To był trudny sezon dla Arki, która musiała walczyć o utrzymanie w ekstraklasie. Jednocześnie żółto-niebiescy świetnie radzili sobie w tych rozgrywkach awansując do finału. Przez wszystkie pucharowe szczeble przeszedł z drużyna trener Grzegorz Niciński, ale słabe wyniki w lidze sprawiły, że został zwolniony. W finale Pucharu Polski przeciwko Lechowi Poznań na PGE Narodowym drużynę Arki poprowadził już trener Leszek Ojrzyński.
CZYTAJ TAKŻE: Piękne partnerki i żony piłkarzy Arki [GALERIA]
Sam finał w stolicy był bardzo emocjonujący. Lech był zdecydowanym faworytem i przed meczem liczono, ile goli strzeli żółto-niebieskim. Tymczasem w piłce nożnej zdarzają się niespodzianki i tak właśnie stało się w pamiętnym finale. Lech miał swoje okazje, ale nie mógł poradzić sobie z defensywą żółto-niebieskich. W samej końcówce spotkania idealnej wręcz sytuacji do zdobycia zwycięskiego gola nie wykorzystał Radosław Majewski i w efekcie była dogrywka. W drugiej połowie dogrywki to Arka zadała dwa ciosy w odstępie czterech minut. Najpierw do siatki trafił Rafał Siemaszko, a chwilę później uczynił to Luka Zarandia. Lech walczył do końca i na minutę przed końcem spotkania kontaktowego gola strzelił Łukasz Trałka. Dla Arki końcowe sekundy spotkania były nerwowe, ale gdynianie nie dali się zaskoczyć i niespodziewanie, ale w pełni zasłużenie sięgnęli po Puchar Polski.
CZYTAJ TAKŻE: Piękne sportsmenki z Pomorza [ZDJĘCIA]
- Medal jeszcze wisi, ale na pewno go oddam. Z tego miejsca chciałbym podziękować Grześkowi Nicińskiemu, że zaszedł z drużyną do finału, bo to zasługa mojego poprzednika. Ja dziękuję Opatrzności za to, że jako szczęściarz mogłem z drużyną na Narodowym wystąpić i zaprezentować Arkę Gdynia. Gratulacje dla drużyny, dla sztabu. Dziś możemy w końcu w szatni zaśpiewać. W dogrywce okazaliśmy się lepszą drużyną. Szacunek dla chłopaków. Każdy moment tego meczu był ważny. Od początku uczulałem zawodników, że Lech ruszy i będzie chciał zdobyć bramkę. W pierwszym okresie jej nie straciliśmy, potem od 20 minuty był moment, gdy sami daliśmy ciała. Lech poczuł krew, było kilka rzutów rożnych, kilka strat, nie powinniśmy tego robić. Czekałem do przerwy, aby pewne rzeczy skorygować i poprawić. Ustaliliśmy plan, że Siemaszko wejdzie po 10 minutach, a potem świeże skrzydła. I ci zawodnicy nam pomogli. I "Siema" i Luka zdobyli bramki. W końcówce straciliśmy bramkę i zrobiło się gorąco. Przed drugą częścią dogrywki powiedzieliśmy sobie, że zawodnicy, którzy weszli na boisko muszą wziąć ciężar gry na siebie. I odciążyć tych, którzy grali od 1 minuty. To się udało, zasługa w tym także doświadczonych zawodników, takich jak Krzysiek Sobieraj czy Antek Łukasiewicz. Doping był fantastyczny. Kibicom chciałbym podziękować, że tak licznie przybyli i pomagali nam. To nasz wspólny sukces - powiedział po finale trzy lata temu trener Leszek Ojrzyński.
Arka Gdynia - Lech Poznań 2:1
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?