Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bartosz Ława, piłkarz Arki Gdynia: Pogubiliśmy za dużo punktów

Janusz Woźniak
Rozmowa z Bartoszem Ławą, kapitanem zespołu Arki Gdynia.

- 17 ligowych spotkań, tylko 15 zdobytych punktów, 13 miejsce w tabeli. To chyba nie jest dorobek na miarę waszych możliwości.

- Nawet zdecydowanie nie jest, ale takie są fakty. Zastanawiałem się oczywiście nad tym, szukając przyczyn. Myślę, że jest ich przynajmniej kilka. Już nieomal wszyscy zapomnieli, w jakiej atmosferze niepewności przygotowywaliśmy się do tego sezonu. Prawie do końca nie było wiadomo, gdzie zagramy - w ekstraklasie czy jednak w pierwszej lidze. Początek sezonu to też były cztery bardzo ciężkie mecze - Lechia, Legia, Ruch, Wisła. Proszę popatrzeć, jak wysoko w tabeli są teraz te zespoły.

- Po trzech kolejnych porażkach nastąpiła zmiana trenera. Przyjęliście tę zmianę z ulgą?

- Raczej z nadzieją, że coś się zmieni, że zaczniemy zdobywać punkty. Czas pokazał, jak ta zmiana była konieczna. Trener Dariusz Pasieka zmieniał taktykę, nasze nastawienie do gry. Graliśmy agresywniej, odważniej, bardziej ofensywnie. Zaczęto nas chwalić.

- To wszystko prawda, ale na punktowy dorobek przekładało się to dość opornie. Zabrakło zwycięstw, i to na własnym stadionie.

- No właśnie. Chwalono nas za spotkania z Lechem, Śląskiem, Cracovią, Polonią czy Jagiellonią. Każde z nich mogliśmy wygrać, a tylko zremisowaliśmy. Zdobyliśmy pięć punktów, a mogliśmy 15. A przecież gdybyśmy nawet dwa czy trzy z tych spotkań wygrali, to dzisiaj nasza rozmowa miałaby inny charakter, bo Arka byłaby znacznie wyżej w tabeli. Pogubiliśmy tych punktów stanowczo za dużo.

- To może ci przypomnę, że dokładnie rok temu Arka miała 23 punkty, a później z każdym wiosennym meczem rosły obawy o zachowanie miejsca w ekstraklasie. Co więc może się wydarzyć teraz?

- Rzeczywiście rok temu myśleliśmy raczej, jak zaatakować czołówkę. Tymczasem zafundowaliśmy sobie horror do ostatniego meczu w sezonie i jeszcze trochę później. Teraz nie ma co ukrywać, że jesteśmy w grupie sześciu lub siedmiu drużyn, którym degradacja zagląda w oczy. Na szczęście w tej dolnej tabeli panuje ogromny ścisk i praktycznie po każdej wiosennej kolejce mogą w niej nastąpić przetasowania na poszczególnych miejscach. Myślę, że potrafimy obronić miejsce w ekstraklasie, bo piłkarsko absolutnie nas na to stać.

- Cztery pierwsze wiosenne mecze, trzy w Gdyni i jeden wyjazdowy z Wisłą, zagracie bez udziału publiczności. Brak dopingu demobilizuje, a stawka tych spotkań będzie ogromna.

- Tylko co my, piłkarze, mamy na to poradzić. Oczywiście, że stadion bez kibiców to martwy stadion. Musimy znaleźć inne sposoby mobilizacji na te spotkania, bo punkty będą nam potrzebne od pierwszego z wiosennych występów.

- Zadowolony jesteś ze swojej gry w tym sezonie? Z jednej strony, dwa piękne gole z rzutów wolnych, a z drugiej, pytanie - gdzie są asysty Ławy? W drużynie byłeś praktycznie niezastąpiony, bo do pełnego bilansu minut w jesiennych meczach zabrakło ci tylko sześć, bo raz zostałeś zmieniony.

- Może po kolei. Nie ma ludzi niezastąpionych. Może, w przypadku Arki, z jednym wyjątkiem. Mam na myśli Andrzeja Bledzewskiego, który tej jesieni bronił znakomicie i sam zapracował na kilka punktów. Pytanie o moje asysty, była chyba jedna, jest po części zasadne. Przy preferowanym przez nas systemie 4-4-2 nie ma miejsca na klasycznego rozgrywającego. Środkowi pomocnicy w równym stopniu co za zadania ofensywne odpowiadają za grę defensywną. A wówczas trudno o asysty, chociaż zgadzam się z tym, że mimo wszystko mogłoby ich być więcej.

- Gdyby napastnicy nie chowali się za plecami obrońców…

- To pan powiedział, chociaż coś w tym chyba jest. Kiedy na boisku był Przemek Trytko, łatwiej było zagrać do niego piłkę. Ze zdobywaniem goli wszyscy mieliśmy kłopoty, a trudno też być, patrząc w tabelę, zadowolonym ze swojej gry. Na wiosnę mamy co poprawiać.

- Po przegranym derbowym meczu z Lechią w Gdyni powiedziałeś, że to być może twoje ostatnie derby Trójmiasta. O co Bartkowi chodzi? - pytali w telefonach do redakcji kibice. No więc o co?

- Na pewno była to wypowiedź pod wpływem emocji po przegranych kolejny raz derbach. Niemniej mój kontrakt w Arce kończy się w czerwcu 2010 roku. Minie sześć lat moich występów w Gdyni. Nikt z klubu nie rozmawiał ze mną na temat przedłużenia kontraktu, dlatego ja pół roku przed jego wygaśnięciem miałbym prawo szukać nowego pracodawcy. Nie, nie podjąłem jeszcze takich kroków, ale też całkowicie ich nie wykluczam. Najważniejsza w najbliższych miesiącach będzie jednak walka w barwach Arki o pozostanie w ekstraklasie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto