odwieziony do szpitala. Wiele wskazuje na to, że w tej rundzie nie zobaczymy go już na boisku.
W 40 minucie, po ładnej akcji Labukas - Noll - Ivanovski, gdynianie wywalczyli rzut rożny. Burkhardt wrzucił piłkę z narożnika boiska na pole bramkowe gości. Łukasz Sapela zamiast ją złapać, wybrał się na wycieczkę, a Ivanowski z 3-4 metrów głową posłał futbolówkę do siatki. 1:0 dla Arki, radość na trybunach, wręcz szalona radość strzelca, dla którego był to pierwszy gol w barwach gdynian.
Wiadomo było, że po przerwie bełchatowianie będą chcieli odrobić minimalną stratę. Rzeczywiście, energiczniej zabrali się za atakowanie. W 50 minucie Arce nie zabrakło piłkarskiego szczęścia. Najpierw Rozić wybił piłkę z linii bramkowej, później Witkowski, Rozić i Bruma przeszkadzali sobie nawzajem, aby ostatecznie wyjaśnić groźną sytuację, ale wszystko skończyło się tylko na rzucie rożnym dla gości. W 52 minucie, po rzucie wolnym, Maciej Szmatiuk tak nieszczęśliwie trącił piłkę głową, że ta leciała już do bramki, ale refleksem popisał się Witkowski.
Kilka minut później bramkarz Arki pewnie złapał piłkę po mocnym strzale Grzegorza Kuświka. Wreszcie w 80 minucie na chwilę zamarły trybuny gdyńskiego stadionu. Nowak urwał się obrońcom, a atakowany - przewrócił w polu karnym. Sędzia Tomasz Musiał, syn znanego przed laty piłkarza Arki Adama, puścił jednak grę, a Nowak jeszcze długo łapał się za głowę, sugerując, że rzut karny absolutnie się jego drużynie należał. Dopiero obejrzenie telewizyjnych powtórek tej akcji pozwala na stwierdzenie, że Nowak nie miał racji. No, przynajmniej nie do końca. Bowiem atakowany był przed polem karnym, a więc co najwyżej bełcha- towianie mogli liczyć na rzut wolny. Nowak już w doliczonym czasie gry mógł jeszcze doprowadzić do remisu, ale jego strzał z kilku metrów ofiarną interwencją zablokował Szmatiuk. W całej drugiej połowie meczu Arka tylko się broniła, więc nic dziwnego, że końcowy gwizdek arbitra gdynianie przyjęli z ogromną ulgą. Trzy punkty zostały w Gdyni, a to w sobotę było najważniejsze.
Mecz z GKS Bełchatów był 10. ligowym występem Arki w tym sezonie, a przyniósł im 100. zwycięstwo - na 340 rozegranych spotkań - w polskiej ekstraklasie. W tym sezonie gdynianie zdobyli w sobotę piątego gola, co daje najniższą w lidze średnią 0,5 gola na mecz. No, ale "wydajność" z tej zdobyczy to 12 ligowych punktów, czyli absolutnie rekordowa. Arka stracił jednocześnie tylko sześć bramek, co oznacza, że ma najlepszą w lidze defensywę. Gra defensywna jest godna pochwały, a z przodu...
- Szału nie było - przytomnie przyznał po meczu trener Pasieka.

Więcej o meczu Arki w poniedziałkowym "Dzienniku Bałtyckim"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto