Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Arka Gdynia zaczęła rundę od remisu z wiceliderem Lotto Ekstraklasy, Lechem Poznań [ZDJĘCIA]

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Fot. Przemysław Świderski
Arka Gdynia po wznowieniu rozrywek Lotto Ekstraklasy podzieliła się punktami z Lechem Poznań.

Mało efektowne było wznowienie rozgrywek Lotto Ekstraklasy na Stadionie Miejskim w Gdyni w wykonaniu piłkarzy Arki i poznańskiego Lecha. Zawodnicy obu drużyn uraczyli kibiców miernej jakości widowiskiem. Z murawy przez większość spotkania wiało nudą i szczególnie w odniesieniu do poczynań ofensywnych obu zespołów rządził na niej chaos. Do bardziej składnych ataków nie byli w stanie zachęcić piłkarzy nawet kibice, którzy w pokaźnej liczbie ponad 12,5 tys. osób stawili się przy ul. Olimpijskiej, przez całe spotkanie dopingując obie drużyny. Jedynym usprawiedliwieniem dla Arki i Lecha może być jedynie fakt, że płynną grę utrudniała znajdująca się w fatalnym stanie, dziurawa, jak szwajcarski ser murawa.

Zgodnie z przewidywaniami trener Leszek Ojrzyński wystawił w pierwszym składzie Patryka Kuna i Lukę Zarandię, którzy dobrze spisywali się w przedsezonowych sparingach. W podstawowej jedenastce znalazło się też miejsce dla nowego zawodnika, Andrija Bohdanowa.

- To piłkarz, który może nam od razu pomóc i podnieść jakość naszej gry - argumentował Leszek Ojrzyński.

Nie w pełni sił jest niestety Rafał Siemaszko, który podczas przygotowań do wznowienia sezonu borykał się z kontuzją mięśnia czworogłowego. Mocno ogranicza to pole manewru szkoleniowca Arki w formacji ataku. Wypada mieć tylko nadzieję, że najskuteczniejszy zawodnik gdynian szybko dojdzie do optymalnej dyspozycji i będzie brany pod uwagę przez Leszka Ojrzyńskiego już przy okazji wyjazdowego starcia z Wisłą Kraków za tydzień, bowiem ofensywne poczynania żółto-niebieskich bez tego piłkarza wyglądały wczoraj blado.

Arka co prawda próbowała atakować od pierwszego gwizdka sędziego Bartosza Frankowskiego i już w pierwszych kilku minutach gry wywalczyła dwa rzuty rożne, jednak jakość dośrodkowań Bohdanowa ze stałych fragmentów gry pozostawiała wiele do życzenia. W efekcie nie udało się po tych sytuacjach zagrozić Jasminowi Buricowi, strzegącemu bramki Lecha. Bośniak w barwach „Kolejorza” poważniej sprawdzony został przez gospodarzy dopiero w 22 min., kiedy strzałem z dystansu pokonać go próbował Adam Marciniak. Niecałe 20 min. później w znakomitej sytuacji w polu karnym znalazł się Zarandia, ale niestety fatalnie spudłował. Wcześniej szybką kontrę wyprowadzili Bohdanow z Rubenem Jurado i Marciniakiem, przy okazji której arkowcom pierwszy raz w tym spotkaniu na dobre udało się rozmontować defensywę Lecha. Skrzydłowy z Gruzji był w pierwszych 45 minutach momentami wyjątkowo irytujący, bowiem zamiast decydować się na dośrodkowania i strzały, zachowywał się, jakby chciał przedryblować wszystkich zawodników gości i wjechać z piłką do pustej bramki. Trener Ojrzyński mógłby mu również zwrócić uwagę, aby nie symulował fauli w każdej, możliwej sytuacji, bowiem jeśli trafi w następnych kolejkach na arbitra lepiej dysponowanego od Frankowskiego, może za to nawet wylecieć z boiska.

Generalnie Arkę przed przerwą pochwalić można było jedynie za dobrą organizację w defensywie. Lech, który uchodził za faworyta wczorajszego starcia, nie był w stanie w ogóle zagrozić gospodarzom. Pavels Steinbors pozostał bezrobotny.

Druga połowa rozpoczęła się od pierwszego, poważnego tego wieczora błędu defensywy Arki. W 51 min. pozostawiony bez opieki Christian Gytkjaer otrzymał podanie od Darko Jevtica i mógł skierować piłkę do siatki. Na szczęście podobnie, jak Zarandia przed przerwą, pomylił się. Na tym jednak jakiekolwiek ciekawe sytuacje skończyły się na długo. Dopiero 20 min. przed końcem regulaminowego czasu gry po wrzutce w pole karne z bliska uderzał Emir Dilaver. Arka miała w tej sytuacji mnóstwo szczęścia, bowiem Bośniak trafił prosto w Steinborsa, który przytomnie wybił piłkę. W innym wypadku żółto-niebiescy musieliby w końcówce spotkania odrabiać straty.

Sześć minut później po zagraniu głową Grzegorza Piesio, który zmienił w drugiej połowie bezproduktywnego Zarandię, prowadzenie dla Arki mógł, a nawet powinien zdobyć Mateusz Szwoch. W dogodnej sytuacji pomocnik gdynian jednak niezbyt czysto trafił w piłkę i Burić zdołał odbić zbyt lekki strzał. Na tym jednak emocje się skończyły i to bezbarwne spotkanie zakończyło się całkowicie adekwatnym do jakości widowiska, bezbramkowym remisem.

W przypadku wczorajszego meczu kibiców żółto-niebieskich cieszyć może tylko jeden punkt, zdobyty w starciu z rywalem z czołówki i niezła postawa w defensywie. Na pewno jednak poprawić trzeba konstruowanie składnych ataków oraz skuteczność. Wielka szkoda, że ani Zarandii, ani Szwochowi nie udało się w nielicznych, dogodnych sytuacjach trafić do siatki, bo Lech był tego wieczoru zdecydowanie do ogrania i w niczym nie przypominał zespołu, aspirującego do tytułu mistrza Polski.

TOP Sportowy24: Zobacz hity internetu

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto