Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Arka Gdynia wraca z Płocka bez punktów

Joanna Sobczykiewicz
Karolina Misztal
Wisła Płock wygrała na własnym stadionie z Arką Gdynia 2:0. Wynik mógłby być wyższy, ale w pierwszej połowie rzutu karnego nie wykorzystał Nico Varela. Gdynianie pokazali, że w Ekstraklasie trudno utrzymać dobrą formę. Nafciarze przełamali passę czterech porażek z rzędu i awansowali jednocześnie na 10. miejsce w tabeli.

„Nafciarze” pod wodzą trenera Jerzego Brzęczka liczyli dziś na rehabilitację po czterech porażkach z rzędu. Początek spotkania z Arką wcale nie wskazywał, że uda się przełamać tę fatalną passę. Goście narzucili swój styl gry i w pierwszym kwadransie zdominowali Wisłę Płock. Bardzo dobrze zaprezentował się jednak Seweryn Kiełpin. Kapitan dwukrotnie ratował swój zespół przed stratą gola. W 23. minucie losy spotkania odwróciły się i to gospodarze wyszli na prowadzenie. Błąd popełniła defensywa Arki z golkiperem gdynian na czele. Wykorzystał to Jose Kante. Zaledwie kilka chwil później napastnik ponownie mógł wpisać się na listę strzelców. Uderzył piłkę głową i wydawało się, że futbolówka przekroczyła linię bramkową, lecz przy pomocy VAR-u wątpliwości zostały rozwiane, a grę wznowił Pavels Steinbors.

Po pół godziny gry mogliśmy obejrzeć kolejnego gola. W polu karnym faulowany przez Tadeusza Sochę został Giorgi Merebaszwili. Arbiter odgwizdał przewinienie, a piłkarzowi Arki pokazał żółty kartonik. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Nico Varela, lecz tym razem świetnie zachował się Steinbors i obronił rzut karny. Gospodarze prezentowali się jednak lepiej od swojego rywala, a drugi gol był tylko kwestią czasu. Pięć minut przed końcem pierwszej części spotkania Antoni Łukasiewicz zagapił się i z łatwością futbolówkę odebrał mu Kante. Zagrał w tempo do Merebaszwilego, a ten wyłożył ją Vareli, który zrehabilitował się po niewykorzystanej „jedenastce”. Na przerwę gospodarze schodzili z dwubramkowym prowadzeniem. Trzeba przyznać, że pierwszy, sobotni mecz był bardzo dobrym widowiskiem i oczekiwaliśmy, że po powrocie zawodników na boisko będzie podobnie.

Niestety, druga połowa wyglądała zupełnie inaczej. Goście, choć w ostatnim meczu wysoko pokonali zespół Sandecji (5:0), to dziś nie potrafili zdobyć nawet bramki honorowej. Z dobrej strony zaprezentowali się „Nafciarze”, którzy odnieśli zwycięstwo przed własną publicznością. Kibice długo na nie czekali. Tym razem nie mogli mieć pretensji do Kiełpina, który w drugiej części spotkania zachował czujność i kilkakrotnie dobrze interweniował. Na pochwałę zasłużył także duet defensywnych pomocników — Damian Szymański oraz jego imiennik Damian Rasak. Ten drugi zastąpił Dominika Furmana, który przymusowo pauzował za żółte kartki. Szymański jeszcze w pierwszej połowie próbował strzałów z dystansu, lecz żaden z nich nie zdołał zaskoczyć golkipera Arki. Mógł pochwalić się też dobrymi i dokładnymi podaniami oraz przerzutami. W samej końcówce meczu Wisła miała okazję do podwyższenia prowadzenia najpierw za sprawą Konrada Michalaka, a potem Merebaszwilego. Z obu sytuacji obronną ręką wyszedł Steinbors.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto