Po mało porywającym spotkaniu i niemrawej grze gdyńska Arka dość szczęśliwie zremisowała bezbramkowo na wyjeździe z Zagłębiem Lubin. Tym samym przerwana została w przypadku żółto-niebieskich czarna seria pięciu porażek z rzędu. Przed zaplanowaną przerwą w rozgrywkach, związaną z występami reprezentacji Polski, powinno dać to impuls ekipie Zbigniewa Smółki do mocnej pracy i znaczącej poprawy dyspozycji zespołu, bowiem tylko to może dać nadzieję na skuteczną walkę o utrzymanie.
Przed niedzielnym spotkaniem z okazji dziesięciolecia wybudowania stadionu w Lubinie na trybunach przygrywała orkiestra. W koncertowych nastrojach, zanim rozpoczął się mecz, mogli być jednak tylko gospodarze, którzy wygrali cztery z ostatnich pięciu pojedynków i ponownie włączyli się do walki o czołową ósemkę ligi. Z kolei w gdyńskiej ekipie po pięciu porażkach z rzędu nastroje były napięte do granic możliwości. Gdzieniegdzie słychać nawet było, że kolejna przegrana kosztować może dymisję trenera żółto-niebieskich Zbigniewa Smółkę.
Szkoleniowiec Arki zdając sobie sprawę z powagi sytuacji wystawił w pierwszym składzie trzech defensywnych pomocników. Arkowcy od pierwszych minut grali uważnie i nie stwarzali zainteresowanych forsowaniem tempa. Nie czynili tego także gospodarze, więc na boisku nic ciekawego się nie działo. Pierwszy raz serca fanom Arki mocniej zadrżały w 13 min., kiedy Filip Starzyński uderzył z rzutu wolnego, a Pāvels Šteinbors, próbując łapać piłkę, wypuścił ją przed siebie. Na szczęście żaden z graczy „Miedziowych” nie zdążył z dobitką.
Arkowcy byli tymczasem niemal całkowicie bezradni w ofensywie. Dość powiedzieć, że pierwszy, cenny strzał na bramkę Konrada Forenca oddał w 43 min. z rzutu wolnego Michał Janota. Niewiele jednak brakowało, aby chwilę później arkowców wyręczyli gospodarze i sami wbili sobie gola. Po dośrodkowaniu Marko Vejnovica i niefortunnej interwencji Łukasza Poręby piłka zatrzymała się na słupku.
W drugiej połowie obraz gry znacząco się nie zmienił. Trwały piłkarskie szachy i czarowanie się w środku pola. Dużo bliżsi zdobycia gola byli jednak gospodarze. W 59 min. Starzyński trafił z rzutu wolnego w słupek. Pięć minut później, gdy ten sam zawodnik wykonywał kolejny fragment gry, trener Smółka, wiedząc, że szykują się kłopoty, tylko się przeżegnał. Na szczęście tym razem Starzyński znowu nieznacznie się pomylił, a futbolówka zatrzepotała na bocznej siatce.
Jeszcze w samej końcówce meczu, a dokładnie w ostatniej, doliczonej minucie, arkowcy mieli mnóstwo szczęścia. Znowu najwyraźniej zawiodła ich koncentracja, gdyż po składnej akcji Zagłębia zostali „rozklepani”, jak dzieci i po podaniu Sašy Balica oko w oko ze Šteinborsem stanął Patryk Szysz. Na szczęście młody napastnik Zagłębia strzelił na tyle źle, iż Łotysz zdołał odbić piłkę. Dosłownie chwilę później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Damian Oko w potężnym zamieszaniu trafił w słupek.
Arka ostatecznie zremisowała na trudnym terenie i ten punkt z pewnością musi cieszyć. Strefa spadkowa jest jednak ciągle niebezpiecznie blisko. Żółto-niebiescy muszą teraz pójść za ciosem i koniecznie nadal punktować.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?